Sąd uznał, że machanie przez Majchra krzesłem było elementem happeningu, trwającego jeszcze przed przybyciem Bronisława Komorowskiego na wiec.
Autor: Marcin Banasik
- Ciężar trzymanego w ręku krzesła i napierający tłum mogły powodować to, że oskarżony pochylał się i odchylał. Ja jednak nie dopatrzyłam się w tym próby zamachu - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Sołtysińska-Łaszczyca.
3 marca 2015 r. Majcher był obecny na Rynku Głównym w Krakowie, gdzie odbywał się wiec wyborczy Bronisława Komorowskiego. To wtedy, zdaniem prokuratury, oskarżony najpierw wyzywał prezydenta obelżywymi słowami, a następnie, stojąc w odległości 4-5 m od sceny, zamachnął się, chcąc rzucić w niego krzesłem.
Pomimo uniewinnienia od tego zarzutu sąd skazał Marka Majchra za ubliżanie prezydentowi i podanie fałszywych dokumentów. Sędzia podkreśliła, że na karę miała wpływ okoliczność łagodząca w postaci częściowej niepoczytalności oskarżonego. - Z drugiej strony Marek Majcher był wcześniej pięciokrotnie skazywany przez sąd - dodała sędzia Aleksandra Sołtysińska-Łaszczyca.
W 2004 r. mężczyzna został skazany na 2 lata i 8 miesięcy za próbę wprowadzenia do obrotu fałszywych banknotów. Później były wyroki za usiłowanie wyłudzenia odszkodowania, napaść na policjantów, oszustwo, jazdę po pijanemu oraz kradzież paliwa.
Po ogłoszeniu wyroku mec. Bartłomiej Czech, obrońca Majchra, nie krył zadowolenia z uniewinnienia jego klienta od próby zamachu. Adwokat zapowiedział jednak, że będzie apelował od wyroku skazującego w pozostałych zarzutach.