Wyznania Marcina Kąckiego
W piątek, 5 stycznia, na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się artykuł Marcina Kąckiego zatytułowany "Marcin Kącki: Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem". Autor postanowił otworzyć się przed czytelnikami i wykonać istny rachunek sumienia.
W długim, poetycko miejscami napisanym - w stylu szkoły reportażu "Wyborczej" - tekście wspomina wiele chwil i doświadczeń swojego życia. Jest o latach 90., sukcesach dziennikarskich, przyjaźni z niedawno zmarłą dziennikarką Ewą Wanat, próbie samobójczej, nadużywaniu alkoholu, problemach rodzinnych, utracie bliskich i wreszcie o kobietach. Jest też o terapii, na którą dziennikarz zdecydował się po tych latach.
Jeden ze śródtytułów nosi nawet tytuł "lubiłem towarzystwo kobiet", a w nim możemy poznać bliżej różne relacje Kąckiego z kobietami.
"Wsiadałem zatem do wehikułu czasu i pytałem, jaki byłem, co zrobiłem, komu mogłem wyrządzić krzywdę, i ciekawe, że w zależności, czy byłem na dynamicznej, na behawioralnej, czy na humanistycznej terapii, jedni taką podróż zalecali, a inni wręcz przeciwnie. Gdy spotykałem kobiety, czasami nawet tylko te widziane przelotnie na peronie życia, to pytałem, czy mogą powiedzieć, kim byłem, jaki, a czasami po prostu chwytałem za telefon i słyszałem: „nie masz za co przepraszać" – ulga, „przesadzasz" – ulga, „tak, skrzywdziłeś mnie, ale ja ciebie bardziej, ha,ha" – konsternacja, „przepraszam, ale chyba chciał pan z moją mamą rozmawiać"" - pisze dalej dziennikarz.
Kobiety atakują dziennikarza
Artykuł spotkał się z gorącym odbiorem, ale pojawiło się wiele głosów, które nie mogą cieszyć Marcina Kąckiego. Głos postanowiły zabrać kobiety, z którymi w przeszłości miał różne doświadczenia. Nie wszystkie potwierdzają narrację dziennikarza "Gazety Wyborczej".
"Nie mogę już milczeć, chociaż wiem, że może się to wiązać z linczem. Wiem, niestety, jak traktuje się ofiary. Ale mam już dość, jestem zmęczona kultem oprawców. Tym, że ludzie czytają tekst Kąckiego i biją mu brawo, nie zastanawiając się nad tym, co z tymi dziesiątkami ofiar, które w nim wymienia" - napisała Karolina Rogaska na Facebooku.
Dziennikarka dodała, iż dla niej "jednej z ofiar", "nie jest wszystko w porządku".
"Męczy mnie ta manipulacja, usprawiedliwianie swoich złych zachowań, swoimi przeżyciami: robiłem źle, ale życie mnie źle potraktowało. Ja też mam za sobą dużo trudnych przeżyć – widzisz Marcin tobie zmarł brat, a mi siostra – nigdy nie pomyślałabym jednak, żeby traktować ten fakt jako usprawiedliwienie dla potraktowania kogoś innego źle. Jak robię coś źle, to po prostu przepraszam, nie szukając usprawiedliwień. Nie mówiąc przy okazji, ile innych rzeczy zrobiłam dobrze. Tak działają przeprosiny" - kontynuowała, dodając, że przyjęłaby szczere przeprosiny i kontynuując opis swoich doświadczeń.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
Podobną ocenę dziennikarza przedstawiła Aleksandra Pakieła, powołując się na jeszcze więcej kobiet.
"Przeczytałam tekst Marcina Kąckiego. I, niestety, nie mogę napisać zbyt wiele o źródle mojego wku***enia. Nie mogę napisać swojej własnej perspektywy (...). Nie mogę napisać o kobietach, które zwracały uwagę na seksistowskie, mizoginistyczne zachowania (...) Nie mogę napisać o tym, czy NAPRAWDĘ te kobiety Marcinowi wybaczyły, jak twierdzi autor tej autolaurki pod przykrywką spowiedzi. Nie mogę, bo się boję. O to, że oberwę ja, że oberwą dziewczyny, które pragną zachować anonimowość" - oświadczyła.
Kontynuując swój post, dodała, że rozmawiała z dziewczynami, "które doświadczyły ze strony Marcina +nieprzyjemności+".
"Są zdruzgotane. Nie mogą się uspokoić. Rzucają talerzami w ścianę bo czują, że kolejny raz, kolejny k*rwa raz narracja należy do faceta. Faceta, który je skrzywdził. Czy pójdą z tym do gazety? Czy przygotują pozew? NIE, BO TAK WYGLĄDA WŁAŚNIE ŚWIAT" - grzmiała.
Całą postawę i sytuację skwitowała natomiast Agnieszka Graff, przewidując, że w najbliższym czasie może nastąpić jeszcze więcej tego typu wiadomości ze strony pokrzywdzonych kobiet.
"Marcin Kącki najwyraźniej liczył, że jego tekst - o piciu, traumach, terapiach, wspinaniu się po balkonach, pisaniu wielkich dzieł i przyjaźni z Ewą Wanat - załatwi sprawę. A tu się okazuje, że jednak raczej nie, bo te kobiety, co to niby je przeprosił, mają swoje opowieści i swoją godność. Chociaż zdania nieco krótsze piszą i mniej kabotyńskie, to nie zamierzają zostać złożone w ofierze na ołtarzu sztuki dziennikarskiej. Podejrzewam, że będzie tego więcej. Polskie metoo właśnie nabiera rozpędu" - napisała.
rs