Pół roku bezwzględnego więzienia, 8 tys. nawiązki za koszty leczenia psa oraz pięcioletni zakaz posiadania zwierząt. Taki wyrok usłyszał wczoraj 64-letni skwierzynianin Bronisław M. w Sądzie Rejonowym w Międzyrzeczu.
Szczególne okrucieństwo
- Sprawa rozpatrywana była pod kątem znęcania ze szczególnym okrucieństwem, co przyjął sąd w wyroku. Lekarz weterynarii zeznał, że obrażenia zadane psu były na tyle silne, że zwierzę omal się nie wykrwawiło. Taki wyrok odniesie skutek nie tylko wobec oskarżonego, ale i reszty społeczeństwa, wskazując, że takie zachowania są niedopuszczalne - mówi orzekający w sprawie sędzia Krzysztof Martysz.
Prezes skwierzyńskiego Stowarzyszenia Zwierzaki Niczyje, Agnieszka Czaczkowska również ma taką nadzieję. - Dotąd wielu osobom znęcanie się nad zwierzętami uchodziło na sucho. To pierwszy wyrok bezwzględnego więzienia za taki czyn i bardzo się z tego cieszymy. Mam nadzieję, że i w przyszłości przemoc wobec zwierząt będzie surowo karana - mówi .
To właśnie wolontariusze działający na rzecz zwierząt znaleźli w okolicach dworca PKP zalane krwią i półprzytomne zwierzę. Zawieźli psa do gorzowskiego gabinetu weterynaryjnego i ogłosili zbiórkę pieniędzy na leczenie i na nagrodę za wskazanie sprawcy pobicia.
Bo zagryzał kury...
Podczas, gdy suczka tygodniami walczyła o życie i zdrowie, mieszkańcy i miłośnicy zwierząt za punkt honoru postawili sobie odnalezienie sprawcy bestialstwa. Szybko uzbierało się kilka tysięcy złotych. Jednak to nie pieniądze przyczyniły się do wytropienia kata. Kobieta, która wskazała, kto pobił psa, zrzekła się nagrody na rzecz bezpańskich zwierząt.
Bronisław M. przyznał się do winy. Zeznał, że uderzył suczkę kołkiem, bo złapał ją na gorącym uczynku, gdy ta zagryzała mu kaczkę. Skatowane zwierzę porzucił w pobliskim rowie, bo myślał, że już nie żyje. Mężczyzna bronił się mówiąc, że pies od miesięcy zabijał jego drób. Gdy więc zobaczył ją z kaczką w pysku, nie wytrzymał i złapał za kołek.
Stowarzyszenie Zwierzaki Niczyje wynajęło pełnomocnika, który reprezentował je w sądzie. - Wnioskowaliśmy o jeszcze surowszą karę, bo 1,5 roku więzienia i dziesięć lat zakazu. Będziemy więc odwoływać się do sądu drugiej instancji o zaostrzenie wyroku - mówi Agnieszka Czaczkowska.
Zobacz też wideo: wolontariuszka o znalezieniu skatowanego psa