Bramki z meczu Lech Poznań - Zagłębie Lubin
Otwarcie meczu było wręcz wymarzone dla nowego-starego szkoleniowca, Mariusza Rumaka. Już w trzeciej minucie fatalnie piłkę przyjął obrońca gości Aleks Ławniczak, z czego skorzystał Adriel Ba Loua. Iworyjczyk wycofał ją do nadbiegającego Filipa Szymczaka, który bez kłopotów pokonał Jasmina Burica. Bramkarz Zagłębia spędził w Lechu blisko 10 lat i został bardzo miło przywitany przez fanów "Kolejorza".
Gospodarze grali z animuszem, potem oddali piłkę rywalom, ale ich kontry były bardzo groźne. Lubinianie po szybko stracony golu potrzebowali trochę czasu, by odzyskać pewność siebie. Po 25 minutach pojedynek się wyrównał, a potem do głosu doszli podopieczni Waldemara Fornalika. Poznaniacy stracili też jeden ze swoich atutów w ofensywie, bowiem urazu doznał bardzo aktywny od początku meczu Ba Loua i musiał opuścić boisko. A już przed spotkaniem Rumak nie mógł skorzystać z usług m.in. z Kristoffera Velde (kartki), Mikaela Ishaka (kontuzja), Afonso Sousy (przeziębienie) i Ali Golizadeha (udział w Pucharze Azji).
Piłkarze Zagłębia nie potrafili stworzyć dogodnej sytuacji, wywalczyli tylko dwa rzuty wolne z ok. 22-23 metrów. Marko Poletanović uderzył w mur, a chwilę później Damian Dąbrowski nie trafił w światło bramki.
Kibice Zagłębia na meczu z Lechem
Jedna z pierwszych akcji lechitów w drugiej połowie mogła zakończyć się drugim golem. Szymczak przedarł się prawą stroną boiska, zagrał na środek pola karnego, a Jesper Karlstroem z ok. 11 metrów uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć Burica. Chwilę później mogło, a nawet powinno być 1:1. Tomasz Pieńko niczym zawodowy sprinter z własnej połowy pognał na bramkę Bartosza Mrozka, ale w sytuacji sam na sam minimalnie przestrzelił.
Z akcji na akcję coraz groźniejsi byli goście. Mrozek w zamieszaniu podbramkowy z trudem odbił piłkę po strzale Poletanovicia. Groźnie też główkował Mateusz Wdowiak. Coraz lepiej spisujący się lubinianie zostali wytrąceni z rytmu przez… własnych kibiców, którzy dwukrotnie odpalili środki pirotechniczne i arbiter Daniel Stefański musiał przerywać grę. Gdy już mecz rozkręcił się na nowo, drugiego, efektownego gola po akcji Filipa Marchwińskiego zdobył Radosław Murawski.
Strata drugiej bramki podcięła skrzydła lubinianom, a poznaniacy grali pewnie w defensywie i szukali okazji do kontrataków. Minęła już dziewiąta doliczona minuta gry, gdy Alan Czerwiński zainicjował kolejny atak. Skończyło się na niecelnym uderzeniu Niki Kwekweskiriego, choć poznaniacy domagali się rzutu karnego. Ich zdaniem przy strzale Gruzina obrońca gości dotknął piłkę ręką. Stefański po krótkiej konsultacji z wozem VAR "jedenastki" nie podyktował i jednocześnie zakończył spotkanie. PAP, Marcin Pawlicki
EKSTRAKLASA w GOL24
Najdrożej sprzedani obcokrajowcy z PKO Ekstraklasy. Ernest M...