Niedzielny mecz miał spory ciężar gatunkowy. W świetle weekendowych wydarzeń Piast potrzebował zwycięstwa, by zasiąść na pozycji lidera, a gospodarze musieli wygrać, żeby uciec spod topora i to dosłownie.
Jak udało nam się ustalić, na jednym z treningów Śląska pojawili się kibice. Mówiąc delikatnie - nie byli zachwyceni formą zespołu i dali dość jasno do zrozumienia, że jeśli od meczu z Piastem podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nie zaczną wygrywać, to oni takie wizyty będą przeprowadzali częściej i nie skończy się na gadaniu.
Pawłowski w poszukiwaniu pierwszego od 21 lipca zwycięstwa przeprowadził małą rewolucję. Na prawą obronę przesunięty został Łukasz Broź, gdyż na lewej flance pojawił się dawno niewidziany Djordje Cotra. Kamil Dankowski nieoczekiwanie rozpoczął mecz na prawym skrzydle, a na pozycji rozgrywającego wyszedł Maciej Pałaszewski.
Pierwsze 40 min to była istna mordęga dla wszystkich oglądających to spotkanie. Piast kompletnie nie był zainteresowany prowadzeniem gry, a Śląsk sobie z tym nie radził. Piętrzyły się niecelne podania, proste straty i przyjęcia, po których piłka odskakiwała piłkarzom na kilka metrów. Nic nie zwiastowało tego, co miało wydarzyć się chwilę później, a zwłaszcza tak obfitującej w bramki drugiej połowy.
Kiedy wydawało się, że w przerwie obaj trenerzy będą musieli poukładać wszystko na nowo, dość nieoczekiwanie Śląsk wyszedł na prowadzenie. W 41 min Marcin Robak komicznie skiksował kopiąc sam siebie, z czego wyszło... podanie do Roberta Picha. Słowak strzałem z 14 metra otworzył wynik.
Drugą połowę WKS rozpoczął najlepiej jak mógł. W 46 min dośrodkowanie Michała Chrapka z rzutu rożnego na gola zamienił Piotr Celeban. Piast zmuszony do zmiany nastawienia zdobył w 61 min bramkę kontaktową za sprawą Jakuba Czerwińskiego, ale to było wszystko, na co stać było podopiecznych Waldemara Fornalika w tym meczu.
Gospodarze dobili Piasta najpierw golem Marcina Robaka z 75 min, a potem w samej końcówce regulaminowego czasu gry wynik na 4:1 ustalił rezerwowy - Mateusz Cholewiak. Śląsk, choć stylem nie zachwycił, przerwał koszmarną serię siedmiu meczów bez wygranej i przynajmniej na chwilę może złapać oddech.