Dziś w sądzie okręgowym odbyło się posiedzenie w sprawie zwrotu sprawy prokuratorowi. Wnioskowali o to obrońcy oskarżonych lekarzy. Ich zdaniem, materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę jest niewystarczający, a opinie biegłych sprzeczne. Sąd uwzględnił ten wniosek i postanowił zwrócić akta prokuraturze.
- Akt oskarżenia został sformułowany na etapie niekompletności materiału dowodowego - uzasadniała decyzję sędzia Ewa Kałucka. - Opinie budzą wątpliwości. Braki te uniemożliwiają poprowadzenie rozprawy w sposób ciągły.
Sąd polecił prokuratorowi uzyskać kompleksową opinię biegłych, która wyjaśni istniejące w sprawie wątpliwości. Efekt? Po czterech latach śledztwa i 11 miesiącach od postawienia lekarzom zarzutów, proces nadal nie może się rozpocząć.
Z postanowieniem sądu nie zgadza się prokurator Krzysztof Sztur, który przypomina, że 20 tomów akt zawiera nie tylko opinie dwóch zakładów medycyny sądowej - w Krakowie i w Łodzi, ale także opinie z sądu lekarskiego i z sekcji zwłok bliźniąt, w sumie ok. 8 różnych opinii. Jego zdaniem, uzupełnienia wymaga jedynie opinia wydana przez biegłych z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Złożę odwołanie od tego postanowienia do sądu apelacyjnego - zapowiada prok. Krzysztof Sztur.
Przypomnijmy. Mariuszowi Z. i Aleksandrowi P. prokuratura zarzuca nieumyślne narażenie dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grzegorz M. jest oskarżony o umyślne narażenie na utratę życia i zdrowia bliźniąt i matki chłopców, Katarzyny L., a także o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka poczętego.
Do tragedii doszło w maju 2011 roku. Katarzyna L. trafiła do szpitala z ciążą wysokiego ryzyka. Biegli ustalili potem, że chłopcy zmarli (jeden w łonie matki, a drugi 45 minut po urodzeniu) na skutek zaniechania lekarzy. Powinni wykonywać badanie KTG dwa razy dziennie, a robili je tylko raz dziennie. Zwlekali też z przeprowadzeniem cesarskiego cięcia.
Oskarżeni ginekolodzy nie przyznają się do winy. Nie stawili się dziś w sądzie.