Wojewoda Zbigniew Rau zaprezentował wczoraj wyniki badań i ekspertyz po pożarze składowiska odpadów, które zapaliło się 25 maja w Zgierzu. Akcja gaśnicza trwała ponad tydzień. Nie stwierdzono oddziaływania promieniotwórczego, a żołnierze z Centralnego Ośrodka Analizy Skażeń nie zidentyfikowało niebezpiecznych związków, które znajdują się w Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej.
Narodowy Fundusz Zdrowia na podstawie 35 tys. badań lekarskich w powiatach zgierskim i pabianickim stwierdził, że przed pożarem było tyle samo zachorowań, co po pożarze.
Łódzki Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska stwierdził, że największe stężenie niebezpiecznych substancji w powietrzu zanotowano 27 maja przed południem. Później stopniowo malało wraz z rozpraszaniem się substancji w powietrzu. Woda spływająca ze składowiska wpadała do rzeki Wrzącej, stamtąd do sokołówki i Bzury. W pierwszych dniach rzeki były zanieczyszczone, ale obecnie nie ma tam przekroczenia norm.
Badania gleby wykazały zanieczyszczenia, ale nie należy ich łączyć z pożarem w Zgierzu. Sanepid sprawdził 42 gospodarstwa rolne produkujące owoce, warzywa i zboże. Wyniki będą w połowie czerwca. Jak zapewnia Urszula Sztuka-Polińska, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, do wnętrza owoców nie wdały się żadne niebezpieczne substancje. Osad mógł powstać na zewnątrz, dlatego trzeba dokładnie myć owoce. Bezpieczne są też owoce, które rosną na drzewach i krzewach.