Strach i niepewność przed pierwszym dzwonkiem

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Dyrektorzy szkół i samorządowcy boją się nowego roku szkolnego. Ci pierwsi mówią, że zrzucono na nich zbyt dużą odpowiedzialność, skarżą się też na niejasne wytyczne.

Iwona Jakóbczak, dyrektorka niepublicznego Liceum Ogólnokształcącego w Głuchołazach, dostała kilka dni temu ankietę do wypełnienia. Wysłał ją sanepid, który chce wiedzieć, jak szkoła jest przygotowana do rozpoczęcia nauki z dniem 1 września.

- Znalazłam tam pytanie, czy zajęcia będą się odbywały w salach, które zapewnią minimum 2,5 metra przestrzeni dla każdego ucznia przy maksymalnej frekwencji w klasie - opowiada pani dyrektor. - Biorąc pod uwagę, że w klasie jest maksymalnie 30 uczniów, to trzeba by mieć prawie 80-metrowe klasy.

Ogólniak z Głuchołaz największą salę ma o powierzchni niecałych 70 metrów. To i tak bardzo dużo, większość szkół dysponuje pomieszczeniami o wielkości około 50 metrów.

Szkoła zakupiła już środki do dezynfekcji rąk. Sęk w tym, że nie wiadomo, gdzie dokładnie mają stanąć dozowniki. Czy przy wejściu do szkoły, czy do klasy? A może już w samej klasie?

Kolejny problem to dezynfekcja pomieszczeń. Dyrektor Jakóbczak nie wie, jak często należy je dezynfekować, czy może to robić dyżurujący nauczyciel, czy powinien się tym zająć ktoś z zewnątrz?

Każdemu uczniowi będzie sprawdzana temperatura. Szkoła zamierza sporządzać z tego jakieś notatki albo dokumentację. Ale również tu nie wiadomo, na jakiej zasadzie ma to być przeprowadzane, jak długo mają być przechowywane te dane.

- Takich pytań jest mnóstwo. Zbyt wiele jest niejasności, których wytyczne nie precyzują - mówi Iwona Jakóbczak. Przedstawiciele szkoły z Głuchołaz mają spotkanie z sanepidem 25 sierpnia. Na niecały tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Ich zdaniem - zdecydowanie za późno, bo zbyt wielu zmian nie będzie się już dało przeprowadzić.

Dyrektor sam zdecyduje, czy zamknąć szkołę

Kilka dni temu na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji opublikowano rozporządzenia dotyczące organizacji pracy szkół, a na stronie Ministerstwa Edukacji Narodowej także wytyczne dla samorządów i szefów placówek oświatowych. Nie tylko zdaniem dyrektor Jakóbczak, ale wielu innych nauczycieli oraz włodarzy gmin, owe wytyczne nie są zbyt precyzyjne. Przede wszystkim MEN nie przedstawiło konkretnych zapisów dotyczących szczegółów zamykania szkół na wypadek pojawienia się zakażeń wśród uczniów albo nauczycieli.

- Jeśli u mnie pojawi się nawet jeden taki przypadek, to będę od razu rekomendował przejście na nauczanie zdalne, a nie zaczynał od wewnętrznego dochodzenia, z kim uczeń miał kontakt - deklaruje Paweł Masełko, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Kędzierzynie-Koźlu. - Ale jak do tego będą podchodzić inni, tego nie wiem.

Kolejna kwestia to sprawa odpowiedzialności prawnej dyrektorów za pojawienie się przypadków zakażeń w szkołach. Teoretycznie nauczyciele albo rodzice mogą wystąpić na drogę prawną, jeśli uznają, że w szkole nie dochowano wszystkich rekomendowanych albo wymaganych przez prawo procedur.

- To jest wielki problem. Teoretycznie w każdej szkole będzie się dało znaleźć jakieś uchybienie dotyczące na przykład nie zdezynfekowania przedmiotu, niezachowania odstępu itd. - mówi jeden z dyrektorów, który chce pozostać anonimowy. - Wszyscy wiemy, jak wygląda w praktyce przeciwdziałanie COVID-19, choćby w sklepach czy innych instytucjach. Tylko że dużej sieci handlowej nikt do sądu nie pozywa, bo ta ma sowicie opłacanych prawników. A dyrektor szkoły już takiego wsparcia prawników nie ma.

Rotacyjne przerwy - to się nie sprawdzi

Jednym ze sposobów na ograniczenie ryzyka zakażeń w szkołach ma być wprowadzanie rotacyjnych przerw: kolejne klasy mają odpoczywać o różnych godzinach, żeby nie było tłoku na korytarzu. Teoretycznie jest to łatwe do wykonania, w praktyce będzie skutkować nieustającym hałasem w szkołach, co mocno obniży jakość nauczania.

- Zrzucenie tak dużej odpowiedzialności przez rząd na samorządy i dyrektorów szkół uważam za błąd - mówi Jerzy Treffon, wójt gminy Pawłowiczki. - Moim zdaniem, powinno być jasno sprecyzowane, kiedy chodzimy do szkoły, a kiedy nie, jak wyglądają zajęcia. Tego mi brakuje.

Związek Gmin Wiejskich RP, Unia Metropolii Polskich, Związek Powiatów Polskich oraz Związek Miast Polskich napisali apel do ministra edukacji właśnie w tej sprawie:

„W trudnym czasie pandemii konieczne jest opracowanie konkretnych, przejrzystych i jednoznacznych wytycznych oraz wdrożeniowych aktów prawnych. Pozwoli to samorządom, jako organom prowadzącym, przygotować się do zarządzania ewentualnymi kryzysami, a dyrektorom placówek, kadrze nauczycielskiej oraz uczniom i ich rodzicom/opiekunom stworzy minimum komfortu pracy. Szczegółowe wytyczne powinny trafić (...) jak najszybciej, by zminimalizować niedogodności i stresy dla uczniów, zwłaszcza rozpoczynających naukę na różnych poziomach, a rodzicom i opiekunom umożliwić odpowiednie przygotowanie tzw. logistyki dnia powszedniego” - czytamy we wspólnym piśmie samorządowców do ministra Dariusza Piontkowskiego. Samorządowcy w dwudziestu punktach wymieniają propozycje szczegółowych rozwiązań, których wdrożenie ma zapewnić bezpieczne funkcjonowanie szkół.

Kwestią wzbudzającą wiele obaw jest na przykład sprawa ewentualnych absencji nauczycieli. Wielu z nich to osoby powyżej 55. roku życia, czyli będące w grupie wysokiego ryzyka. Już pojawiają się obawy, że część nauczycieli pójdzie pierwszego września na L4.

- Wszyscy wiemy, jak działa teraz podstawowa opieka zdrowotna. Zwolnienia bierze się na telefon - mówi jeden z pedagogów. - I wielu pójdzie na wolne, dotyczy to nie tylko starszych nauczycieli, ale i młodszych.

Władze wielu gmin są w trakcie zamawiania maseczek, rękawiczek i płynów do dezynfekcji dla swoich szkół.

To dodatkowe koszty, które uszczuplą kasę samorządową. Poszukiwane są też firmy, które mają regularnie dezynfekować szkoły. To kolejne koszty dla gmin.

Związkowcy z oświatowej „Solidarności” mają pretensje, że nie konsultowano z nimi zapisów, które pojawiły się w rządowych rozporządzeniach.

Jak jest u naszych sąsiadów?

Nauczyciele i samorządowcy przyglądają się, jak będzie wyglądała nauka w sąsiednich krajach i zastanawiają, czy wprowadzane tam rozwiązania nie są lepsze.

W Czechach uczniowie i nauczyciele nie będą musieli nosić maseczki na lekcjach. Na przerwach i we wspólnych pomieszczeniach zasłanianie nosa i ust będzie już obowiązkowe. Dotyczy to także stołówek szkolnych, w których maseczki będzie można zdjąć tylko na czas spożywania posiłków. Do placówek edukacyjnych nie będą miały wstępu osoby z zewnątrz, dotyczy to także rodziców przyprowadzających dzieci. Wszelkie zebrania z rodzicami odbywać się będą online. Nauczyciele będą mieli obowiązek reagowania na zachowanie się uczniów. Jeśli dziecko źle się poczuje w trakcie zajęć, nauczyciel będzie miał obowiązek powiadomienia służb sanitarnych oraz lekarza.

Czescy dyrektorzy szkół dostali jasne wytyczne, żeby w przypadku pojedynczych zakażeń nie zamykać całych szkół. W Polsce jest inaczej, co prawda wytycznych nie ma, ale dyrektorzy już deklarują, że na wszelki wypadek będą przechodzić na naukę zdalną we wszystkich klasach.

Jeszcze inne rozwiązanie wybrali Słowacy. Przez pierwsze dwa tygodnie uczniowie mają nosić maseczki także na lekcjach. Zwolnione będą jedynie dzieci z pierwszych roczników. Tamtejszy resort edukacji uznał, że utrzymanie dyscypliny u pierwszoklasistów może się okazać zbyt trudne.

Każda szkoła będzie miała obowiązek wyznaczenia specjalnej izolatki dla uczniów, którzy przy wejściu albo podczas zajęć wykażą jakieś objawy choroby. W pierwszy dzień nauki uczniowie mają przynieść zaświadczenia, że w ostatnich dniach nie przebywali w krajach, w których jest podwyższone ryzyko epidemiczne, a także, że nie kontaktowali się z żadną osobą zakażoną.

Na początku roku szkolnego słowackie szkoły zrezygnują także z zajęć wychowania fizycznego w salach gimnastycznych. W ogóle tamtejszy rząd zamierza bardzo dokładnie przyjrzeć się skutkom konkretnych obostrzeń w szkołach i reagować na bieżąco w zależności od efektów. Jeśli po kilku tygodniach nie będzie masowych zakażeń wynikających z powrotu do szkół, wówczas część obostrzeń zostanie zniesiona. Uczniowie mają nadzieję, że jako pierwsze znikną obowiązkowe maseczki.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Strach i niepewność przed pierwszym dzwonkiem - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl