Ponad 200 aktywistów zeszło na popularną plażę Caló des Moro uważaną za jedną z najpiękniejszych na Majorce. Powód? Miejscowi protestują przeciwko zalewaniu wyspy przez turystów.
iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/HhEXsVUSUH8?si=OtirHJwyq9kjAt88" title="YouTube video player" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture; web-share" referrerpolicy="strict-origin-when-cross-origin" allowfullscreen>
Protesty przeciwko turystom
Wczasowicze byli zdezorientowani, gdy zablokowano im dostęp do idyllicznej plaży. Na wideo widać, jak kobieta siedzi po drugiej stronie ścieżki prowadzącej do Caló des Moro, a miejscowy krzyczy do turystów: „Wynoście się, wynoście się!”. Inny mężczyzna wyjaśnia wczasowiczom, że „turyści zajęli plażę… na jeden dzień będziemy się nią cieszyć”, po czym daje im znak, aby wyszli.
Protestujący klaskali i szydzili, gdy goście zostali wyrzuceni, pakując torby i wspinając się na wzgórze.
Majorka nie chce przyjezdnych
Byli demonstranci z plakatami z napisem: „Uważajcie na mieszkańców, jesteśmy źli”. Caló des Moro stała się popularna w mediach społecznościowych, dzięki czemu codziennie 4000 odwiedzających i 1200 aut przyjeżdża do trudno dostępnego miejsca, by zrobić zdjęcie.
Masowa turystyka na plażę Caló des Moro powoduje, że co trzy miesiące z zatoki znika sześć ton piasku. Marisa Pennetts-Harrif każdego dnia sprząta bałagan zostawiony przez gości, którzy ustawiają się w kolejkach, aby uzyskać dostęp do krystalicznie czystej wody.
- Zatoka jest niszczona przez turystów. Tampony, papier toaletowy, pudełka, brudna bielizna, igły i papierosy w milionach. Najgorsze jest to, że ludzie ukrywają śmieci. Włożą tampon do bibuły i ukryją go pod kamieniem, udając, że zniknie - mówi.
