Gra została przerwana w 34. minucie spotkania. Zraniony hokeista Adam Johnson próbował samodzielnie dostać się na ławkę, ale krwawiąc, stracił przytomność. Jego koledzy z drużyny natychmiast wezwali personel medyczny, a poszkodowanego przeniesiono na noszach. Kilka minut później widzowie zostali poproszeni o opuszczenie stadionu, mecz nie został dokończony.
Brytyjska Elite Ice Hockey League odwołała wszystkie mecze
Następnego dnia okazało się, że Johnson zmarł w angielskim szpitalu. Brytyjska Elite Ice Hockey League (EIHL) odwołała wszystkie mecze 29 października i ogłosiła okres żałoby.
Klub tragicznie zmarłego hokeisty opublikował na swojej stronie pożegnanie Adama Johnsona:
„Zespół Nottingham Panthers jest zdruzgotany informacją, że Adam Johnson zmarł tragicznie w wyniku strasznego wypadku w meczu w Sheffield Steelers zeszłego wieczoru. Klub będzie za nim bardzo tęsknił i nigdy o nim nie zapomni. Adam, nasz numer 47, był nie tylko wybitnym hokeistą, ale także wspaniałym kolegą z drużyny i niesamowitą osobą, która miała przed sobą całe życie. W tym niezwykle trudnym czasie składamy kondolencje rodzinie Adama i wszystkim jego przyjaciołom. Wszyscy w klubie, w tym zawodnicy, pracownicy, zarząd i właściciele, są załamani wiadomością o śmierci Adama”
– napisał w oświadczeniu klub, w którym grał Amerykanin.
Był to pierwszy sezon Johnsona w brytyjskiej Elite Ice Hockey League
Johnson miał 29 lat. To był jego pierwszy sezon w brytyjskiej EIHL. W siedmiu meczach dla Nottingham zdobył 7 (4+3) punktów i był trzecim czołowym strzelcem zespołu. W swojej karierze w NHL Johnson rozegrał 13 meczów dla Pittsburgha. Zadebiutował w NHL w wieku 24 lat w sezonie 2018/19. W tym czasie miał już na koncie dwa lata gry w NCAA i wraz z drużyną z University of Minnesota został mistrzem. Adam przeniósł się do Anglii zeszłego lata po spędzeniu sezonu w Niemczech.
– Osoba skromna i bardzo komunikatywna. Był jednym z tych gości, którzy po prostu lubią grę i przebywanie z chłopakami na lodowisku
– powiedział The Athletic były zawodnik Pittsburgha Matt Cullen, który grał z Johnsonem.
Malarczuk doznał podobnego urazu co Johnson, ale przeżył
To nie pierwszy przypadek, kiedy w hokeju na lodzie zdarzają się tak groźne kontuzje. W 1989 roku w meczu Buffalo Sabres z St. Louis Blues kanadyjski bramkarz Buffalo Clint Malarchuk doznał skaleczenia szyi, ale przeżył. Ma teraz 62 lata. Malarchuk miał szczęście, że wszystko wydarzyło się w tym okresie, gdy jego bramka była bliżej wyjścia z lodowiska. Gdyby wówczas bronił po przeciwnej stronie, nie przeżyłby. Bramkarza uratował trener fitness Sabres, był sanitariusz armii amerykańskiej Jim Pizzutelli, weteran wojny w Wietnamie, który nie raz znajdował się w podobnych sytuacjach i wiedział, co robić. To on ścisnął tętnicę i zatamował krwawienie. Mimo tego Clint stracił półtora litra krwi. Lekarze potrzebowali łącznie 300 szwów, aby zamknąć ranę o średnicy 15 cm. Po dziesięciu dniach Malarchuk wrócił na lód.
Niestet,y Johnson nie miał takiego wybawiciela. Lekarzom nie udało się uratować jego życia.
