Uczestnicy protestu krytykowali prezydenta Andrzeja Dudy za podpisanie 26 lipca nowelizacji ustaw o Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i o prokuraturze. Sejm uchwalił te zmiany w zeszły piątek, a Senat przyjął je – bez poprawek – w nocy z wtorku na środę.
W nowelizacji chodzi m.in. o zmiany procedur wyboru pierwszego prezesa Sądu Najwyższego oraz o obsadę stanowisk w tym sądzie. Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN będzie wybierało i przedstawiało prezydentowi kandydatów na pierwszego prezesa SN niezwłocznie po obsadzeniu dwóch trzecich liczby stanowisk sędziów SN, a nie – jak do tej pory – dopiero, gdy obsadzone są niemal wszystkie stanowiska.
W tych zmianach chodzi też o ograniczenie kompetencji kolegiów sędziowskich, za to zwiększenie kompetencji prezesów sądów, a wpływ na obsadę stanowisk w sądach ma minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wszystko zmierza do zawłaszczenie sądownictwa.
Czy zatem protesty mają jeszcze sens? Prawnik Jacek Barcik, profesor Uniwersytetu Śląskiego, przekonuje, że – tak. Ciągle bowiem są niezależni, niezawiśli sędziowie, którzy potrzebują społecznego wsparcia. Tempo dewastacji instytucji państwa prawa te z zależeć będzie od siły oporu społecznego.
Dlatego też uczestnicy manifestacji zapowiedzieli tego wieczora, że od teraz będą protestować co miesiąc, w każdą w rocznicę podpisania przez prezydenta Dudę ustaw o zmianach w sądownictwie. Pierwsza miesięcznica – 16 sierpnia br.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE: