Spis treści

Sytuacja na Bliskim Wschodzie eskaluje
Paweł Rakowski zauważa, że walka Izraela z Hamasem nie zmierza do ostudzenia, a do zaostrzenia konfliktu.
"Sytuacja na frontach tej wojny Izraela z Hamasem i innymi organizacjami terrorystycznymi, które występują licznie na tych terenach, niestety dalej eskaluje, nie deeskaluje. To znaczy, mieliśmy taką sytuację, że proirańskie milicje z Syrii i Iraku zaczęły szczypać Amerykanów stacjonujących w tych krajach. Doszło do ataków dronowych, rakietowych. Nie było żadnych ofiar, ale to było dość mocno symboliczne" - opisuje ekspert.
W spór pomiędzy Izraelczykami i organizacjami terrorystycznymi zaczynają się włączać kolejne strony.
"Symboliczne też było to, że Amerykanie przechwycili trzy rakiety, które zostały wystrzelone z Jemenu. Władze izraelskie potwierdzają, że docelowo miały dolecieć do Izraela i to jest możliwe. Widzimy, że frontów tego konfliktu jest coraz więcej. Cały czas trwają starcia pomiędzy szyickim hezbollahem bezpośrednio kontrolowanym z Teheranu, chociaż hezbollah stacjonuje w Libanie. Te starcia, tak właściwie, są przez całą wojnę. One trwają" - dodaje.
Izrael szuka deeskalacji
Izraelskie władza prowadzą działania, które miałyby na celu zmniejszenie konfliktu na swoich terenach, jednak nie jest to prostym zadaniem. Rakowski zwraca uwagę również na inne ruchy Żydów, które mają na celu zabezpieczenie własnej ludności.
"Izrael szuka deeskalacji, jeśli chodzi o odcinek północny. Było ogłoszenie, że Izrael będzie ewakuował dość duże miasto Kirjat Szemona, które się znajduje przy granicy z Libanem. Wcześniej Izrael ewakuował ludność cywilną znajdującą się pięć kilometrów od granicy z Libanem. Na odcinku Strefy Gazy jeszcze nie mamy ofensywy, jeszcze jest wszystko w wielkiej polityce, natomiast Izrael będzie ewakuował miasta permanentnie bombardowane przez rakiety Hamasu od początku wojny" - mówi.
Dodaje również, iż "Izrael się szykuje albo się nie szykuje, natomiast działa dość mocno prewencyjnie na rzecz redukcji swoich kosztów, przede wszystkim strat ludzkich, ponieważ one są zawsze najcenniejsze dla Izraela".
Państwa arabskie nie chcą pogłębienia konfliktu?
Paweł Rakowski dodaje, że konflikt się "aktualizuje na zachodnim brzegu Jordanu".
" Tam też dochodzi do starć - mniejszych lub większych - natomiast to musimy bacznie zawsze obserwować, że eskalacja może tam wybuchnąć. Mam nadzieję, że nie wybuchnie. Tam są władze palestyńskie, którym też zależy na tym, żeby do eskalacji nie doszło" - zauważa.
Ekspert ocenia, że świat arabski z jednej strony działa bardzo pragmatycznie przez zakaz wpuszczania uchodźców z Palestyny do siebie, jednak z drugiej strony działa politycznie na rzecz deeskalacji.
"Ponieważ po pierwsze - wzmocnienie się Hamasu to jest automatyczne wzmocnienie się wszystkich ugrupowań terrorystycznych i radykalnego islamu, co widzimy w Europie. Po drugie, ta wojna może doprowadzić do nie tylko militarnego rozproszenia się po całym Bliskim Wschodzie, ale do tego, że państwa, które są w miarę stabilnie, mogą tę stabilność utracić, ponieważ mamy jedność świata arabskiego i muzułmańskiego, jeśli chodzi o wątek palestyński. Po trzecie, państwa arabskie wiedzą, że Hamas nie da się wyeliminować fizycznie. Izrael też o tym wie" - opisuje Rakowski.
Uważa ponadto, że "to jest wielka pułapka Benjamina Netanyahu (premiera Izraela - przyp. red.), ponieważ inwazja na Strefę Gazy może automatycznie oznaczać uruchomienie się drugiego frontu, czyli walki z szyickimi organizacjami, które są na granicy północnego Izraela".
Zajęcie Strefy Gazy bez politycznych korzyści
Ekspert dywaguje, czy z zajęcia Strefy Gazy przez Izrael i walkę z Hamasem na tych terenach, Izraelczycy mogą zyskać jakieś polityczne korzyści.
"Też trzeba wziąć pod uwagę to, że Syria może być objęta całym tym działaniem, tak więc kwestia zasadnicza jest taka, czy jest polityczna korzyść z zajęcia Strefy Gazy" - mówi.
Wskazuje, iż dążenie do zajęcia Strefy Gazy nie ma politycznego sensu, ponieważ doprowadzi do strat wśród wojsk izraelskich, a terrorystyczny Hamas i tak będzie w stanie w łatwy sposób się odbudować.
"Hamas, po pierwsze odbuduje się, a po drugiej pozostaje pytanie co dalej - co po tej inwazji, która i tak przyniesie kolejne wielkie straty ludzkie, jeśli chodzi o palestyńskich cywili, którzy są ludzkimi tarczami dla Hamasu, no i też straty w armii izraelskiej. Zajęcie Strefy Gazy nie przyniesie żadnego rozwiązania politycznego" - objaśnia Rakowski.
Docenia potęgę armii Izraela i jej duże możliwości, jednak bierze pod uwagę to, że przeciwnicy są bezwzględni i nie liczą się z żadnymi stratami.
"To jest ten paradoks tego wszystkiego, że Izrael jest mocarstwem atomowym, mocarstwem dysponującym potężną armią regularną, chociaż złożoną z różnych komponentów, rezerwistów, armii zawodowej, rekrutów, ale walczy z przeciwnikiem, który jest bezwzględny, nie liczy się z żadnymi stratami i jest bardzo rozproszony" - mówi.
Na zakończenie odnosi się do izraelskich polityków, którzy uważają, "że ta wojna będzie trwać tygodniami lub miesiącami i na ten scenariusz trzeba się szykować, bo on jest bardzo, ale to bardzo, prawdopodobny".
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!