Szkoła nie jest do przekazywania wiary. Ma to robić parafia!

Anna Gronczewska
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Rozmowa z kardynałem Grzegorzem Rysiem, metropolitą łódzkim.

Czy zdaniem księdza kardynała zmniejsza się liczna uczniów, którzy chodzą na lekcje religii?

Zależy od miejsca. Zmniejsza się w dużych miastach. Natomiast w małych miejscowościach frekwencja jest niemal stuprocentowa. To wiem na bieżąco, bo wizytuje regularnie parafie. W małych miejscowościach zdarzy się, że jedna czy dwie osoby nie chodzą na religię. W dużych miastach liczba uczniów chodzących na religię zmniejsza się.

To jest problem?

Oczywiście to jest problem, który należy bardzo poważnie diagnozować, szukać przyczyn.

Największy problem jest w szkołach średnich. Wielu uczniów żegna się z lekcjami religii, a nawet Kościołem po bierzmowaniu. Czy mniej młodych ludzi przystępuje do bierzmowania?

Są to takie uproszczenia, które stały się może jakąś wersją mitologii. Niemal codziennie bierzmuje i widzę jak ci młodzi przyjmują ten sakrament, jak są do niego przygotowani. Robimy wszystko, by przygotowanie do bierzmowania nie było związane ze szkołą. Szkoła nie jest miejscem, gdzie przekazuje się wiarę. Wiarę przekazuje się w parafiach. Przygotowanie do bierzmowania ma miejsce w parafiach. Od kilku lat mamy instrukcje, która namawia proboszczów by to przygotowanie trwało trzy lata, by młodzi ludzie byli bierzmowani w szkole średniej, a nie podstawówce. Tak naprawdę nie chodzi o to, by przygotowywać młodych do bierzmowania, ale do dojrzałej wiary. Bierzmowanie jest tylko etapem na tej drodze. Mamy w diecezji kilka sposobów formowania młodych przed bierzmowaniem. Całe rozumowanie polega na tym, by wyprowadzić bierzmowanie z kontekstu szkolnego. Szkoła nie jest od takich rzeczy.

Trwa głosowanie...

Czy religia powinna być w szkole?

Komentarze 25

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Matka
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

27 września, 12:36, Marcinek:

A mój s t r y j e k jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

27 września, 12:44, Roman:

A nie mowiłem, paruje, a do tego kapuś.

27 września, 12:59, Marcinek:

A co ja, powiernik tajemnic jestem? Nie pracuję w tej branży oszustów i nie czuję się zobowiązany, żeby ich kryć jak Karol Wojtyła.

27 września, 13:04, Ronan:

Ujawnoj się, to karzdy sam zobaczy kim jesteś, na ra,ie taki nikt... bez weryfikacji... czyli jak dla większości trol ,który obraża katolików, do tego niezbyt mądrze. Już zgłoszony zresztą. Artykuł znasz.

A to że księża robią dzieci to nie jest prawda? A to że Karol Wojtyła przeniósł z polecenia pedofila do Wiednia? Może ktoś podrobił jego podpis? A histora rodzinna to żadne oszustwo. To że kapłani oszukują nie jest prawda? Proszę badzo: od kiedy to wiara, że coś jest prawdziwe dowodzi, że to jest prawdziwe? Skoro nie to jakim prawem wmawia się naiwnym dzieciom jako prawdę? Jakim prawem Ci ludzie żerują potem na tych którym wmówili od dziecka, że ich religia to prawda? Jak mozna dzisiaj wnawiać kult postaci co mordowała ludzi za nieposłuszeństwo (księga rodzaju) lub zastrasza torturami (Jezus), paleniem ogniem?

Obrażaj się dalej na prawdę.

W
Wojtek B.
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

100/100. Ta patologiczna sytuacja wydaje się być nie do rozwiązania i dla tego w tym temacie nie będzie spokoju, a i pokój także, i raczej - nie nastanie. Skłócanie Polaków jest przecież celowe i przenosi się na wszelkie dziedziny. Państwo pozorne ?, pozorowane ? - w takim właśnie tkwimy.

R
Ronan
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

27 września, 12:36, Marcinek:

A mój s t r y j e k jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

27 września, 12:44, Roman:

A nie mowiłem, paruje, a do tego kapuś.

27 września, 12:59, Marcinek:

A co ja, powiernik tajemnic jestem? Nie pracuję w tej branży oszustów i nie czuję się zobowiązany, żeby ich kryć jak Karol Wojtyła.

Ujawnoj się, to karzdy sam zobaczy kim jesteś, na ra,ie taki nikt... bez weryfikacji... czyli jak dla większości trol ,który obraża katolików, do tego niezbyt mądrze. Już zgłoszony zresztą. Artykuł znasz.

M
Marcinek
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

27 września, 12:36, Marcinek:

A mój s t r y j e k jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

27 września, 12:44, Roman:

A nie mowiłem, paruje, a do tego kapuś.

A co ja, powiernik tajemnic jestem? Nie pracuję w tej branży oszustów i nie czuję się zobowiązany, żeby ich kryć jak Karol Wojtyła.

M
Matka
27 września, 8:19, Matka:

Zgadzam się, szkoła to nie miejsce dla oszustów co równają wiarę z prawdą, a potem żerują na oszukanych.

27 września, 8:55, Gość:

Wyślij dzieci do szkoły w Korei. Tam twoje i ich miejsce diabla s u k o.

27 września, 10:15, Matka:

Nie zdziwiłbym się jakbyś był księdzem, masz poziom kultury Chrystusa, który rzucał kalumnie i groził torturami (ogniem piekielnym), choć jeszcze Ci daleko do jego Ojca co topił dzieci. Kto wie, może własne też utopisz.

27 września, 12:09, Jezus:

Nie chciałbym takiej matki

27 września, 12:28, Matka:

Przynajmniej umiem czytać "Jezusie". Moje słowa są święte tak samo jak święta jest biblia. Poczytaj sobie księgę rodzaju i ewangelię Mateusza to się dowiesz.

27 września, 12:43, Jezus:

Dalej bym noe chciał takiej matki. Poczytaj na wimipedii, co to myślenie.

Źródło wszelkiej miłości - Ojciec:

"Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią"

Dobrotliwy Syn Ojca (J. Ch.): "Wężowie! rodzaju jaszczurczy! i jakoż będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego?"

Nie szukaj nauki myślenia na wikipediii "Jezusie", sięgnij lepiej po książki, jakie? Myślę, że najlepsze są z dziedzin jak fizyka, matematyka, biologia i chemia. Na początek mogą być popularno-naukowe.

R
Roman
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

27 września, 12:36, Marcinek:

A mój s t r y j e k jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

A nie mowiłem, paruje, a do tego kapuś.

J
Jezus
27 września, 8:19, Matka:

Zgadzam się, szkoła to nie miejsce dla oszustów co równają wiarę z prawdą, a potem żerują na oszukanych.

27 września, 8:55, Gość:

Wyślij dzieci do szkoły w Korei. Tam twoje i ich miejsce diabla s u k o.

27 września, 10:15, Matka:

Nie zdziwiłbym się jakbyś był księdzem, masz poziom kultury Chrystusa, który rzucał kalumnie i groził torturami (ogniem piekielnym), choć jeszcze Ci daleko do jego Ojca co topił dzieci. Kto wie, może własne też utopisz.

27 września, 12:09, Jezus:

Nie chciałbym takiej matki

27 września, 12:28, Matka:

Przynajmniej umiem czytać "Jezusie". Moje słowa są święte tak samo jak święta jest biblia. Poczytaj sobie księgę rodzaju i ewangelię Mateusza to się dowiesz.

Dalej bym noe chciał takiej matki. Poczytaj na wimipedii, co to myślenie.

M
Marcinek
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

A mój s t r y j e k jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

M
Marcinek
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

27 września, 12:19, Romek:

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

A mój st[wulgaryzm]ek jest księdzem, ma dziecko, alimentów nie płaci, co niedziela oszukuje ludzi i dalej robi dzieci (jak na zdrowego mężczyznę przystało). Nie wiem czy w temacie, ale chciałem to napisać, więc napisałem.

M
Matka
27 września, 8:19, Matka:

Zgadzam się, szkoła to nie miejsce dla oszustów co równają wiarę z prawdą, a potem żerują na oszukanych.

27 września, 8:55, Gość:

Wyślij dzieci do szkoły w Korei. Tam twoje i ich miejsce diabla s u k o.

27 września, 10:15, Matka:

Nie zdziwiłbym się jakbyś był księdzem, masz poziom kultury Chrystusa, który rzucał kalumnie i groził torturami (ogniem piekielnym), choć jeszcze Ci daleko do jego Ojca co topił dzieci. Kto wie, może własne też utopisz.

27 września, 12:09, Jezus:

Nie chciałbym takiej matki

Przynajmniej umiem czytać "Jezusie". Moje słowa są święte tak samo jak święta jest biblia. Poczytaj sobie księgę rodzaju i ewangelię Mateusza to się dowiesz.

R
Romek
27 września, 12:12, antyPiS:

Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.

Głupota, aż paruje, dlatego nigdy nie czytam.

O
Oberfeldkurat
Dlatego tzw. religii w szkołach być nie powinno! To nie nauka a zabobon głoszony przez "nauczycieli". Jednakże jeszcze kilku pokoleń trzeba aby to zniknęło z odchłani ludzkich rozumów.
a
antyPiS
Ks kard zauważa problem frekwencji młodzieży na lekcjach religii (miała byc katecheza) ale zupełnie go nie rozumie! Cieszy się, że na wsiach i małych miasteczkach na lekcjach jest niemal 100 proc frekwencja. Księże kardynale! Czy młodzi chodzą na lekcje dlatego, że szczerze i żarliwie wierzą, że mają nieodpartą potrzebę czy ze strachu?! Ze strachu przed mającymi władzę rodzicami (zwł dziadkami), ostracyzmem, modnym ostatnio hejtem? Kiedy brak perspektyw jakie daje dobre wykształcenie i niezależność pozwalająca wyrwać się z zapyziałego grajdołka i znaleźć sobie lepsze miejsce w świecie wymusza obłudę zwaną mimikrą? Czy na tym polega wiara? Wystarczy uczestniczyć w celebrze aby być wierzącym? Ks kardynał jest marksistą - wierzy, że ilość przechodzi w jakość, jak to zakłada dialektyzm materialistyczny. W rzeczywistości Kościół szuka wyjścia z matni, w którą sam się wpakował. Księża nie chcą uczyć religii - zupełnie nie są przygotowani, nie potrafią znaleźć drogi przekazu, mają świadomość sztuczności formy i braku treści. A przecież już w połowie lat osiemdziesiątych Kościół zapewniał, że do nauki religii jest znakomicie przygotowany, ma wyszkolone kadry, opracowane materiały szkoleniowe i dydaktyczne. W szkole uczniowie uwielbiają "zaginać" belfrów, zadawać trudne pytania. A nauczyciel musi dać odpowiedź, czasem doskonale się bawiąc. Tymczasem są pytania na które księdzu albo nie wolno odpowiedzieć albo wiadomo, jak odpowie. Jeszcze gorzej jest z katechetami świeckimi - wszyscy wiedzą, że fuchę zawdzięczają układom w kurii, w środowisku szkoły i rodziców nie mają prestiżu i autorytetu. Są bagatelizowani i marginalizowani. Nie chcą być katechetami ale muszą - nic innego nie umieją, nawet na kasę do Lidla się nie nadają. Ks kardynałowi albo pasuje funkcjonujący układ sztuczności i umowności (ew. obłudy i hipokryzji - do wyboru) albo musi tak mówić aby uspokoić struktury Kościoła, że zmiana - owszem będzie - ale stopniowo. Ewolucja a nie rewolucja.

Dość dawno, bo na początku lat dziewięćdziesiątych córka oficera Kontrwywiadu Wojskowego kpt R..kiego, ochraniającego komandosów w Dziwnowie zapragnęła (albo musiała) wziąć ślub kościelny. Tymczasem nie miała nawet chrztu. W DWA !!!! dni załatwiono wszystko! Od chrztu po ślub, z całym ceremoniałem, w kamieńskiej katedrze. A my - kulając się ze śmiechu - zastanawialiśmy się, co takiego szczeciński oddział KW miał na abp Kowalczyka, że na taki układ poszedł. I taki to jest ten polski katolicyzm.
J
Jezus
27 września, 8:19, Matka:

Zgadzam się, szkoła to nie miejsce dla oszustów co równają wiarę z prawdą, a potem żerują na oszukanych.

27 września, 8:55, Gość:

Wyślij dzieci do szkoły w Korei. Tam twoje i ich miejsce diabla s u k o.

27 września, 10:15, Matka:

Nie zdziwiłbym się jakbyś był księdzem, masz poziom kultury Chrystusa, który rzucał kalumnie i groził torturami (ogniem piekielnym), choć jeszcze Ci daleko do jego Ojca co topił dzieci. Kto wie, może własne też utopisz.

Nie chciałbym takiej matki

R
Rhw
"Szkoła nie jest do przekazywania wiary. Ma to robić parafia!"

NIE ROZUMIEM SKĄD TEN TYTUŁ ?

W treści artykułu nie jest zacytowane takie stwierdzenie Kardynała !

Coś tu nie gra - dla mnie to manipulacja !
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl