Niewielka, jednosilnikowa maszyna rozbiła się zaraz po starcie koło szwedzkiego miasta Umea na północy kraju. Nikt nie przeżyl.
Zginęło dziewięć osób, wszystkie, które były na pokładzie. Byli to skoczkowie, który mieli swój trening.Świadkowie opowiadali, że tuż przed katastrofą skczkowie próbowali wyskoczyć z samolotu, by się ratować. Niestety, nie udało się.
Jak na razie nie wiadomo, jaka była przyczyna niedzielnego wypadku maszyny typu GippsAero GA8 Airvan. Wieża kontrolna poinformowała jedynie, że przed runięciem na ziemię pilot wysłał sygnały alarmowe. Kiedy na miejsce dotarły ekipy ratownicze okazało się, że nikt nie przeżył.
Nie ujawniono na razie nazwisk ani narodowosci ofiar, choć nieoficjalnie mówi się, że byli Szwedami. Jak mówili przedstawiciele władz, w pierwszej kolejności trzeba się zająć rodzinami ofiar, które obejmuje się pomocą psychologów. Już dziś wiadomo, że dochodzenie w tej sprawie będzie trudne. Samolot tego typu nie miał bowiem czarnych skrzynek, które rejestrują podstawowe paramenty lotu, między innymi prędkość, wysokość, pracę silnika i inne.
- Słyszałem dziwny dźwięk, który nie brzmiał normalnie. Spojrzałem w górę i zobaczyłem samolot, który wirował - powiedział Peter Larsson gazecie Dagens Nyheter. Początkowo myślałem, że to lot akrobatyczny, ale szybko zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak, dodał.
Szwedzki król Carl XVI Gustaf złożył kondolencje rodzinom ofiar na Facebooku.
