Wreszcie kończy się szesnastodniowa epopeja 12 chłopców i ich trenera uwięzionych w tajlandzkiej jaskini Tham Luang na północy kraju.
W niedzielę przed południem zespół 18 ratowników jaskiniowych rozpoczął ryzykowną operację wydobywania chłopców młodzieżowej drużyny piłkarskiej, uwięzionych od 23 czerwca w zalanej wodą jaskini.
Po południu pojawiły się informacje o wydobyciu najpierw dwóch chłopców. Później wydobyto jeszcze dwóch. Dzieci były wyczerpane po ponad dwóch tygodniach uwięzienia w jaskini.
Na zdjęciach z akcji ratunkowej widać, jak słaniający się na nogach chłopcy w asyście ratowników są przeprowadzani z ambulansów do helikopterów, którymi przetransportowano ich do szpitala.
Każdy chłopiec konwojowany przez nurka
Jak informuje „The Times”, pierwszy chłopiec wyszedł z jaskini o godzinie 17.40 miejscowego czasu. Kolejny - dziesięć minut później. Trzeci i czwarty wyszli na powierzchnię odpowiednio o 19.40 i 19.50. Oprócz lekarzy czekali na nich rodzice.
Ratownicy nie chcieli powiedzieć dziennikarzom, którzy z chłopców zostali ewakuowani jako pierwsi, ani w jaki sposób ustalano kolejność ewakuacji.
W akcji ratowniczej uczestniczy 90 nurków, a w szpitalu na chłopców czeka 35 lekarzy - informował „Daily Mail”.
- Po szesnastu dniach oczekiwania dzisiaj zobaczyliśmy twarze chłopców - powiedział dowódca operacji ratunkowej Narongsak Osatanakorn na konferencji prasowej po wydobyciu pierwszych czterech nastolatków. - Operacja udała się lepiej niż się spodziewałem. Każdy jest szczęśliwy. Dzisiaj nasza misja jest zakończona - powiedział, cytowany przez „The Times”.
- W każdym przypadku nurek-ratownik przepływał przez tunel mając pod sobą ratowanego chłopca. Chłopcy mieli założone maski tlenowe, co pozwalało im oddychać normalnie - dodał Narongsak Osatanakorn.
Początkowo ratownicy mówili, że będą chcieli jednego dnia wydobyć wszystkich 12 uwięzionych chłopców oraz ich trenera. Ostatecznie akcję ratunkową przerwano i odłożono do poniedziałku. Jak podają dziennikarze „Daily Mail”, stało się tak ze względu na obniżenie się poziomu tlenu w miejscu, gdzie przebywa jeszcze dziewięć uwięzionych osób - 4,7 km od wejścia do jaskini.
Innym powodem może być konieczność przebadania nurków przez lekarzy. Mieli oni sprawdzić, czy stan zdrowia każdego z ratowników pozwala mu na uczestnictwo w operacji ratunkowej. W czwartek jeden z nurków - były oficer tajlandzkiej armii - stracił przytomność podczas pokonywania tunelu, a następnie zmarł.
Aby odbyć podróż do chłopców i z powrotem od wejścia do jaskiń, poprzez ciasne korytarze i szybko płynące błotniste wody, gdzie widoczność jest bardzo ograniczona, przeszkolony płetwonurek potrzebuje 11 godzin. To wyczerpujące przedsięwzięcie wymagające przenoszenia przez niego trzech butli z tlenem. Wyprawa z nurtem wody zajmowała chłopcom około pięciu godzin.
Kolejne ewakuacje w poniedziałek
W związku z przerwaniem akcji nurkowie ponownie mieli wejść do jaskini po upływie co najmniej 10 godzin, kiedy poziom powietrza się podniesie. Według planów chłopcy oraz ich trener mają być teraz wydobywani w trzyosobowych grupach. Przez cały czas ich kilkugodzinnej przeprawy towarzyszyć im będą nurkowie-ratownicy, podobnie jak przy pierwszej grupie czworga dzieci. W ostatniej grupie będzie ewakuowany również trener.
Dowodzący operacją ratowniczą Narongsak Osatanakorn powiedział dziennikarzom gazety „The Times”, że decyzja o rozpoczęciu ewakuacji uwięzionych zapadła po tym, jak w niedzielę nagle spadły obfite deszcze. To oznacza, że woda w jaskini wkrótce zacznie się ponownie podnosić po tym, jak - dzięki wypompowywaniu jej przez ratowników - poziom wody obniżył się ostatnio o 30 cm. Nie można było zatem dłużej czekać.
- Początkowo sądziliśmy, że chłopcy mogą zostać tam przez dłuższy czas. Teraz jednak wszystko się zmieniło. Nasz czas się kurczy - powiedział dziennikarzom dowódca tajlandzkich Navy Seals kontradmirał Arpakorn Yookongkaew.
- Dziś zaczęliśmy operację D-Day - powiedział Narongsak Osatanakorn po godz. 10 rano, nawiązując do kryptonimu oznaczającego lądowanie aliantów w Normandii w czasie II wojny światowej. To być może miało określić, jaka jest skala trudności operacji w tajlandzkiej jaskini.
- Poziom wody jest najniższy od dziesięciu dni, to nasza szansa - mówił dowódca akcji ratowniczej.
Ekstremalnie niebezpieczna przeprawa
Pomimo faktu, iż każdemu z ewakuowanych chłopców asystuje dwóch profesjonalnych nurków-ratowników, trwająca około trzech godzin przeprawa przez jaskinię jest bardzo niebezpieczna. W pewnym miejscu tunel na długim odcinku zwęża się do wysokości zaledwie 35 cm. To oznacza, że chłopcy muszą ten odcinek pokonać sami. I cały czas znajdują się tam pod wodą. Mają na sobie ekwipunek nurków, jednak wody są mocno zamulone, widoczność w nich niemal zerowa, a chłopcy są przecież wyczerpani po dwutygodniowym pobycie w zimnej jaskini. Niektórzy z nich nie umieją pływać.
To dlatego ratownicy rozważali inną opcję ewakuacji. W zboczu góry, pod którą znajduje się jaskinia, ratownicy wywiercili ponad 100 „kominów”. - Znaleźliśmy 18 lejów krasowych, przez które można by ewentualnie próbować wyciągnąć chłopców na powierzchnię. Jeden z nich ma głębokość 400 metrów. Próbowaliśmy przedłużyć za pomocą wiercenia, ale okazało się to niemożliwe. Próbujemy ustalić, ile czasu zajęłoby wywiercenie zupełnie nowego szybu. Bacznie przyglądamy się temu, co robiono w Chile podczas niedawnej akcji wydobywania uwięzionych pod ziemią górników. Wiercenie odpowiedniego szybu trwało tam dwa miesiące - mówił w piątek Osatanakorn. W Chile w 2010 roku zasypanych w kopalni górników wydobyto po czterech miesiącach.
Teraz ze względu na deszcze porzucono ten pomysł. I chociaż operacja ewakuacji chłopców przez nurków jest obciążona ryzykiem, to było ono mniejsze niż pozostawienie ich w zalewanej wodą jaskini.
Módlcie się
Jak piszą reporterzy „The Times”, pierwszym sygnałem, że w niedzielę zacznie się operacja ewakuacji chłopców było polecenie wydane przez dowództwo operacji setkom tajlandzkich i zagranicznych dziennikarzy. Koczujący w namiotach dziennikarze otrzymali polecenie natychmiastowego opuszczenie terenu wokół wejścia do jaskini i przeniesienia się do centrum prasowego w pobliskim mieście Mae Sai.
O godzinie 10.25 Narongsak i oficerowie wojska oraz policji planujący przebieg operacji pojawili się przed kamerami i wygłosili oświadczenie. Narongsak powiedział, że o godzinie 10 13 nurków zagranicznych oraz pięciu tajlandzkich z miejscowej jednostki SEALS weszło do jaskini z zamiarem ewakuowania 12 chłopców i ich trenera.
Poinformowali, że chłopcy - w wieku od 11 do 16 lat - zostali przeszkoleni w stopniu podstawowym w materii nurkowania z maską tlenową, a dwóch nurków będzie asystować każdemu z nich w trakcie ewakuacji.
- Operacja może zająć dużo czasu - powiedział dowódca miejscowej jednostki wojskowej generał Chalongchai Chaiyakum. - W sumie może to zająć nawet cztery dni, w zależności od warunków pogodowych i poziomu wody.
Teraz wiadomo, że służby postanowiły przyspieszyć tę operację. I proszą ludzi na całym świecie: - Módlcie się o jej powodzenie.
POLECAMY: