Co na to wszystko instytucje państwowe? Na początku marca przedstawiciele aż czterech pojawili się w lokalu na Sikorskiego. Był tam sanepid, służba celna, urząd skarbowy i policja. I co? I nic. Nikt ich nie wpuścił do środka. Drzwi są na elektryczny zamek, nie ma klamki, a na dodatek jest kamera, która pokazuje kto chce wejść.
- Postali kilkanaście minut, dzwonili do drzwi i sobie poszli – mówi jeden z mieszkańców. Dlaczego policja nie wyważyła drzwi? Rzecznik policji Paweł Petrykowski mówi, że siłowe wejście jest możliwe gdy policja ma informacje o bezpośrednim zagrożeniu życia i zdrowia. Ewentualnie gdy funkcjonariusze zatrzymują groźnych przestępców, gangsterów. W sytuacji działań kontrolnych nie ma takiej możliwości. Co nie znaczy, że policja nic w tej sprawie nie robi. O kłopotliwym lokalu nie zapomina i jest w kontakcie z mieszkańcami – zapewnia rzecznik.
- Lokal zaczął działać pod koniec stycznia. Już w lutym pojawili się ludzie, których wcześniej nie było. Stoją w bramach. Już kilka razy mieliśmy popsute drzwi do naszej kamienicy – mówi pan Henryk – Mażą po ścianach, sikają, plują.
- To na pewno ci od dopalaczy?
- Na tysiąc procent – mówi pan Henryk. I pokazuje puste opakowania po dopalaczach. Charakterystyczne, małe, kwadratowe ze srebrnej folii.
Lokal na Sikorskiego należy do mieszkańca Jeleniej Góry. Rozmawialiśmy z nim. Był przekonany, ze wynajmuje lokal na lombard. Słyszał od mieszkańców, że po jego uruchomieniu zrobiło się niebezpiecznie, zaczęły się dewastacje, sikanie po bramach. - Dlatego wypowiedziałem umowę najmu ale z zachowaniem trzymiesięcznego okresu wypowiedzenia. Czyli muszą opuścić lokal do czerwca.