Pojawiło się światełko w tunelu w polskich skokach, ósme miejsce podczas ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Bischofschofen oraz w klasyfikacji generalnej TCS zajął Paweł Wąsek.
Myślę, że dobre wyniki Pawła Wąska w Austrii sprawią, że pojawi się dobry duch w zespole, bo to oznacza, że trening, który został wykonany, prowadzi do naprawdę dobrych skoków. A zespół jest dobrze przygotowany, solidnie tylko brakuje tego błysku, który jest niezbędny w rywalizacji z najlepszymi.
Wobec kryzysu w polskich skokach istnieje obawa, że Thomas Thurnbichler może nie dotrwać w pracy z kadrą do końca obecnego sezonu?
Najpierw trzeba rozpoznać, gdzie tkwi problem. Myślę, że on jest poza treningowy i trzeba go rozwiązać.
Nawet, jeśli Thurnbichler dokończy pracę z polskim zespołem w tym sezonie, daje nadzieję na poprawę sytuacji w przyszłym, czy PZN powinien jednak zakończyć z nim współpracę?
Dopiero za półtora miesiąca będą mistrzostwa świata. Poczekajmy jak one się dla nas ułożą, jak zakończy się cały sezon i wtedy będzie można podjąć decyzję. Na ten moment myślę, że wszystkiemu należy się dokładnie przyglądać. Popatrzmy na Piusa Paschkego. Zapomniałem już, że on jeszcze skacze, a nagle zaczął wygrywać. Teraz jest w zupełnie innym miejscu. Przed nami jest jeszcze rozwój i za miesiąc Polacy mogą być w innym miejscu.
Lepsze występy Pawła Wąska mogą zwiastować lepszą formę wkrótce całego zespołu, czy raczej można mówić o pojedynczym przebłysku?
U Pawła widać już stabilizację, skacze solidnie a doprowadził do tego właśnie dobry trening. Mam nadzieję, że to natchnie pozostałych zawodników.
Niewątpliwie możemy mówić o kryzysie w polskich skokach. Jakie według pana są główne przyczyny takiej zapaści?
Nie mam dokładnej orientacji co w kadrze się dzieje. Jeżeli jednak tacy zawodnicy jak Dawid Kubacki, Aleksander Zniszczoł, czy Jakub Wolny pozostawiają w swoich wypowiedziach jakieś wątpliwości co do metod treningowych Thurnbichlera, to może coś w tym być. Potrzebny jest sukces choćby jednego zawodnika, żeby wróciła wiara. Zawodnik bez wiary skacze na 70 proc. z wiarą na 130. Już w poprzednim sezonie skoczkowie sygnalizowali, że przystąpili do niego przetrenowani. Po przetrenowaniu organizm wraca do normy dopiero po ok. 6-8 miesiącach. Bardziej w tym widziałbym przyczynę. Trening wykonany przed obecnym sezonem zaczyna przynosić efekty na razie u Pawła Wąska, ale inni tez potrafią oddawać dobre pojedyncze skoki.
Gdy Thurnbichler obejmował stery w polskiej kadrze jako cel postawiono mu stworzenie odpowiedniego systemu szkolenia młodzieży oraz odmłodzenie kadry. Tymczasem Polska ma najstarszą kadrę w Pucharze Świata.
Pierwszy trener kadry nie może tworzyć systemu, bo musi się zajmować pierwszą reprezentacją. Od czasu do czasu powinien współpracować z trenerami klubowymi na zasadzie wymiany wiedzy. Trzeba mu oddać, że ma dobry warsztat, jest solidny, zdyscyplinowany, uporządkowany i konsekwentnie wykonuje zaplanowany trening.
Czego zatem mu brakuje, aby odnosił z Biało-Czerwonymi sukcesy?
Trochę takiej chytrości trenerskiej, którą nabywa się z doświadczeniem. Teraz jest kwestia tego, czy zawodnicy do zaplanowanego treningu podchodzą z pełną wiarą. Jeżeli jej trochę brakuje, a chyba tak jest u zawodników, to nie wszystko się układa. Myślę, że bardziej chodzi nie o warsztat trenerski, a relacje międzyludzkie.
Następne konkursy Pucharu Świata odbędą się już w Polsce, w Zakopanem w dniach od 17 do 19 stycznia. Czy w najbliższych dwóch tygodniach coś w postawie Biało-Czerwonych może się zmienić na dobre?
Cieszę, że blisko kadry jest dyrektor sportowy Alexander Stoeckl, który jest doświadczonym trenerem i we współpracy z Thurnbichlerem może coś jeszcze dobrego wycisnąć przez te kilkanaście dni. Czy to będzie odpoczynek, czy skoki na śniegu w Polsce, czy Europie, zobaczymy.
Były trener kadry Norwegii Aleksander Stoeckl może po sezonie przejąć polską kadrę?
Nie wiem, ale dobrze, że jest w pobliżu i współpracuje z Thomasem Thurnbichlerem. Wszystkim zależy, aby wyniki były jak najlepsze.
Wkrótce na naszych łamach druga część rozmowy z Apoloniuszem Tajnerem
Rozmawiał i notował Zbigniew Czyż