Pasek artykułowy - wybory

Cała prawda o polskich skokach. To dlatego jest tak źle. Fatalna diagnoza

Zbigniew Czyż
Thomas Thurnbichler
Thomas Thurnbichler Andrzej Banaś / Polska Press
W ubiegłym sezonie było źle, w obecnym jest jeszcze gorzej. Tak w skrócie można określić aktualną sytuację polskich skoków narciarskich. W zawodach Pucharu Świata 2024/25 Biało-Czerwoni spisują się przeciętnie, niektórzy z nich mają zaledwie pojedyncze przebłyski dobrej formy. Nie inaczej sytuacja wygląda w trwającym Turnieju Czterech Skoczni, w którym też nie odgrywają wiodących ról. O kryzysie dyscypliny zarządzanej przez byłego znakomitego skoczka, prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Adama Małysza, rozmawiamy ze ważnymi postaciami skoków narciarskich w naszym kraju. Oto jakie wnioski płyną z ich wypowiedzi dla i.pl

Druga "dziesiątka" szczytem możliwości

W klasyfikacji Pucharu Świata Polaków próżno szukać w czołówce zestawienia, nawet w pierwszej dziesiątce. Spośród podopiecznych Thomasa Thurnbichlera najwyżej sklasyfikowany jest Paweł Wąsek, który z dorobkiem 182 pkt zajmuje 15. lokatę. Na 20. pozycji plasuje się Aleksander Zniszczoł (144 pkt), 29. jest Jakub Wolny (64 pkt). 30. w zestawieniu jest Kamil Stoch, który wywalczył dotąd 57 pkt. Na 32. pozycji sklasyfikowany jest z kolei Dawid Kubacki (49 pkt), a 41. pozycje zajmuje Piotr Żyła z 41 oczkami na koncie.

- Przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach, może poza ostatnim sezonem, że występy naszych reprezentantów są co najmniej dobre. Od czasów Adama Małysza praktycznie w każdym sezonie mieliśmy powody do radości, ale teraz niestety jest inaczej. Konkurencja nie śpi, każdy chce robić postępy - mówi w rozmowie z nami Tomasz Pochwała, były skoczek narciarski i kombinator norweski, trener w klubie Eve-nement Zakopane.

Nie ma następców Stocha, Kubackiego i Żyły

Gdzie szukać przyczyn coraz gorszej kondycji polskich skoków?

- Niestety, wielkich talentów póki co nie widać. Nie brakuje nam uzdolnionej młodzieży, ale w pewnej kwestii nic nie zmienia się od lat. Znam przypadki, że w wieku 17-18 lat chłopcy rezygnowali ze skoków, bo nie potrafiono się nimi odpowiednio zająć i zainteresować. Błąkali się między kadrą A i B lub B i C. Kuleje system szkolenia co przekłada się potem na gorszy okres jaki właśnie teraz mamy - twierdzi w rozmowie z i.pl Wojciech Skupień, były reprezentant Polski w skokach narciarskich, czterokrotny mistrz Polski, trzykrotny uczestnik igrzysk olimpijskich.

- Całkiem możliwe, że gorszy czas dla polskich skoków potrwa od czterech do sześciu lat. Starsi zawodnicy nie będą wiecznie skakać. Ruszyła powolna ale jednak wymiana pokoleniowa, która potrwa pewnie 3-4 lata. Nie skreślałbym jednak całkiem naszych najstarszych skoczków. W tej dyscyplinie sportu dużo może się zdarzyć. Spójrzmy chociażby na formę 34-letniego Niemca Piusa Paschke czy Szwajcara Gregora Deschwandena - dodaje prezes LKS-u Poroniec Poronin.

Następców Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły póki co nie widać. W obecnym sezonie nawet w Pucharze Kontynentalnym dobrych wyników nie uzyskują zapowiadani na przejęcie po nich schedy Kacper Juroszek, Tomasz Pilch czy Jan Habdas.

Czas Thomasa Thurnbichlera w Polsce już minął?

Wydaje się, ze więcej ze współpracy z polskimi skoczkami "nie wyciśnie" już trener kadry Thomas Thurnbichler. Przed sezonem ze współpracy z nim zrezygnował Kamil Stoch, który postawił na własny sztab z Michałem Doleżalem i Łukaszem Kruczkiem na czele, ale dobrych efektów tej współpracy na razie nie widać. Stocha zabrakło nawet w kadrze na Turniej Czterech Skoczni. Zawodnik "błąka się" w ogonie klasyfikacji generalnej PŚ a za chwilę sezon osiągnie już półmetek.

- Nie wiemy jakie były relacje Kamila z Thomasem Thurnbichlerem oraz między nim a związkiem narciarskim. Może to miało właśnie duży wpływ na jego decyzję? Niektóre relacje mogą źle działać na psychikę zawodnika - twierdzi Wojciech Skupień.

Tym samym rzuca nieco więcej światła na atmosferę panująca w polskiej kadrze. Na wypowiedzi uderzające między wierszami w austriackiego szkoleniowca zdecydowali się w ostatnim czasie Dawid Kubacki i Aleksander Zniszczoł. Całkiem możliwe, że po sezonie Polski Związek Narciarski zakończy współpracę z młodym trenerem z Austrii.

- Co do podejmowanych przez Thomasa Thurnbichlera decyzji, to jako członek Polskiego Związku Narciarskiego chcę wyraźnie powiedzieć, że nikt na czele z prezesem związku Adamem Małyszem nie wtrąca się do nich, odcinamy się od tego grubą kreską. Selekcjoner wraz ze swoim sztabem biorą za to pełną odpowiedzialność - mówi w rozmowie z i.pl Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego, wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego.

Czas nieubłaganie mija, zegar tyka

Były fizjoterapeuta Adama Małysza zastanawia się też, czy polscy najstarsi skoczkowie nie powinni się decydować na nieco inny rozkład sił, jeśli chodzi o starty w cyklu Pucharu Świata.

- Dawid jak i Kamil Stoch czy Piotr Żyła zanotowali spadek formy. Nie wiem, czy nasi starci reprezentanci powinni się rozmieniać na drobne i może lepszym rozwiązaniem byłyby ich występy tylko w najważniejszych zawodach? Może powinni sobie wybrać co najbardziej będzie ich interesować w tym sezonie i pojechać tylko na Turniej Czterech Skoczni lub tylko na mistrzostwa świata i tam powalczyć o medale - podkreśla Rafał Kot.

Całkiem możliwe, że stery w polskiej reprezentacji po sezonie przejmie dyrektor sportowy ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim Alexander Stoeckl, który od 2011 roku przez trzynaście lat był selekcjonerem reprezentacji Norwegii.

Największy kryzys przeżywa aktualnie Dawid Kubacki. Jego skoki są słabe, treningi w Zakopanem niewiele dały.

- Pozycja dojazdowa nie jest najlepsza, na progu odbija się za wysoko, potem traci prędkość, następuje jej załamanie, w efekcie nie skacze za daleko. Gdyby wszystkie elementy wykonywał prawidłowo skakałby co najmniej dwadzieścia metrów dalej. Przechodził już w swojej karierze różne trudne sytuacje i zawsze się podnosił. Był czas, gdy próbowano go przenieść do kadry B, ale potrafił się odpowiednio zmobilizować. Myślę, że ostatnie niepowodzenia jeszcze bardziej zmotywują go do ciężkiej pracy. Zrobi wszystko, żeby jeszcze w tym sezonie dobrze skakać i jak najlepiej przygotować się do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich - mówi w rozmowie z i.pl Józef Jarząbek, pierwszy klubowy trener Dawida Kubackiego.

Brakuje pieniędzy na szkolenie młodzieży

Gdzie jeszcze poza kulejącym systemem szkolenia, upływającymi latami naszych "trzech muszkieterów" oraz metod szkoleniowych i szeroko pojętej współpracy skoczków z Thomasem Thurnbichlerem należy szukać przyczyn kryzysu w polskich skokach?

Pewne światło na problem rzuca Wojciech Skupień. Z jego słów ewidentnie wynika, że kwestia finansowania klubów, gdzie szlifowane są talenty daleka jest od idealnej.

- W moim klubie nie ma pieniędzy nawet na odpowiedni sprzęt narciarski, żeby zrobić nabór. Na czym chłopcy mają skakać? Nie mam dla nich nawet na buty. Co prawda otrzymujemy środki z ministerstwa sportu, Polskiego Związku Narciarskiego, sami załatwiamy też od sponsorów, ale to wszystko jest za mało. Pieniądze wydajemy na bieżące utrzymanie zawodników, których mamy oraz opłacenie trenera - przyznaje.

Nie mają gdzie trenować

Wielki problem dotyczy też skoczni w Zakopanem, na których nasi reprezentanci mogliby regularnie trenować. Wielka Krokiew nawet w pełni zimy nie jest dla nich przygotowana, będzie dostępna tylko przy okazji zawodów Pucharu Świata 17-19 stycznia. Dopiero w drugiej połowie grudnia Biało-Czerwoni zaczęli trenować na Średniej Krokwi.

- Niestety, ten problem pojawia się niemal co roku. Nasze stanowisko, Tatrzańskiego Związku Narciarskiego ustalone podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia jest takie, że po raz kolejny Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem nie wywiązuje się z terminowego przygotowania skoczni. Polski Związek Narciarski chciał przejąć przygotowanie skoczni w okresie zimowym, ale COS nie wyraził na to zgody. Zawsze słyszymy obietnice i tłumaczenia, które są bzdurą. Bijemy głową w mur. To niedbalstwo. Obok skoczni, które przez długi czas leżą odłogiem wszystko inne działa i jest bardzo dobrze naśnieżone - mówi nam Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego, wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego.

Paweł Wąsek nadzieją na lepsze czasy

Wydaje się, że największą nadzieją na odrodzenie przynajmniej w jakiejś części pozycji polskich skoków należy szukać w Pawle Wąsku. 25-letni zawodnik jest aktualnie liderem kadry, przy odrobinie szczęścia stać go, aby regularnie zajmować miejsca w czołowej "10" Pucharu Świata.

- Wygląda coraz lepiej pod względem fizycznym. Czuje narty na progu skoczni, odejście jest coraz lepsze, a to jest można powiedzieć najważniejsze. Pozycja dojazdowa jest coraz bardziej aktywna. Miał takie momenty w czasie odbicia, że biodro schodziło mu trochę na bok, teraz utrzymuje dobrą pozycję, biodro ładnie wypycha. Widać odpowiednią pracę nóg, nie pomaga sobie niczym innym. Zrobił duży progres, jeśli chodzi o dojazd i odbicie a w tych elementach trzeba mieć pewność, że zadziałają na progu skoczni tak jak należy. Podąża w dobrym kierunku, w ostatnich konkursach pokazał na co go stać, ale wciąż ma rezerwy - mówi w rozmowie ze Zbigniewem Czyżem, Jan Szturc, pierwszy klubowy trener Pawła Wąska.

- Paweł jest teraz w najlepszym wieku dla skoczka. Był wielkim talentem, bardzo fajnie się rozwijał, ale wydarzenia z 2014 roku i fatalny upadek podczas zawodów w Wiśle zatrzymało go w rozwoju. Bardzo długo zmagał się z urazem psychicznym a jego powrót do skoków był specyficzny. Zaczynaliśmy na dziesięciometrowej skoczni w Łabajowie. Pomoc psychologa dużo mu dała. W końcu uwierzył w swoje możliwości i umiejętności. Jest na dobrej drodze, aby iść przed siebie i już nie spoglądać w tył - podsumował Jan Szturc.

Rozmawiał Zbigniew Czyż

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 Ekstra - Zaskakujący finisz Ekstraklasy

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

d
dyrechtor rydzyk
...Cała prawda o polskich skokach...

PINIEDZY N I E MA! USTAWIC SIE W KOLEJCE DO LIZANIA ODBYTU NIEMCOM!
T
To Ja
3 stycznia, 20:16, To Ja:

"16. miejsce Aleksandra Zniszczoła i 18. Kamila Stocha ocenić trzeba jako dobre wyniki. Przyzwoicie zaprezentował się 25. Jakub Wolny"

To prawda, jak na 40-letnich emerytów to faktycznie dobrze i przyzwoicie, tak trzymać.

dokładnie

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl