Lisek był w znakomitym nastroju przed finałem. Podczas prezentacji wykonał efektowne salto. Po gładkim zaliczeniu 5,55 strącił jednak poprzeczkę na wysokości 5,70. Po konsultacji ze sztabem postanowił zrezygnować z drugiego podejścia na rzecz 5,80. To była dobra decyzja, bo udało się za pierwszym razem, co pozwoliło mu awansować na czwarte miejsce.
Przed finałem 28-letni Lisek zapowiedział, że bije się o drugie lub trzecie miejsce. Poza zasięgiem uznał rywalizację z rekordzistą świata, Armandem Duplantisem, który zaliczył 6,18 w Glasgow w lutym zeszłego roku i dziś był murowanym faworytem do złota. - Jest w piekielnej formie - mówił o Szwedzie Polak po sobotnich eliminacjach.
Niestety, Lisek trzykrotnie strącił poprzeczkę na wysokości 5,87 i odpadł z walki o medal. - Walczyłem do ostatniej wysokości. Dałem z siebie wszystko, co mogłem. Rywalizacja była na bardzo wysokim poziomie. Cieszę się, że byłem częścią tego wydarzenia - mówił po konkursie Lisek dla TVP Sport.
Przypomnijmy, że w eliminacjach Lisek zaliczył dopiero trzecią próbę na wysokości 5,75. Podobnie było z 5,65. Na tym etapie odpadli pozostali Polacy: Paweł Wojciechowski (5,30) oraz Robert Sobera (5,65).
W 2016 roku Lisek zajął czwarte miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Zaliczył wóczas 5,75. W światowym rankingu szczecinianin zajmuje trzecie miejsce. Pierwszy jest wspomniany Duplantis, a drugi Amerykanin Sam Kendricks, którego z Tokio wyeliminował koronawirus.

