Tragedia, która przed kilkoma dekadami wstrząsnęła Bydgoszczą: skok z okna i śmierć w syrence

Mariusz Grabowski
Potomków do chrztu woził osobiście ojciec Tadeusza, dumny posiadacz samochodu osobowego marki Syrena. Po zdobyciu prawa jazdy z pojazdu zaczął korzystać także Tadeusz. Zdjęcie ilustracyjne
Potomków do chrztu woził osobiście ojciec Tadeusza, dumny posiadacz samochodu osobowego marki Syrena. Po zdobyciu prawa jazdy z pojazdu zaczął korzystać także Tadeusz. Zdjęcie ilustracyjne fot. Carvosh, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0>, via Wikimedia Commons
W czasach PRL-u była to głośna sprawa, a tragedia małżeństwa D. była szeroko komentowana wśród mieszkańców.

Początek tej historii był jednak radosny. Kiedy Tadeusz D. wrócił do domu po odbyciu służby wojskowej, niemal natychmiast oznajmił rodzicom, że ma zamiar się ożenić. Jego wybranką była Aleksandra Z.

Na początku marzenia

Po ślubie młoda para zamieszkała w domu państwa D., jako że ojciec Tadeusza, Tadeusz D., należał do bardziej majętnych bydgoszczan. Był rzemieślnikiem i miał też odziedziczony po przodkach duży dom.

Tadeusz nie podjął po wojsku pracy, zaczął się szykować do przejęcia po ojcu w przyszłości zakładu. Uczył się więc jego fachu i zajmował się częściowo prowadzeniem zakładu. Wkrótce na świecie pojawiło się pierwsze, a potem drugie dziecko. Potomków do chrztu woził osobiście ojciec Tadeusza, dumny posiadacz samochodu osobowego marki Syrena. Po zdobyciu prawa jazdy z pojazdu zaczął korzystać także Tadeusz.

Wyprowadzka

Jednak w rzeczywistości było inaczej. Okazało się bowiem stosunkowo szybko, że zarówno Tadeusz, jak i Aleksandra posiadali silne osobowości. Z tego powodu z czasem coraz częściej zaczynało dochodzić w małżeństwie do kłótni, a potem do rękoczynów.

Kiedy przemoc w małżeństwie stała się już praktycznie codziennością, a Tadeusz coraz częściej zaczął topić swoje smutki w alkoholu, Aleksandra D. spakowała się i z dziećmi uciekła do rodziców. Po pewnym czasie wróciła, ale obiecana sielanka trwała jednak tylko parę tygodni. Potem wszystko wróciło do normy. Aleksandra znów zaczęła grozić rozwodem.

Był ponury listopadowy dzień, gdy rodzice Tadeusza wyszli do znajomych. Wieczorem, kiedy wrócili, młodych nie było w domu. Na podwórku nie było również samochodu. Następnego dnia rodzice Tadeusza, pełni obaw, powiadomili milicję. Ta ustaliła, że żadnego wypadku z udziałem syreny nikt nie zgłaszał. Po południu rozpoczęto oficjalnie poszukiwania zaginionych.

Tragiczny skok

Tego samego dnia na jednej z głównych bydgoskich ulic przypadkowi przechodnie ujrzeli mrożącą krew w żyłach scenę. Młody mężczyzna spadł z dużej wysokości na chodnik. Otwarte okno na poddaszu nad drugim piętrem wskazywało miejsce. Jak wynikało ze znalezionych przy zwłokach dokumentów, był to Tadeusz D.

Późnym wieczorem na jednej z leśnych dróg pod miastem milicjanci w radiowozie odnaleźli stojącą syrenkę. Wewnątrz otwartego pojazdu leżała kobieta. Była to Aleksandra D. Nie żyła prawdopodobnie od poprzedniego wieczoru.

Biegli szybko orzekli na podstawie śladów na ciele, że przed śmiercią została uduszona. Przyczyny i przebieg zdarzenia pozostały na zawsze okryte tajemnicą.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl