Tragedia w Prusicach. Dzisiaj pogrzeb 5-letniej Kingi, 9-letniego Juliana i ich babci - Grażyny. Jest ważny apel rodziny

Tragedia w Prusicach. Funkcjonariusz strzelał do własnej rodziny, dwie osoby nie żyją.
Tragedia w Prusicach. Funkcjonariusz strzelał do własnej rodziny, dwie osoby nie żyją. Jarosław Jakubczak
Nowe fakty dotyczące dramatycznych wydarzeń w Prusicach. Do tragedii doszło w piątek (28 marca) wieczorem w Prusicach, w powiecie trzebnickim. W jednym z budynków, na osiedlu domów jednorodzinnych, funkcjonariusz straży więziennej strzelał do domowników, w tym do własnych dzieci. Dwie osoby nie żyją, kolejne dwie, w tym napastnik, walczą o życie.

Rodzina apeluje w sprawie pogrzebu

Uroczystości pogrzebowe Kingi, Juliana oraz ich babci - pani Grażyny odbędą się 8 kwietnia (wtorek) o godzinie 14. w Wieruszowie w kościele św. Stanisława na ul. Warszawskie 93a. Na stronie parafii pojawił się apel rodziny z prośbą o uszanowanie prywatności i nierejestrowanie pogrzebu.

- Uprzejmie prosimy w imieniu rodziny, by uszanować ich wolę do możliwości godnego i spokojnego pożegnania bez udziału mediów. Prosimy o nie rejestrowanie i nie publikowanie obrazów z tego wydarzenia - apeluje Parafia p.w. św. Stanisława w Wieruszowie.

AKTUALIZACJA, sobota (5 kwietnia) godz. 14.05

Uroczystości pogrzebowe dwójki dzieci - Kingi, Juliana oraz ich babci - pani Grażyny odbędą się 8 kwietnia (wtorek) o godzinie 14. w Wieruszowie w kościele św. Stanisława na ul. Warszawskie 93a. Po mszy odbędzie się przejście na cmentarz parafialny przy ul. Cmentarnej 13.

- Ich odejście pozostawiło pustkę w sercach wielu z nas. W dniu pogrzebu uczcijmy pamięć o nich minutą ciszy - przekazał burmistrz gminy Prusice Igor Bandrowicz.

Poniżej informacje na temat tej tragedii.

Tragedia w Prusicach. Funkcjonariusz strzelał do własnej rodziny, dwie osoby nie żyją.
Tragedia w Prusicach. Funkcjonariusz strzelał do własnej rodziny, dwie osoby nie żyją.
Jarosław Jakubczak / Polska Press

AKTUALIZACJA, wtorek (1 kwietnia) godz. 11.05

Sąd Okręgowy we Wrocławiu przychylił się do wniosku prokuratury o areszt dla Adama Sz. Zabójca z Prusic zostanie zatrzymany na trzy miesiące, gdy wyjdzie ze szpitala. Postanowienie wydano bez przesłuchania i bez obecności podejrzanego, co w szczególnych przypadkach dopuszczają przepisy.

- Przepis ten wskazuje, że skierowanie takiego wniosku może nastąpić bez przesłuchania podejrzanego, gdy ogłoszenie mu postanowienia o przedstawieniu zarzutów i przesłuchanie, nie jest możliwe ze względu na stan zdrowia. W takim wypadku należy ogłosić postanowienie o przedstawieniu zarzutów i przesłuchać podejrzanego w terminie siedmiu dni od ustania okoliczności uniemożliwiającej wykonanie tych czynności – mówi Karolina Stocka-Mycek, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

AKTUALIZACJA, poniedziałek (31 marca) godz. 16.05

Zakończyła się walka o życie chłopca, który został postrzelony w Prusicach przez swojego ojca. Chłopiec nie przeżył. Doniesienia oficjalnie potwierdziła nam Agnieszka Czajkowska – Masternak, rzeczniczka szpitala im. Marciniaka we Wrocławiu, gdzie w stanie krytycznym trafiło dziecko. 9-latek miał ranę głowy. Od piątku (28 marca) przebywał na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii dziecięcej.

AKTUALIZACJA, poniedziałek (31 marca) godz. 12.45

W Studiu "Gazety Wrocławskiej" gościliśmy dr hab. Adama Czabańskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, które zajmuje się samobójstwami. Poprosiliśmy go o komentarz dotyczący tragicznych zdarzeń z Prusic. Spytaliśmy, czy można mówić o dramacie, który się tam rozegrał, jako o samobójstwu rozszerzonym. 

- Powoli staramy się odchodzić od tego określenia. Tu możemy mówić o samobójstwie poagresyjnym. Człowiek najpierw kogoś zamordował, a później odebrał sobie życie. W Polsce takie przypadki należą raczej do rzadkości. Mamy kilka incydentów rocznie, gdzie np. w Japonii jest ich około 200 - tłumaczy dr hab. Adam Czabański, prezes Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. - Charakterystyczne w takich sytuacjach jest to, że agresorem są zazwyczaj mężczyźni. Mają różne powody. Może być to np. zemsta na partnerce, z którą się rozstaje. Ta chęć zemsty bywa większa niż chęć przetrwania. Poza tym, później pojawia się poczucie winy. We Francji prowadzono badania, z których wynika, że w większości przypadków po zamordowaniu swoich bliskich mijają maksymalnie trzy godziny do czasu, gdy sprawca sam odbiera sobie życie. Oczywiście zdarzają się także takie sytuacje, gdy dzieje się to natychmiast po egzekucji - dodaje.

od 12 lat

AKTUALIZACJA, poniedziałek (31 marca) godz. 8.15

Śledczy zaplanowali na dziś przesłuchanie żony 51-latka, który w piątek (28 marca) strzelał do swojej rodziny. Jak przekazuje rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, czynności mogą zostać przesunięte z powodu stanu zdrowia kobiety. Przypominamy, że mężczyzna miał zastrzelić jej matkę oraz ich córkę. Postrzelił również syna.

- Za kilka godzin ma zostać podjęta decyzja, czy zostanie stwierdzona śmierć mózgowa dziecka - przekazuje Karolina Stocka-Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

51-latek próbował popełnić samobójstwo. Jego stan jest ciężki, ale bez zmian.

AKTUALIZACJA, sobota, godz. 17:00

Jak informuje wiceminister sprawiedliwości, Maria Ejchart, Służba Więzienna prowadzi czynności sprawdzające w sprawie tragedii w Prusicach. Strzały, które doprowadziły do śmierci teściowej i córki funkcjonariusza SW miały paść z jego prywatnej broni. Żona napastnika, również pracująca w tej służbie, korzysta z pomocy psychologicznej.

AKTUALIZACJA, sobota, godz. 13:00 - Tragedia w Prusicach, na miejscu wciąż pracują śledczy

W sobotę, około południa, na miejscu tragedii nadal pracowali śledczy. Mieszkańcy Prusic, sąsiedzi rodziny, w której doszło do tragedii, w rozmowach z dziennikarzami wspominają podobną tragedię, do jakiej doszło w 2005 roku w tej miejscowości. Wówczas to strażnik graniczny zastrzelił członków swojej rodziny. Teraz do własnej rodziny strzelał strażnik więzienny pracujący w zakładzie karnym przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu, mieszkający w Prusicach.

Na ul. Sosnowej, gdzie stoi dom, w którym doszło do podwójnego zabójstwa, nasz reporter rozmawiał z mężczyzną, który zna bliższe okoliczności w tej tragedii, ale chce pozostać anonimowy.

Rodzina wprowadziła się do nowo wybudowanego domu około 10 lat temu. W piątkowy wieczór 51-letni mężczyzna zabił swoją teściową i córeczkę
Rodzina wprowadziła się do nowo wybudowanego domu około 10 lat temu. W piątkowy wieczór 51-letni mężczyzna zabił swoją teściową i córeczkę
Jarosław Jakubczak

- Feralnego wieczoru, sąsiad - funkcjonariusz straży więziennej - pokłócił się z teściową. W domu doszło do awantury. Żona strażnika wybiegła do sąsiadki, a gdy wróciła na miejsce, znalazła ciała swoich bliskich i rannego męża oraz 9-letniego synka - relacjonuje nasz rozmówca. Wspomina jednak, że na co dzień to była spokojna rodzina. - Wprowadzili się jakieś 10 lat temu do nowo wybudowanego domku. Nie mam pojęcia, dlaczego sąsiad zdecydował się na tak desperacki krok. Może był pijany albo pod wpływem jakichś używek? Pewnie będą to sprawdzać - dodaje mieszkaniec Prusic.

Zapytany o 51-mężczyznę, który zaczął strzelać do swojej rodziny, a później próbował zabić siebie, pracownik okolicznej stacji paliw przyznaje, że ostatnio coś było nie tak.

- Widywałem go na stacji, często tankował u nas samochód. Dzień przed tragedią kupował również alkohol. Rzeczywiście, jak sobie teraz przypominam, to już wtedy zachowywał się, jakby był czymś zdenerwowany - mówi reporterowi Gazety Wrocławskiej.

W sobotę około południa, na miejscu tragedii w Prusicach, wciąż pracowali śledczy.
W sobotę około południa, na miejscu tragedii w Prusicach, wciąż pracowali śledczy.
Jarosław Jakubczak

AKTUALIZACJA, sobota, godz. 8:00 - Koszmar w Prusicach, co się tam wydarzyło?

Oto najnowsze informacje dotyczące tragedii, do której doszło w domu przy ul. Sosnowej w Prusicach na Dolnym Śląsku.

W piątek wieczorem, 51-letni strażnik więzienny najpierw oddał strzał z broni do swojej teściowej. 71 - letnia kobieta zginęła na miejscu.

Następnie napastnik poszedł do pokoju swoich dzieci, i oddał strzały w ich kierunku. 5 - letnia córka zginęła na miejscu, a 9-letni syn w krytycznym stanie trafił do szpitala śmigłowcem LPR.

- Następnie, funkcjonariusz straży więziennej próbował popełnić samobójstwo. Strzelił sobie w głowę i także w krytycznym stanie został zabrany do szpitala karetką - wyjaśnia przebieg wydarzeń Karolina Stocka - Mycek z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Z wcześniejszych ustaleń Gazety Wrocławskiej wynikało, że w trakcie całego zajścia, w domu przebywała też żona napastnika. Dlaczego mąż nie oddał strzałów w jej kierunku? Nasi informatorzy twierdzili, że miał jej powiedzieć: "Masz żyć i cierpieć", chwilę przed samobójczym strzałem. Tej wersji oficjalnie nikt nie potwierdza.

Wiadomo natomiast, że to żona napastnika wezwała pomoc. Kobieta jest objęta pomocą psychologa.

Wczoraj wieczorem byliśmy na miejscu tragedii, tak pisaliśmy o tej sprawie w piątek:

Do tragedii doszło w domu na ul. Sosnowej w Prusicach. To krótka uliczka na osiedlu domów jednorodzinnych.

Nasz reporter, który jest na miejscu tragicznych wydarzeń ustalił nieoficjalnie, że strażnik więzienny, mężczyzna w średnim wieku, strzelił do teściowej i dwójki własnych dzieci.

Kobieta i jedno z dzieci zginęli na miejscu. Drugie dziecko walczy o życie. W krytycznym stanie zostało zabrane do szpitala śmigłowcem LPR.

Strażnik następnie postrzelił się w głowę i również w stanie krytycznym został przetransportowany do szpitala karetką.

– Wszystko działo się w obrębie jednej rodziny. Niestety, dwie osoby nie żyją: osoba dorosła i dziecko. Kobieta, która nie brała bezpośredniego udziału w tym zdarzeniu, ale jest członkiem rodziny, została objęta opieką psychologa. Na miejscu pracują śledczy – poinformowała st. asp. Aleksandra Pieprzycka z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.

Policjanci pracujący na miejscu, na chwilę obecną, nie udzielają żadnych informacji. Te będzie można uzyskać w kolejnych dniach od prokuratury.

Tragedia w Prusicach. Funkcjonariusz strzelał do własnej rodziny, dwie osoby nie żyją.

Tragedia w Prusicach. Dzisiaj pogrzeb 5-letniej Kingi, 9-let...

O tragedii jako pierwsze informację podało radio RMF FM.

Tu doszło do tragedii:

Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl