Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym odpowie 21-latek z Poznania.
Taki zarzut postawiła mu leszczyńska prokuratura. Choć kierowca wiedział, że jego auto nie jest sprawne, przekroczył prędkość i podczas niebezpiecznego manewru wyprzedzania stracił panowanie nad kierowcą i wypadł z drogi.
Do wypadku w Lesznie doszło w sobotę nad ranem. Na ulicy Obrońców Lwowa samochód, który prowadził 21-letni kierowca najpierw zjechał na chodnik, później uderzył w betonowy płot, a następnie w latarnię. Subaru podróżowało pięć osób. Wszyscy wracali z dyskoteki do Poznania.
W wyniku tego tragicznego wypadku zmarły dwie młode kobiety - jedna z nich zginęła na miejscu, druga zmarła po kilku godzinach w szpitalu. Kolejny pasażer nadal znajduje się pod opieką lekarzy. Jest w stanie ciężkim. Na miejscu przez prawie cztery godziny pracowały m.in. trzy zastępy straży pożarnej.
21-latek z Poznania przyznał się do winy i został już tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. Grozi mu do 8 lat więzienia. Badanie, które wykonali policjanci wykazało że mężczyzna był trzeźwy.
Prokuratura nie ma wątpliwości, co do winy kierowcy.
- Kilkaset metrów wcześniej samochód został zatrzymany do rutynowej kontroli przez drogówkę. Policjanci stwierdzili znaczne zużycie bieżnika opon i zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu. Wydali pozwolenie jedynie na dojazd do domu i nakaz przeprowadzenia badań technicznych. Mężczyzna nie dostosował się do żadnego z zaleceń policjantów – mówi prok. Michał Smętkowski z Prokuratury Rejonowej w Lesznie.