- Aczkolwiek myślę, że z przebiegu spotkania remis jest chyba sprawiedliwy, bo tak naprawdę w pierwszej połowie dopisało nam szczęście - była poprzeczka, był słupek - analizował Bobla, mówiąc o szansach olsztynian. - Natomiast myśmy też mieli idealną okazję, w której nasz kapitan Krzysztof Świątek szedł z piłką w sytuacji praktycznie dwóch na jednego. Nie dograł, stało się, jak się stało...
Druga połowa zaczęła się dla krakowian źle; po zagraniu ręką Dawida Kubowicza goście mieli rzut karny, wykorzystali go. Ale gdy piłkarze Hutnika otrząsnęli się po stracie i zaczęli mocniej atakować - szybko po rzucie rożnym wyrównali. Celnie zagłówkował... Dawid Kubowicz.
Szkoleniowiec Hutnika komentuje: - W drugiej połowie zrobiliśmy korekty w ustawieniu, gra w naszym wykonaniu na pewno wyglądała zdecydowanie lepiej, parliśmy, chcieliśmy ten mecz wygrać. Aczkolwiek popsuło naszą sytuację to, że zaraz po przerwie straciliśmy gola. I nie ukrywam, widać było na boisku, że morale zawodników trochę spadło. Dążyliśmy jednak do tego, żeby wyrównać. I zdobyć komplet punktów, to niestety się nie udało. Ale uważam, że graliśmy z solidną drużyną, walczącą o awans i toczyliśmy z nią bój jak równy z równym. To dobry prognostyk na przyszłość. No, ale warunek jest taki, że trzeba się utrzymać w lidze.
Dwie kolejki przed końcem rozgrywek nowohucki zespół ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. I trudno wyobrazić sobie aż tak czarny dla Hutnika (39 pkt) scenariusz, w którym wyprzedzą go zarówno Zagłębie II Lubin (35), Radunia Stężyca (35) i będący już "pod kreską" Górnik Polkowice (34).
- Piłka uczy pokory, naprawdę - mówi Bartłomiej Bobla. - Po ośmiu spotkaniach w ekstraklasie Wisła Płock była liderem, dzisiaj drży o utrzymanie. Dlatego dopóki nie mamy stuprocentowej pewności, że jesteśmy utrzymani, to trzeba podchodzić do tego chłodno.
Dodaje: - Ja wiem, jaki mamy rozkład w końcówce sezonu, wiem z kim gramy. Gramy z rezerwami Śląska i mogę sobie wyobrazić taki scenariusz, że Śląsk Wrocław utrzymuje się w ekstraklasie i zrobi wszystko, żeby do tego utrzymać drugą ligę. A następne spotkanie mamy ze Zniczem, który walczy o baraże o awans do I ligi. Więc ten nasz terminarz nie jest taki prosty. A na razie, co powiedziałem po meczu zawodnikom w szatni, celu nie zrealizowaliśmy.
Nie da się jednak ukryć, że Hutnik jest dziś zupełnie innym, dużo mocniejszym zespołem od tego, który Bobla przejmował na początku października ubiegłego roku. Mocno stoi w konfrontacji z rywalami o różnej sile, widać w grze drużyny znacznie więcej pewności siebie. Prawda też jest taka, że zespół jest silniejszy personalnie. Obserwatorzy meczów nowohuckiej drużyny pewnie pamiętają słabą, niedoświadczoną defensywę z jesieni, teraz to naprawdę solidna formacja - do czego przyczyniły się przed rundą wiosenną transfery, no i to, że sprowadzeni zawodnicy wkomponowali się w drużynę, są realnymi wzmocnieniami.
- Myślę, że wykonaliśmy bardzo dobrą robotę zimą. Aczkolwiek uważam, że aby dobrze się przygotować zimą, mieć dobry start w tej rundzie, dużo dała nam zdobycz punktowa, gdy tu przyszedłem, te dziewięć punktów z końcówki jesieni. Bo to tak naprawdę dało nam tlen i mogliśmy realnie bić się o utrzymanie. To był skarb, to był skarb... Wtedy, można powiedzieć, wycisnęło się z tej drużyny maksa - ocenia Bobla. - I podkreślam, dało to dobrą chęć do roboty zimą, sparingi napawały optymizmem. Myślę, że zdobycz punktowa, którą teraz mamy i to, jak mecze się toczą - bo gramy praktycznie jak równy z równym z drużynami, które walczą o wyższe cele niż my - to jest na pewno dobry prognostyk. I cieszymy się, aczkolwiek, tak jak mówię, jeszcze coś nam brakuje do utrzymania.
W najbliższą niedzielę 28 maja, w przedostatniej kolejce, Hutnik zmierzy się we Wrocławiu z rezerwami Śląska. Sezon zakończy "domowym" meczem ze Zniczem Pruszków 4 czerwca.
