Chciałem podziękować Wiśle, że dała nam możliwość uczestniczenia w takim evencie – mówił na pomeczowej konferencji Marek Zub, trener rzeszowian.
– Sam jestem trochę wzruszony, myśląc przede wszystkim o Kubie, o Wiśle, bo mam sentyment do tego klubu i miasta. Cieszę się, że zagraliśmy w tym meczu. Nie wiem, kto ustalał terminarz, ale dzięki jego decyzji nasi młodzi piłkarze mieli okazje przeżyć coś szczególnego.
Szkoleniowiec biało-niebieskich przyznał, że miejscowa widownia nie mogła mieć pełnej satysfakcji z końcowego wyniku.
Wiem, że trochę popsuliśmy całe wydarzenie. Nie było pełnego fanu, ale my też mamy swoje cele. Cieszy, że przy takiej publiczności, w takiej aurze mogliśmy budować i konsolidować zespół przed kolejnymi pojedynkami. To było bardzo istotne, zważywszy na to, że start do sezonu nie wyglądał zbyt okazale.
komentował coach stalowców
Remis na boisku jednego z głównych kandydatów do awansu jest dla Stali sukcesem. A do tego końcem niemocy, bo drużyna nie ma już zera po stronie punktowych zdobyczy.
- Gra się o zwycięstwo, ale mecz chwilami wyglądał na jednostronny. Cóż, nie mamy jeszcze możliwości, potencjału, aby próbować innej piłki. Z drugiej strony mieliśmy swój plan na mecz. Żałuję ostatniej sytuacji Jesusa, który mógł rozstrzygnąć mecz w ostatniej minucie. Tak czy owak, ten punt jest po dwóch meczach bez żadnej zdobyczy jest dla nas cenny – podsumował Marek Zub.
Zabrakło jednego, ale najważniejszego, umieszczenia piłki w bramce rywala. 94 niebezpieczne ataki to duża liczba. Brakuje skuteczności, ale cieszy, że te sytuacje stwarzamy. Jeśli tylko piłkarze będą się lepiej rozumieli, będziemy przekuwać w gole i punkty.
podkreślał Radosław Sobolewski, trener wiślaków
