Były ochroniarz ujawnia: Tak wyglądały przygotowania do wizyty Putina na Krymie
Kulisy sprawy w rozmowie z niezależną telewizją Dożd ujawnił Witalij Briżatyj. To były pracownik Federalnej Służby Ochrony, który strzegł daczy rosyjskiego prezydenta na zaanektowanym Krymie, a który po inwazji na Ukrainę zdecydował się na ucieczkę z kraju. Obecnie mieszka w Ekwadorze.
Z relacji mężczyzna wynika, że urodził się na Krymie. Stamtąd pochodzi również jego żona Anna. Z tego właśnie powody po zdecydowali się przeprowadzić na półwysep po jego aneksji przez Rosję w 2015 roku. Początkowo pracował tam w jednostce specjalnej rosyjskiej policji OMON. Następnie podjął zatrudnienie w Federalnej Służbie Ochrony, która zapewnia bezpieczeństwo najwyższym władzom państwowym. Do jego obowiązków należała ochrona daczy Władimira Putina w miejscowości Oliwa. I to o okolicznościach związanych z wizytami w tym miejscu rosyjskiego prezydenta opowiedział Briżatyj.
– Putin nie ufa nikomu, nawet ochroniarzom, którzy mogą nie wiedzieć, gdzie konkretnie się znajduje, czy jest w pobliżu czy nie – powiedział.
Jak dodał, pracownicy ochrony mogą otrzymać informację, że przywódca przebywa akurat w tym miejscu, "wszyscy biegają, jest zamieszanie, ale on może być w tym czasie zupełnie gdzie indziej".
Jedyną jednostką, do której jakiekolwiek zaufanie ma rosyjski prezydent jest - zdaniem mężczyzny - specjalny pododdział Federalnej Służby Ochrony - Służba Bezpieczeństwa Prezydenta. Jego funkcjonariusze towarzyszą Putinowi podczas wyjazdów, a w regionach przygotowują wszystko, co niezbędne do jego wizyty.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
"Putin bardzo boi się o swoje życie"
Mężczyzna opowiedział dziennikarzom, że przed przybyciem Władimira Putina na Krym, jego przylot zapowiadany jest jednocześnie na dwóch oddalonych od siebie o ponad 100 kilometrów lotniskach - w Sewastopolu i Symferopolu.
– W miejsca te zlatują się śmigłowce, przybywają konwoje Gwardii Narodowej, a prezydent może wcale nie przylecieć samolotem – powiedział mężczyzna, dodając, że Putin może przybyć zupełnie innym środkiem transportu, np. drogą morską.
Jak podkreślił były ochroniarz, środki te wynikają z faktu, że Putin "bardzo boi się o swoje życie".
Innym dowodem na tę tezę ma być fakt, że kiedy rosyjski przywódca przyjeżdżał do Sewastopola, tamtejszy gubernator Michaił Razwożajew musiał odbywać kilkutygodniową kwarantannę. Jak zapewnił mężczyzna, to się nie zmieniło.
Ostatnie słowa przed odejściem ze służby
Decyzję o rezygnacji z pracy w Federalnej Służbie Ochrony Witalij Briżatyj podjął po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Cały proces związany z zakończeniem służby zajął mu około ośmiu miesięcy. W tym czasie przełożeni grozili mu wysłaniem na wojnę. Ostatnie słowa jakie od nich usłyszał brzmiały: "Powodzenia na froncie".
Ostatecznie tak się nie stało, ponieważ mężczyzna zdołał uciec z Rosji.
tvn24.pl, o2.pl

rs