Złodziejski tupet i pazerność na forsę zaprowadziły Piotra Cz., operatora maszyn w firmie G., przed oblicze prokuratora. Wpadł przy wypłacie pieniędzy z konta założonego na dowód skradziony Adamowi D. Pracownik banku zaproponował mu kredyt gotówkowy, a Cz. nie potrafił odmówić i złożył wniosek. Kiedy przyszedł po gotówkę, czekała już na niego policja, bo wyszło na jaw, że klient posłużył się skradzionym dokumentem.
Zobacz także: Przebudowa placu Chrapka w Toruniu. Pierwsze zmiany
Do granic możliwości
Wykorzystał zabrany koledze dokument do granic możliwości. Szedł na bezczelnego, czyli na tzw. wydrę. Na początek zawarł umowę z T-Mobile Polska SA na świadczenie usług telekomunikacyjnych i zafundował sobie komórkę za 2600 zł. Następnego dnia zaciągnął w Santander Bank kredyt konsumpcyjny, który przeznaczył na zakup notebooka za 3600 zł. Dzień później zafundował sobie w banku BGŻ Paribas kartę kredytową z limitem 2500 zł i natychmiast ten limit wykorzystał.
Ile zarabiają lekarze żołnierze, policjanci, nauczyciele LIS...
Dwa dni odpoczął i znów zabrał się do roboty. Założył na skradziony dowód konto osobiste w Raiffeisen Banku, a w firmie Kredittech Polska złożył wniosek na 3000 zł pożyczki. Za pośrednictwem Internetu pozyskał 2000 zł pożyczki z IPF Polska w ramach „happy pożyczki”. Zrobił sobie dwa dni przerwy i znów ruszył do boju o kasę.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>
Dostał 1200 zł pożyczki z Vivus Finanse. Jeszcze tego samego dnia zawnioskował o dodatkowe 1300 zł i też je dostał. Kolejny dzień też obfitował w wyłudzoną na dowód kolegi kasę. Piotr Cz. dostał 2000 zł pożyczki w firmie Wonga pl. Złożył jeszcze wniosek o 4500 zł pożyczki w spółce Zaplo i kolejny we Friendly Finanse Poland, ale ich nie odebrał. Wpadł na gorącym uczynku, przyznał się do winy i poddał dobrowolnej karze.
Dostał wyrok: dwa lata ograniczenia wolności, połączony z obowiązkiem 20 godzin nieodpłatnej pracy społecznej miesięcznie i nakaz naprawienia szkód wyrządzonych bankom i firmom telekomunikacyjnym. Wrócił do pracy (operatora maszyn) w tym samym zakładzie, gdzie pracował okradziony z dowodu Adam K.
- Nie powiedział mi nawet „przepraszam”, a do jednego z pracowników rzekł, że to moja wina, bo zgubiłem dowód - poskarżył się K. prokuratorowi i poprosił, by ten w jego imieniu wystąpił do sądu z pozwem cywilnym o zadośćuczynienie. - W związku z tą sprawą miałem dużo stresów. Składałem wyjaśnienia w kwestii wszystkich pożyczek i ponosiłem koszty podróży, a nadto to wszystko przyczyniło się do mojego rozwodu, bo żona powiedziała, że nie będzie spłacać czyichś pożyczek.
Bezprawne czyny
Adam K. znalazł zrozumienie w prokuraturze, która w jego imieniu wystąpiła do sądu z pozwem o naprawienie szkody. I w sądzie, gdzie zasądzono od Piotra Cz. na rzecz Adama K. 5600 zł zadośćuczynienia.
Takie posiłki dostają niektórzy pacjenci. Nie do wiary czym ...
Sąd tak to uzasadnił: „Nie ulega wątpliwości, że czyny zabronione, których dopuścił się pozwany, były bezprawne. Doprowadziły one do naruszenia dóbr osobistych powoda i jego dobrego imienia oraz poszanowania jego prywatności. Ponadto liczne wezwania od wierzycieli były dla niego stresujące i zdaniem powoda przyczyniły się do rozpadu jego małżeństwa. Piotr Cz. nigdy nie przeprosił za czym, którego się dopuścił, wręcz twierdził, że Adam K. sam jest sobie winien. Taka postawa wskazuje, że Piotr Cz. nie wyciągnął żadnych wniosków z przeprowadzonego postępowania karnego. Zasadne jest zatem, by prokurator dopilnował, aby pokrzywdzony uzyskał zadośćuczynienie finansowe”.
Tę sentencję cytujemy obszernie po to, by Czytelnicy, którym przydarzy się podobna historia, wiedzieli, że mogą liczyć na pomoc prokuratura w uzyskaniu finansowej rekompensaty za wyrządzone im szkody. A o tym, jak duże mogą to być szkody, świadczy tempo, z jakim złodziej dowodu brał kolejne kredyty.