Amerykańskie czołgi Abrams M1A1 miały siać spustoszenie w szeregach rosyjskich oddziałów. Stało się jednak inaczej, po krótkim ich pobycie na froncie trzeba było je wycofać.
Zawiniły czołgi, czy taktyka?
Stany Zjednoczone wysłały na Ukrainę 31 Abramsów w styczniu 2023 roku. Weszły one do walki w lutym tego roku. Pierwszy materiał wideo ukazał się 25 lutego, kiedy czołgi zadały spore straty Rosjanom. Potem jednak było coraz gorzej. W krótkim czasie Rosjanie zniszczyli pięć maszyn. Decyzja o wycofaniu reszty zapadła po tym, jak mrowie rosyjskich dronów zaczęło atakować Abramsy, wykrywając ich słabe punkty.
Urzędnicy Pentagonu twierdzą, że częściowo o wycofaniu czołgów zdecydowała nowa taktyka rosyjskich dronów. Rosjanie rzucali ogromne ilości tego sprzętu do ataku, przed którym warte dziesięć milionów za sztukę czołgi były praktycznie bezbronne.
Bezradne na otwartym terenie
Rozprzestrzenianie się dronów oznacza, że „nie ma otwartego terenu, po którym można przejechać bez obawy, że zostanie wykryty” – powiedział jeden z pracowników Pentagonu. „Będziemy współpracować z ukraińskimi partnerami w terenie, aby pomóc im przemyśleć, w jaki sposób mogliby wykorzystać czołgi w zmienionym środowisku”.
Rosjanie wyciągnęli wnioski z porażek na froncie, kiedy to Ukraińcy niszczyli ich czołgi i inny sprzęt opancerzony w atakach z użyciem dronów.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
