Raport ekspertów portalu RynekPierwotny.pl potwierdza, że w kilku aglomeracjach dzietność jest wysoka jak na polskie warunki. Znaczenie tracą natomiast regiony tradycyjnie cechujące się dużą liczbą urodzeń.
Czym jest wskaźnik dzietności? GUS pod tym pojęciem rozumie „liczbę dzieci, które urodziłaby przeciętnie kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (15-49 lat) przy założeniu, że w poszczególnych fazach tego okresu rodziłaby z intensywnością obserwowaną w badanym roku”. Największymi wynikami wyróżniają się głównie okolice dużych aglomeracji. Najwyższy wskaźnik dzietności z 2020 roku, GUS odnotował w następujących podregionach:
- gdański – 1,75
- poznański – 1,68
- warszawski wschodni – 1,67
- leszczyński – 1,61
- warszawski zachodni – 1,59
- nowosądecki – 1,59
- Warszawa – 1,58
- chojnicki – 1,56

O przodownictwie aglomeracji nad mniejszymi regionami świadczy też na przykład, że w 2019 roku w Poznaniu i powiecie poznańskim urodziło się więcej dzieci niż w całym województwie świętokrzyskim, które zmaga się z demograficznym regresem. Jak zresztą prawie cała „ściana wschodnia”.
Porównanie wyników z 2002 r. i 2020 r. pokazuje, że tzw. ściana wschodnia popadła w regres dotyczący liczby urodzeń. Wyjątek stanowią najbliższe okolice miast wojewódzkich. Na czoło wysunęły się regiony przyciągające młode osoby lepszą sytuacją na rynku pracy i ofertą edukacyjną. Ta zmiana będzie bardzo ważna w kontekście przyszłości rynków mieszkaniowych, nawet wziąwszy pod uwagę mobilność młodych Polaków.
mac
