- Sprawa dotyczy miejscowego urzędu, miejscowych funkcjonariuszy publicznych, urzędników gminnego ośrodka pomocy społecznej, tutejszych kuratorów sądowych, dlatego też zasadne było przeniesienie śledztwa do innej prokuratury, by uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o stronniczość - tłumaczy wniosek Marcin Bobola, szef brzozowskiej prokuratury.
Dodaje też, że to będzie bardzo obszerne śledztwo, dlatego też należało je powierzyć jednostce, dysponującej większymi możliwościami niż prokuratura rejonowa.
„Sprawa Izdebek” wstrząsnęła krajową opinią społeczną. Przypomnimy - w połowie listopada ub. r. zaginął 12-letni Daniel. Przez dwa dni poszukiwała go policja, straż, służby ratownicze i mieszkańcy Izdebek. Odnalazł się w lesie wychłodzony, ale bez obrażeń.
Odnaleziono 12-letniego Daniela z Izdebek! [ZDJĘCIA, WIDEO]
Ten incydent kazał śledczym bliżej przyjrzeć się funkcjonowaniu rodziny z dziesięciorgiem dzieci. W czasie przeszukania ich domu znaleziono zakrwawioną bieliznę dziewczęcą, były i inne poszlaki, sugerujące, że 37-letni Krzysztof S. mógł dopuścić się aktów seksualnych wobec jednej ze swoich córek.
O nietypowych zachowaniach ojca wobec dzieci miała wspomnieć policjantom matka.
W gestii śledczych, a potem zapewne sądu, będzie rozstrzygnięcie, na ile wiarygodne są słowa matki, której mieszkańcy Izdebek przypisują „lekkie deficyty intelektualne”. Tymczasem decyzją sądu ojca rodziny objęto trzymiesięcznym aresztem. Prokuratura zastrzega, że nie jest to tożsame z przypisaniem mu winy, to normalne przy takich sprawach czynności zabezpieczające.
Postawiono mu dwa zarzuty: narażenie 12-letniego syna Daniela na bezpośrednie narażenie utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. To w związku z listopadowym zaginięciem chłopca. Drugi zarzut mówi o doprowadzeniu do innych czynności seksualnych i ten związany jest z podejrzeniami o molestowanie nieletniej córki.
Dziesięcioro dzieci państwa S. w wieku 2-12 lat znalazło opiekę w domu dziecka, matka doznała załamania nerwowego i trafiła do szpitala.
Mieszkańcy Izdebek nie wierzą, by dzieci były molestowane przez ojca. Ani kuratorzy sądowi, pod których opieką była rodzina, ani pracownicy GOPS, dwa - trzy razy w tygodniu wizytujące rodzinę, ani wolontariusze opiekujące się nimi, ani nauczyciele piątki z dzieci państwa S. nie dostrzegli żadnych symptomów przemocy seksualnej wobec nieletnich.