Bez wątpienia wynik tego spotkania będzie miał duży wpływ na nastroje w drużynach, ale także w kibicowskim gronie, w trakcie zimowej przerwy.
Trudno mówić o udanym powrocie ŁKS i Ruchu (należą do współtwórców ligi polskiej, rywalizują ze sobą od 1927 roku, czyli od pierwszego sezonu rozgrywek, które dziś nazywamy ekstraklasą) do krajowej elity. W tej chwili to dwa najgorsze zespoły tych rozgrywek, o czym świadczą liczby. Łodzianie mają na koncie dziewięć punktów (dwa zwycięstwa w tych rozgrywkach), chorzowianie uzbierali ich dwanaście, ale w tym sezonie wygrali tylko raz! Miało to miejsce dawno temu, bo 28 lipca, i w tym spotkaniu pokonali właśnie ełkaesiaków 2:0.
Chyba najbardziej wstydliwą rubryką ełkaesiaków w tabeli, jest liczba zdobytych goli. Piłkarze ŁKS w siedemnastu meczach zaledwie dwanaście razy pokonali bramkarza rywali. Pod tym względem Ruch jest znacznie lepszy, bowiem zdobył 21 goli, a więc niemal dwa razy więcej od łodzian.
Bez wątpienia dobrą informacją dla gospodarzy niedzielnej konfrontacji jest to, że rywale mają spore problemy kadrowe. Na pewno nie zagrają dwaj kluczowi zawodnicy: Tomasz Wójtowicz (kontuzja) i najlepszy strzelec Daniel Szczepan (7 bramek), który pauzuje za kartki.
W ŁKS też nie ma komfortu. Z drużyną nie trenują Jakub Letniowski, Piotr Janczukowicz, a także Nacho Monsalve, który w niedzielnym meczu z wicemistrzem Polski zszedł z boiska w końcówce pierwszej połowy i czeka go kilkutygodniowa przerwa.
W ŁKS podkreślają, że zdobyty w niedzielę punkt w starciu z etatowym kandydatem do mistrzowskiego tytułu (1:1 z Legią Warszawa), może i na razie niewiele zmienił sytuację drużyny w tabeli ekstraklasy, ale powinien być kołem zamachowym dla rozwoju tej drużyny.
Na to wszyscy liczymy!
