Proces toczył się przed Sądem Rejonowym w Przemyślu. W czwartek został zamknięty przewód sądowy. Mowy końcowe wygłosili prokurator, oskarżyciele posiłkowi i inni oskarżeni w tym procesie.
Sąd ogłosił przerwę do 28 grudnia, gdy swoje mowy wygłosi Mirosław Karapyta, główny oskarżony w tym procesie, oraz jego obrońca.
Mirosław Karapyta publicznie, przed kamerami zgodził się na podawanie w mediach jego pełnego nazwiska oraz ujawnianie wizerunku.
Czy 28 grudnia zostanie ogłoszony wyrok? Jest to możliwe, ale mało prawdopodobne. Sprawa jest obszerna i sąd zapewne będzie potrzebował czasu na dokładne przeanalizowanie sprawy.
Prowadzony pod przewodnictwem sędziego Andrzeja Kowalczyka proces odbywa się z wyłączeniem jawności. Powód? Jak uzasadniał sąd, "jawność rozprawy mogłaby naruszyć ważny interes prywatny tj. sferę życia intymnego pokrzywdzonej, oskarżonego oraz kobiet, które miały być przedmiotem korzyści osobistych".
Mirosławowi Karapycie Lubelski Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Lublinie postawił 16 zarzutów. Najpoważniejsze dotyczą przyjmowania łapówek w latach 2008-2013, czyli gdy był wojewodą, a później marszałkiem podkarpackim.
Jest też inny rodzaj zarzutów. Chodzi o molestowanie i gwałt na urzędniczce starostwa powiatowego w Lubaczowie. Ta sprawa dotyczy wcześniejszego okresu, gdy oskarżony był pracownikiem tego urzędu. Później, według ustaleń śledztwa, za seks miał załatwić pracę oraz pomóc w uzyskaniu prawa jazdy. Śledztwo w tej sprawie, pod nadzorem prokuratury, prowadziło Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Przed pierwszą rozprawą Karapyta oznajmił dziennikarzom, że nie przyznaje się do zarzutów i że idzie do sądu „z pozytywnym nastawieniem na pozytywne rozstrzygnięcie”. Byłemu marszałkowi podkarpackiemu grozi kara do 12 lat pozbawienia wolności.
Razem z nim w sprawie występuje jeszcze dwóch oskarżonych, Robert M., były zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu oraz Henryk S., były burmistrz Ustrzyk Dolnych.