Przed godz. 22. na ul. Morgowej w Rzeszowie zwykle jest pusto. To jednak był dzień Wszystkich Świętych, więc w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarza na Wilkowyi pusto nie było. Niemałe przerażenie wzbudził więc mężczyzna z zabandażowaną, ale wciąż krwawiącą ręką i pistoletem w drugiej dłoni.
- Bardzo niepokojąco się zachowywał, pokręcił trochę, ale nikogo nie zaatakował, w końcu wsiadł do autobusu MPK linii 27 - opowiada pan Krzysztof, świadek zdarzenia. - Ktoś z obecnych wezwał policję.
Rzeszowska policja potwierdza, że otrzymała taki sygnał.
- Zgłoszenie przyszło do nas o godzinie 21.35 - precyzuje podinspektor Adam Szeląg, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. - W okolicach ulicy Morgowej chodzi mężczyzna uzbrojony w broń krótką, który w końcu wsiadł do autobusu MPK. Na miejsce pojechali funkcjonariusze, ruszyli na autobusem, znając już rysopis mężczyzny weszli do pojazdu na kolejnym przystanku. Poprosili mężczyznę o wyjście z autobusu, na zewnątrz został wylegitymowany. Rzeczywiście miał przy sobie pistolet, ale nie była to broń pala, a „wiatrówka”, zasilana zbiorniczkiem CO2, na którą nie wymagane jest pozwolenie na broń. W dodatku nie była załadowana. Mężczyzna był pijany, więc przetransportowano go do izby wytrzeźwień
Rzecznik zapewnia, że nie ma podstaw, by przeciwko temu mężczyźnie wszcząć postępowanie w myśl zapisów kodeksu karnego.
- Nie stawiał oporu, nikomu nie groził i nie był agresywny - zapewnia podinsp. Adam Szeląg. - Również przedmiot, który trzymał w ręku nie daje podstaw do interwencji prawnych, bo nie trzema mieć na niego pozwolenia. W efekcie nie dokonał żadnego czynu zabronionego, aczkolwiek reakcja świadków jest jak najbardziej zrozumiała, bo mogli poczuć się zagrożeni.
Trzeźwy już sprawca paniki nocnej na ul. Morgowej po oprzytomnieniu w izbie wytrzeźwień mógł wrócić wolny do miejsca zamieszkania.
