Ten mężczyzna terroryzuje mieszkańców nowego osiedla we Wrocławiu. Grozi nożem i pistoletem. Po obywatelskim zatrzymaniu został wypuszczony

Po obywatelskim zatrzymaniu funkcjonariusze wypuścili mężczyznę na wolność.
Po obywatelskim zatrzymaniu funkcjonariusze wypuścili mężczyznę na wolność.
Na osiedlu przy ul. Madalińskiego we Wrocławiu grasuje złodziej. Grozi nożem mieszkańcom, wieczorami świeci laserem po oknach, ma przy sobie pistolet gazowy. – Sąsiedzi dokonali obywatelskiego zatrzymania tego człowieka – mówią nam mieszkańcy osiedla. Następnego dnia mężczyzna znów chodził po osiedlu. – Co jeszcze musi się stać, żeby policjanci zareagowali? – pytają. Ich horror trwa od kilku miesięcy.

Spis treści

Kradzieże, groźby karalne, wymachiwanie nożem, strzelanie w okna. Strach wyjść po zmroku

Pierwsze sygnały o tym, że na nowym osiedlu przy ul. Madalińskiego na Przedmieściu Oławskim dzieją się niepokojące rzeczy, pojawiły się w czerwcu.

– Ktoś okradł samochód naszego sąsiada. Ukradł narzędzia hydrauliczne na 13-14 tysięcy złotych. Zaczęliśmy wtedy węszyć, zamontowaliśmy prywatnie kamery na miejscach postojowych. Naszą uwagę zwrócił mężczyzna, który pojawiał się w podziemnym parkingu, ewidentnie czegoś szukając – mówią nam mieszkańcy z ul. Madalińskiego.

W wyniku kilku nagrań z monitoringu okazało się, że po osiedlu niemal codziennie przechadza się mężczyzna w średnim wieku. Mieszkańcy zaczęli śledzić jego poczynania. Na komunikatorach internetowych wymieniali się informacjami.

Ów mężczyzna z czasem był coraz bardziej bezczelny i wyrachowany. Nie zaglądał już tylko do garażu podziemnego, za cel obierał komórki lokatorskie i mieszkania. Włamywał się do klatek schodowych, niszczył osiedlowy monitoring (straty wycenia się na około 10 tys. złotych - przyp.red.), chwytał za klamki.

– Ten człowiek zna nasze osiedle jak własną kieszeń. Wchodzi do budynków jak do siebie, nęka nas, grozi. Zgłaszaliśmy to już dziesiątki razy, a policja za każdym razem twierdzi, że nie ma podstaw do zatrzymania. Patrolujący mundurowi przyjeżdżają, rozglądają się i odjeżdżają. Tłumaczą takie działania tym, że nie są w stanie ująć sprawcy, bo nikogo już na miejscu nie zastali. Gdy dzwonimy, słyszymy, że zajmujemy linię i że "nie ma zagrożenia", bo facet nikogo jeszcze nie zaatakował. Zaczęliśmy być traktowani jak intruzi, którzy niepotrzebnie zawracają głowę. A przecież codziennie coś się dzieje — zniszczone drzwi, dziury w ścianach, ślady po nożach... – wyliczają nam mieszkańcy osiedla ATAL City Square.

Włamywacz dał się złapać. Mieszkańcy oddali go w ręce policji

W końcu sąsiedzi nie wytrzymali i dokonali obywatelskiego zatrzymania, przyłapując włamywacza na gorącym uczynku.

– Kilka osób obezwładniło go na klatce schodowej. Miał przy sobie dwa noże, kastet i pistolet gazowy. Przed szarpaniną celował nim prosto w jednego z sąsiadów. Trzech dorosłych mężczyzn ledwo go utrzymało — był agresywny, miał mnóstwo siły, więc prawdopodobnie był naćpany. Policja przyjechała po godzinie, a potem usłyszeliśmy, że to tylko "przedmiot przypominający broń", więc nic mu nie grozi – relacjonują nam zdarzenie mieszkańcy.

Interwencja miała miejsce 15 października po godz. 20. Włamywacz nie siedział nawet 24 godzin w areszcie – następnego dnia znów chodził po osiedlu.

– Myśleliśmy, że policja potraktuje to poważnie. Na komisariacie Rakowiec usłyszeliśmy jednak, że większym przestępstwem jest upublicznianie jego wizerunku, bo ktoś porozwieszał po całym osiedlu plakaty z ostrzeżeniem przed tym gościem. Widoczna jest na nim jego twarz. I to jest rzekomo gorsze przewinienie od grożenia nożem i pistoletem gazowym. Jak sami policjanci stwierdzili, "przecież nie wymachiwał nimi przed twarzą", więc nie ma w ogóle sprawy – opisują mieszkańcy.

Od czasu zatrzymania jest tylko gorzej – świecenie laserami, ostrzelane szyby. "Strach wyjść po zmroku"

Mieszkańcy mówią nam, że po interwencji jest tylko gorzej. Agresywny mężczyzna nie dość, że grozi mieszkańcom nożem, to wieczorami świeci laserem w okna ich mieszkań.

– Chodzi z butelką piwa, zagląda w okna i świeci laserem do mieszkań. W jednym z okien są widoczne ślady po kulach. Sądzimy, że to efekt użycia tego pistoletu, który jest przecież „tylko” ‘przedmiotem przypominającym broń’. Wszyscy się boją, zwłaszcza po zmroku – nikt już nie wychodzi. Mieszkańcy z psami chodzą parami, a w pojedynkę na osiedlu poruszają się tylko dostawcy z jedzeniem – mówią nam mieszkańcy.

Zgłoszenia na policję więc nie ustają. Niestety dla służb, dochodzi do absurdalnych sytuacji. Pewnego wieczoru na miejsce przyjechało kilka patroli policyjnych.

– To, co się tu działo, to komedia. Policjanci wołali go po imieniu, jakby był ich znajomym. "Robert, wyjdź!" – krzyczeli przy krzakach – dodają.

Nikogo nie ujęli.

Mieszkańcy wyręczyli śledczych. Znają wszystkie dane mężczyzny

Nasi rozmówcy podkreślają, że w wolnych chwilach sami zaczęli interesować się osobą włamywacza. Doszli do tego, jak się nazywa, znaleźli jego profil w mediach społecznościowych,ustalili nawet tożsamość i miejsce pracy jego małżonki.

– Wiemy, że pracował kiedyś przy budowie tego osiedla. Zapewne dlatego z łatwością wchodzi do każdej klatki schodowej i każdego garażu podziemnego, bo dorobił sobie klucze. Niedawno szukał pracy jako hydraulik. Podejrzewamy, że do jej wykonywania brakowało mu narzędzi hydraulicznych, które ukradł latem. Wiemy o nim wszystko, w każdej chwili możemy dostarczyć tę wiedzę policji, a mimo to, funkcjonariusze nadal mają problem ze schwytaniem go. Co jeszcze musi się stać, żeby coś zrobili? – pytają retorycznie mieszkańcy.

Policja odpowiada. "Funkcjonariusze stale prowadzą weryfikację"

Na przesłane 29 listopada przez Gazetę Wrocławską pytania, funkcjonariusze z Komisariatu Policji Wrocław Rakowiec poinformowali, że zatrzymali 2 grudnia w godzinach wieczornych mężczyznę podejrzanego o zniszczenie kamer monitoringu.

– Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie złożyła 29 listopada br. jedna ze spółdzielni. Pokrzywdzony złożył także wniosek o ściganie sprawcy tego czynu. 42-latek usłyszał do tej pory zarzut zniszczenia mienia w postaci kamer monitoringu. Za tego typu przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat – mówi nam komisarz Wojciech Jabłoński, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji.

Podaje również, że na ten moment nie mają żadnych zgłoszeń, by zatrzymany mężczyzna mógł popełniać jakiekolwiek inne przestępstwa.

– Ale funkcjonariusze stale prowadzą weryfikację i analizę podobnych czynów karalnych. Nadmieniam, że wcześniejsze informacje, jakie zgłaszali mieszkańcy w tym obszarze były przez policjantów weryfikowane i sprawdzane oraz wykorzystywane do celów wykrywczych. Za każdym razem, kiedy policjanci dojeżdżali we wskazany rejon i najbliższą okolicę, to opisywany mężczyzna nie był już tam obecny – dodaje kom. Jabłoński.

Skontaktowaliśmy się jeszcze raz z mieszkańcami przy ul. Madalińskiego. W środę (4 grudnia) 42-latek był już widziany w południe w sklepie Żabka przy Madalińskiego 3A i Pułaskiego 48.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
"Po obywatelskim zatrzymaniu został wypuszczony"

Następnym razem po obywatelskim zatrzymaniu zostanie pochowany.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl