Blisko pięć godzin trwała akcja ściągania samolotu, którego wrak tkwił w koronie drzewa. Działania prowadzili policjanci, leśnicy i strażacy, w tym specjalistyczna grupa ratownictwa wysokościowego z Krosna. Operacja zakończyła się powodzeniem. Samolot opuszczono na ziemię i przetransportowano na policyjny parking w Rzeszowie. Tam przeprowadzone zostaną dokładne badania, które pozwolą ustalić okoliczności wypadku.
Na tajemniczy wrak natknęli się w czwartek robotnicy leśni, wykonujący prace w rejonie masywu Laworta, w leśnictwie Stefkowa. Zauważyli go na wysokości kilkunastu metrów, w gałęziach drzew. Powiadomili służby, strażacy sprawdzili wrak, spenetrowano pobliski teren, ale ani w środku samolotu, ani w okolicy nie znaleziono nikogo, kto mógł lecieć awionetką. Miejsce, gdzie się znajdowała, jest trudno dostępne. To stromy, gęsto zalesiony stok. Dlatego jej opuszczenie było skomplikowane. Ze względu na silny wiatr nie można było zrobić tego od razu.
Ze wstępnych oględzin wynika, że samolot to czteromiejscowy Jak-12. Nie wiadomo, do kogo należy. Nie ma na nim znaków identyfikacyjnych.
- Prawdopodobna jest hipoteza, że to maszyna należąca do ukraińskich przemytników, obserwowana wcześniej przez Straż Graniczą - mówi Maciej Szpiech, nadleśniczy z Ustrzyk Dolnych.
Trwa ściąganie wraku awionetki w Bieszczadach
Źródło:TVN24/x-news