W miniony wtorek wygrałyście 3:2 z wrocławskim #Volley’em w pierwszym ćwierćfinałowym meczu ligowych play-offów. Dopisałyście zwycięstwo, ale ze stylu nie możecie chyba być zadowolone...
Na pewno. Wielu kibicom ten mecz nie mógł się podobać. Nawet my, rezerwowe zawodniczki, oglądając spotkanie z kwadratu odliczałyśmy te punkty do tie-breaka. Mówiłyśmy sobie: „kurczę, kiedy to się wszystko skończy?”. Nasza gra nie powalała, ale grunt, że mecz jest wygrany. Tak naprawdę w play-offach liczy się tylko wygrana. Stracone punkty i sety nie mają znaczenia, jeśli na koniec jest zwycięstwo. Z tego ostatniego meczu cieszy na pewno to, że potrafiłyśmy wyjść z dołka, którego same sobie wykopałyśmy. Być może w tym meczu chodziły za nami jeszcze demony Pucharu Polski... Podsumowując, najważniejsze, że się podniosłyśmy.
Z czego wynikała wasza słabsza dyspozycja w tym meczu?
Możliwe, że od głowy, ale też trzeba przyznać, że dziewczyny z Wrocławia mocno nam się postawiły. W pewnym momencie bardzo dobrze broniły, podbijały naprawdę trudne piłki i to nas zaskakiwało, ale też denerwowało.
Za wami ciężkie tygodnie z napiętym kalendarzem gier na trzech frontach. Niedawno odpadłyście w ćwierćfinale Ligi Mistrzyń oraz w półfinale Tauron Pucharu Polski. W obu spotkaniach - z Eczacibasi Stambuł i ŁKS-em - byłyście bardzo blisko pozytywnego rozstrzygnięcia. Czujecie nadal niedosyt biorąc pod uwagę to, że tak niewiele wam zabrakło do wygranej w tych meczach?
Cóż, bardzo dobrze zdawałyśmy sobie sprawę, jakie mieliśmy cele przed sezonem. Pomijając ligę, gdzie nadal walczymy, pierwszym celem był Superpuchar Polski, następnie Puchar i oczywiście pokazanie się z jak najlepszej strony w Lidze Mistrzyń. W tych ostatnich rozgrywkach zaszliśmy daleko, bo byliśmy jedyną drużyną, która dotarła do ćwierćfinału. Bycie w tej pierwszej ósemce już było dla nas dużym osiągnięciem. Zwłaszcza, że drugi rok z rzędu powtórzyłyśmy ten wynik. Na Lidze Mistrzyń nie było tak dużej presji, za to w Pucharze Polski bardzo chciałyśmy obronić to trofeum. Niestety nie udało się, ale gratulacje dla Łodzi i przede wszystkim dla zdobywcy, czyli Chemika, bo nagle nastąpiło u nich przebudzenie mocy i sięgnęły po puchar. My się nie poddajemy. Teraz naszym głównym celem jest zdobycie mistrzostwa Polski.
A bardzo przeżyłyście to spotkanie z ŁKS-em?
Jak wracałyśmy do Rzeszowa, to w autokarze była grobowa cisza. Wracając do tamtego meczu, obie drużyny pokazały naprawdę kawał dobrej siatkówki. Ale, tie-break pokazał, że w pewnych elementach, na ten moment drużyna ŁKS-u jest od nas lepsza. Zaważyły detale. To one sprawiły, że łodzianki znalazły się w finale.
Już w najbliższą środę zagracie rewanżowy mecz z #Volley’em we Wrocławiu. Pójdzie łatwiej niż na Podpromiu?
Powinno. Pamiętam, że jeszcze poprzednim meczu z nimi miałyśmy jakieś problemy w pierwszym secie, ale wyciągnęłyśmy dobry wynik, było 3:0. Teraz też, mimo czasami drobnych potknięć, chcemy iść do przodu i wygrać. Najlepiej jak najszybciej. Bo takie problemy jak w ostatnim meczu nie mogą mieć miejsca.
