Wielka Brytania broni się przed potencjalnymi terrorystami i wprowadza nowe prawo. Zgodnie z nim każdy brytyjski obywatel, który znalazł w rejonie świata umieszczonym na "czarnej liście", może zostać skazany na 10 lat więzienia. I to nawet, gdy nie znajdzie się przeciwko niemu dowodów, że uczestniczym w działaniach grup terrorystycznych. Chodzi głównie o karanie tych, którzy działali w szeregach Państwa Islamskiego.
Brytyjskie władze są przekonane, że dotknie to tych, którzy przebywają jeszcze w północno-zachodniej syryjskiej prowincji Idlib, która jest częściowo kontrolowana przez grupy związane z Al-Kaidą. To prawo mogłoby obejmować wszystkich Brytyjczyków, którzy wstąpili do Państwa Islamskiego, którzy pozostają w ukryciu po upadku kalifatu oraz dziesiątki kobiet, które wyjechały do Syrii i związały się z dżihadystami.
Prokuratorzy nie będą musieli udowadniać, że dana osoba była zaangażowana w walkę lub jakąkolwiek inną działalność związaną z terroryzmem na wyznaczonym terenie. Wystarczy udowodnić, że taka osoba była na danym obszarze.

Wprowadzenie nowego prawa było koniecznością, twierdzą śledczy, bo do tej pory tylko 40 z 400 dżihadystom, którzy powrócili do Wielkiej Brytanii po pobycie w Syrii i Iraku, udało się postawić zarzuty działania w Państwie Islamskim. Wobec pozostałych nie udało się znaleźć dowodów. Lista obszarów uznanych za zakazane zostanie przedłożona do zatwierdzenia przez parlament pod koniec roku. Niemal na pewno znajdzie się na niej część Syrii pozostająca pod kontrolą terrorystów, być może także obszary Libii, w której toczy się wojna domowa, a także Somalia i Afganistan.
Choć nowe prawo nie będzie działało wstecz wobec tych, którzy wrócili z Syrii, to nie wyklucza się postawienia im w przyszłości oskarżeń. Victoria Atkins, brytyjska minister spraw wewnętrznych powiedziała niedawno, że przestępstwo popełniają ci, którzy przebywają na uznanym za zakazany regionie. Osoby fizyczne będą miały miesiąc na opuszczenie takiego rejonu, po czym staną przed sądem, jeśli tam pozostaną.
Dziesiątki podejrzanych o związanie się z państwem Islamskim Brytyjczyków działało w prowincji Idlib od 2012 roku i nie są w stanie wyjechać, ponieważ Turcja zamknęła granicę z jednej strony, a druga jest otoczona przez siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara al-Assada. Znaczną część prowincji kontroluje Hayat Tahrir al-Sham, grupa związana z Al-Kaidą.
Brytyjski resort spraw wewnętrznych twierdzi, że nowe prawo nie będzie stosowane wobec osób, które na wyznaczonym obszarze trafiły do obozów i przebywają tam wbrew swojej woli.
POLECAMY:
