Wisła Kraków. Robert Czekaj w obronie Marzeny Sarapaty
Zdaniem Roberta Czekaja jego żona Marzena Sarapata padła ofiarą internetowego linczu. Jako przykład przytoczył słowa byłego piłkarza a obecnie komentatora Andrzeja Iwana, który w telewizji nawoływał do "obrzydzaniu życia". - Tę nagonkę można interpretować jako nawoływanie do niekorzystania z usług kancelarii, niezatrudniania nigdzie mojej żony i wypchania ją na margines życia społecznego, ale może znaleźć się ktoś z zupełnie innym spojrzeniem, bardziej agresywnym i skończy się to znacznie gorzej - przekonuje Czekaj, który uważa, że opaczne zrozumienie słów Iwana i innych osób może doprowadzić do historii równie tragicznej jak w Gdańsku.
Czekaj podkreśla, że dla prezesury w Wiśle Sarapata zrezygnowała z pracy w kancelarii radcowskiej, do której nie ma już powrotu z racji strat wizerunkowych spowodowanych ostatnimi wydarzeniami: - _Trzeba będzie ją zamknąć i wystartować od nowa. Formalnie dziś nie jest zawieszona, ale nie prowadzi się w niej żadnych spraw _– zaznacza w rozmowie z Onetem.
Według Czekaja w obiegu medialnym jest mnóstwo niesprawdzonych informacji w sprawie Sarapaty. - Z pieniędzmi wypłaconymi mojej żonie nie jest do końca tak, jak się mówi. Ostatni przelew pokrywał jedynie VAT od wystawionych Wiśle faktur. Jestem pewien, że w grudniu nie wzięłaby żadnych pieniędzy, gdyby nie VAT, który musiała pokryć - dodaje i zaznacza, że klub jego żonie jest ciągle winien od 60 do 70 tys. złotych.
Całą rozmowę można przeczytać w tym miejscu.
Marzena Sarapata piastowała funkcję prezesa Wisły Kraków od sierpnia 2016 do grudnia 2018 roku. Po rezygnacji zniknęła z życia publicznego i zaczęła posługiwać się nazwiskiem męża. Na początku stycznia policjanci przeszukali jej mieszkanie w związku ze śledztwem w sprawie niegospodarności w klubie.