Niemieckiego samorządowca zaprosił do Markowej publicysta i reżyser Mariusz Pilis. Autor m.in. „Buntu stadionów” czy „Teraz i w godzinę śmierci” kończy właśnie swoją najnowszą produkcję „Życie, które przynosi śmierć”. Będzie to film, w którym zamierza przedstawić nie tylko historię mordu na 9-osobowej rodzinie Wiktorii i Józefa Ulmów, rozstrzelanej w Markowej za ukrywanie Żydów, ale przede wszystkim to, co wiedzą na ten temat Niemcy. Innymi słowy będzie to opowieść o dwóch świadomościach historycznych: polskiej i niemieckiej.
Kto tu jest bohaterem?
Warto przypomnieć, że w lipcu 2015 roku ten sam film Pilisa nie otrzymał dofinansowania od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF), co słusznie wywołało oburzenie, zwłaszcza w kontekście potęgującej się na świecie i w samych Niemczech narracji o beznarodowych „nazistach” i „polskich obozach śmierci”. Argumentacja ówczesnego PISF-u była zadziwiająca: „Kto tu jest bohaterem?”, „Przeciętne środki wyrazu”, „Nie wiadomo, co ma być pokazane jako animacja, a co jako inscenizacja” – to tylko niektóre fragmenty oceny komisji. Ostatecznie reżyser zaczął kręcić film dzięki wsparciu Fundacji Stefczyka.

List od córki mordercy
Pierwsze zdjęcia do filmu powstały już w 2013 roku, a więc jeszcze przed otwarciem Muzeum Ulmów w Markowej (miało to miejsce w 72. rocznicę mordu). Przyczynkiem było otrzymanie przez Muzeum-Zamek w Łańcucie listu od córki szefa niemieckiej żandarmerii w Łańcucie por. Eilerta Diekena. To właśnie on kazał zabić rodzinę Ulmów, jak również ukrywanych przez nią ośmioro Żydów. Jak wynika z treści tego listu, córka Diekena Greta Wilbers w ogóle nie wiedziała o tej tragicznej historii, ani o roli, jaką odegrał w niej jej ojciec! Co więcej, napisała w liście „że wyświadczył on ludziom wiele dobra. Zresztą niczego innego bym się nie spodziewała”.

Córka mordercy rodziny Ulmów prawdę poznała dzięki spotkaniu z Mariuszem Pilisem i historykiem IPN-u Mateuszem Szpytmą, obecnie wiceprezesem tej instytucji (notabene jest on spokrewniony z Ulmami - Wiktoria była siostrą jego babci i matką chrzestną ojca). Greta Wilbers otrzymała od nich koperty z dowodami o działalności Eilerta Diekena w Markowej. Jaka była reakcja?
- Mam zapis zdjęciowy, gdy ta koperta wędruje do jej rąk. Mieliśmy nadzieję pobudzić ją do tego, że wyciągnie rękę w polską stronę, ale wydaje się, że tu nie tylko czysto ludzkie odruchy wzięły górę, bo Greta Wilbers już nigdy potem z nami się nie spotkała. Aż w pewnym momencie pojawił się [w Instytucie Pileckiego w Berlinie – red.] zasób zdjęć po jej ojcu Eilercie Diekenie – opowiadał „Nowinom” Mariusz Pilis.
Mer Hinrichs przed kamerą Mariusza Pilisa
Córka Diekena do Markowej się nie wybrała. Wybrał się tam natomiast obecny mer miasta, w którym morderca rodziny Ulmów mieszkał po wojnie i przez wiele lat był komendantem policji. W Markowej Harald Hinrichs, wraz z żoną, odwiedził nie tylko Muzeum Ulmów, ale też grób zamordowanej w 1944 roku rodziny. Wystąpił również przed kamerą Mariusza Pilisa.
- Szacunek dla Pana Burmistrza, że zdecydował się spojrzeć w twarz tej zbrodni, której sprawcą był człowiek z jego miejscowości oraz za deklarację, iż zrobi wszystko, aby obywatele Esens się o niej dowiedzieli – napisał na Facebooku świadek tej wizyty dr Mateusz Szpytma.
Ale czy tak rzeczywiście się stanie? Na razie Hinrichs podzielił się swoją wizytą w mediach społecznościowych, ale najlepszym sposobem byłaby bodaj projekcja filmu Mariusza Pilisa, który ma powstać również w języku niemieckim.
