Wolontariusze OTOZ-u pobici pod Borzytuchomiem. Chcieli ratować psy uwiązane w szczerym polu. ZDJĘCIA

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Z arch. OTOZ Animals Słupsk
Wolontariusze OTOZ Animals w Słupsku zostali pobici nieopodal Krosnowa w gminie Borzytuchom. Powód? Weszli na prywatne ale nieogrodzone pole, gdzie w budach, jak piekarnikach, egzystowały dwa psy. Policja twierdzi, że psy mają dobrze, a urzędnik z gminy to potwierdza. - Jak mają dobrze? Bez wody? Bez jedzenia? Bez możliwości schronienia się przed słońcem? W czasie upałów powyżej 30 stopni Celsjusza? - mówi jeden z wolontariuszy OTOZ Animals w Słupsku.

Pobicia podczas interwencji w sprawie dwóch psów upalowanych przy budach w szczerym polu w Krosnowie, wolontariusze słupskiego oddziału OTOZ Animals się nie spodziewali. W sobotę (13 sierpnia 2022 r.) jechali sprawdzić, jak wygląda sytuacja u psiaków. Pierwsze zgłoszenia o nieludzkich warunkach mieli bowiem miesiąc wcześniej. Kiedy dotarli na miejsce, szczere pole przy uprawie ziemniaków ogrodzonej pastuchem, byli porażeni.

Gmina Borzytuchom. Psy, jak w piekarnikach

- To jest środek niczego z dwoma budami pokrytymi blachą. Tam jest jak w piekarniku.

Pierwszy z psów chciał się bawić, był ufny. W jednej misce miał wodę zmieszana z piachem, przy czym więcej tam było piachu niż wody. Jedzenie w drugiej misce wyglądało jak niejedzenie. To była jakaś stara papka z czymś, co przypominało kukurydzę. Oczywiście wszystko zmieszane z piachem. Drugi z psów nie miał w ogóle wody, druga miska była wypełniona resztkami niejedzenia wymieszana ze słomą. Ten pies, kiedy wystawiłam dłoń, żeby mnie powąchał, posiusiał się. Kulił się, a potem zaczął warczeć. Zdrowy pies chowany w normalnej relacji z człowiekiem nigdy tak nie zareaguje – relacjonuje wolontariusz OTOZ Animals w Słupsku (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

Tego samego dnia wolontariusze pojechali ponownie do psów. Dolali im wody, zrobili zdjęcia i wrócili do samochodu. Jak relacjonują, nie ujechali daleko, bo drogę zatarasował im ciągnik a za ich samochodem stanęło inne auto. Wyskoczył z niego jakiś mężczyzna i zaczął krzyczeć, że wezwał policję, bo wolontariusze weszli na teren prywatny.

- Wysiadłam z auta i spokojnie zaczęłam tłumaczyć, że według mnie psy w upałach są trzymane na polu bez grama cienia. Nic to nie pomogło. Po 1,5 godzinie przyjechali policjanci, których próbowałam namówić, żebyśmy pojechali zobaczyć te psy. Usłyszałam tylko, że oni nie są od tego i mam to zgłosić do dzielnicowego – wspomina wolontariuszka.

Wolontariusze OTOZ Animals pobici w szczerym polu

Kolejnego dnia, w niedzielę (14 sierpnia 2022 r.) słupscy animalsi postanowili ponownie zajrzeć do psów. Była godzina 19.00. Tradycyjnie dolali do misek wody i wrócili do domu. Po godzinie jednak postanowili sprawdzić czy psy zostały zabrane z pola, bo zgodnie z prawem na łańcuchu mogą przebywać tylko 12 godzin. I wtedy się zaczęło.

- W pewnej chwili podjechały trzy auta, z których wyskoczyło czterech mężczyzn. Dwóch biegło w kierunku mojego kolegi, on zaczął uciekać. Przewrócili go i zaczęli bić, kopać po całym ciele, nawet po głowie. Ja w tym czasie zaczęłam iść w kierunku asfaltu, żeby zadzwonić po policję. Dwóch innych mężczyzn zastąpiło mi drogę, jeden z nich chwycił jedna ręką za ramię, a drugą podniósł tak, jakby chciał mnie uderzyć. W tym czasie inny mężczyzna krzyczał „pie...olnij jej” Cały czas słyszałam w swoim kierunku przekleństwa, grozili mi, że mnie znajdą i zapier… bo wiedzą gdzie mieszkam

– relacjonuje wolontariuszka i dodaje, że jeden z czterech mężczyzn krzyknął do dwóch bijących jej kolegę, żeby już przestali. - Ja się wyrwałam i poszłam w kierunku swojego auta. Dodzwoniłam się na policję. Do czasu ich przyjazdu, staliśmy już wszyscy na asfalcie. Ci ludzie krzyczeli do nas, że przyjechaliśmy otruć im psy, że w kółko ktoś tutaj się kręci… W ogóle nie słuchali tego, co chciałam im powiedzieć. W dłoni trzymałam telefon i zaczęłam nagrywać, co mówią. W pewnej chwili jeden z nich zaszedł mnie od tylu uderzył w ramię i policzek, wyrwał telefon i rzucił nim o asfalt. Na moją i kolegi uwagę co zrobili kolejny z mężczyzn krzyknął „nic się nie stało przecież”, po czym podniósł telefon i wyrzucił w pole – wspomina słupski animals.

Wójt i policja: Przecież wszystko jest OK

Policjanci z Bytowa dotarli na miejsce zdarzenia. Wysłuchali obu stron i pouczyli co, gdzie i kiedy każdy może zrobić. I… to by było na tyle. W sprawie może być oburzające to, że pierwsze zgłoszenie o psach trzymanych w szczerym polu dotarło na policję i do Urzędu Gminy w Borzytuchomiu miesiąc wcześniej.

Urzędnicy gminni nie mieli zastrzeżeń do warunków bytowych psów. Potwierdza to wójt Borzytuchomia Witold Cyba.

- Sprawdziliśmy zgłoszenie. Psy były pod zadaszeniami, miały wodę i jedzenie w miskach, a łańcuchy były długie. W weekend psy zostały zabrane z pola. Stwierdziliśmy bardzo dobre warunki

– stwierdza wójt Borzytuchomia, ale nie chciał zgodzić się na eksperyment polegający na 12-godzinnym siedzeniu w szczerym polu pod zadaszeniem pokrytym blachą. - Nie będę wyrażać swojego zdania na ten temat – dodał wójt.

Także zastrzeżeń do warunków przebywania psów na polu nie mieli policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Bytowie.

- Wskazywane miejsce w gminie Borzytuchom było wielokrotnie kontrolowane przy współpracy z policjantami przez przedstawicieli urzędu gminy, weterynarza oraz organizacji działających na rzecz ochrony praw zwierząt. Nie stwierdzano uwag co do stanu zwierząt. Ponadto z posiadanych informacji przez dzielnicowego, właściciel zabrał już psy na swoją posesję – wyjaśnia pełniący obowiązki rzecznika prasowego bytowskich policjantów Damian Chamier Gliszczyński.

Wolontariusze OTOZ-u pobici pod Borzytuchomiem. Chcieli rato...

Wolontariusze wskazują jednak, że wielokrotne interwencje skutkują tylko tym, że psy co jakiś czas są zabierane z pola.

- Usłyszeliśmy, że z psami jest wszystko dobrze. Po naszej pierwszej interwencji psy zostały zabrane z pola na kilka dni, a potem znowu na nie wróciły. I tak w kółko. To jest zabawa w ciuciubabkę kosztem życia psów? Jak tak można? - dopytuje wolontariuszka.

Do tematu wrócimy.

ZOBACZ TAKŻE: Sanepid: na dwóch kąpieliskach nad jeziorami woda niezdatna do kąpieli. Sinice na Pomorzu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wolontariusze OTOZ-u pobici pod Borzytuchomiem. Chcieli ratować psy uwiązane w szczerym polu. ZDJĘCIA - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl