W Hutmenie paliły się dwa magazyny ze zużytym sprzętem elektronicznym. Magazyny mają wymiary 50 metrów długości i 7 szerokości. Jeden z magazynów był cały zajęty przez ogień, drugi zdążył się zapalić częściowo. Jak informuje Krzysztof Gielsa, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej We Wrocławiu, strażacy nie wykluczają podpalenia. - Magazyny oddalone są od siebie o kilkaset metrów, ogień w nich pojawił się równolegle, a magazyny należą do tej samej firmy, dlatego nie możemy wykluczyć podpalenia - mówi Krzysztof Gielsa.
Rzecznik prasowy komendanta Miejskiej Straży Pożarnej st. kpt. Remigiusz Adamańczyk potwierdził, że w jednym z magazynów znajdowały się butle i zbiorniki z tlenem. Gdyby pożar objął i je, doszłoby do wybuchu. W związku z tym zadaniem strażaków było przede wszystkim temu zapobiec. Po godzinie 14 magazyn był już dogaszany i nie było zagrożenia eksplozją.
Z terenu zakładu Hutmen ostatecznie ewakuowano około 100 pracowników.
Początkowo na miejsce dojechało 8 zastępów straży pożarnej, ale straż pożarna cały czas dosyłała nowe wozy. Około godziny 13.40 było tam 13 wozów strażackich w tym duża cysterna, która miała zapewnić szybki dostęp do wody.
Na miejscu było mnóstwo dymu. W okolicach zakładu Hutmen przez kilkadziesiąt minut trudno było cokolwiek zobaczyć i dokładnie zlokalizować źródło ognia. Skąd czarny dym? Strażacy tłumaczyli, że to z powodu plastikowych elementów sprzętu elektronicznego. Przy ich spalaniu wydzielał się gęsty, czarny dym.
Straż pożarna informowała, że nie ma ofiar w ludziach ani osób poszkodowanych.
Ruch samochodów i tramwajów na ulicy Grabiszyńskiej odbywał się w miarę normalnie. Wozy MPK i prywatne samochody jechały jednak wolniej ze względu na ograniczoną widoczność.
Do godziny 13.45 działał jeszcze położony po sąsiedzku sklep Lidl. Jednak ostatecznie zarządzono ewakuację sklepu. Klientów poproszono o zakończenie zakupów i opuszczanie sklepu, później nie byli wpuszczani nowi kupujący.
Po godzinie 14 nad ulicą Grabiszyńską dymu było już coraz mniej.
Straż pożarna informowała, że dogaszanie ognia może potrwać jeszcze kilka godzin.