Wspinaczkowy czekan na gdańskim grobie Kacpra Tekielego. Wspomnienie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Kacper Tekieli na Red Rocks w Nevadzie
Kacper Tekieli na Red Rocks w Nevadzie fot. Przemek Jurczyk
Interesujesz się wspinaniem? W taki sposób na prośbę o wywiad odpowiedział niecałe trzy lata temu Kacper Tekieli. Rozmawialiśmy o górach, o filozofii, rodzinnym Gdańsku i jego skromności. - Dla kogoś, kto ma swoją wspinaczkową ścieżkę, której jest wierny, poklask i medialna sława mają znaczenie drugorzędne. To wtórna kwestia względem spełnienia własnych marzeń, pragnień czy celów - mówił Kacper Tekieli.

W górach był świetny, w środowisku alpinistycznym cieszył się szacunkiem. Potrafił się wspinać, miał w tzw. ścianie sporo sprytu, siły i wytrzymałości. Dbał o kondycję, szlifował umiejętności. Uczył wspinaczki innych. I dbał o bezpieczeństwo. Kacper Tekieli wiedział jednak, jak bardzo niebezpiecznym zajęciem się para.

Duchowe góry

Nie uważał wspinaczki do końca za sport, a swego rodzaju… relację z górami.

- To bardzo osobiste przeżycie. Wielu z nas chce zatrzymać intymne relacje z górami dla siebie, czuje niechęć do wręcz odzierania tego uczucia poprzez ubieranie go w słowa. Ja tak właśnie mam - tłumaczył na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. - Sport wychodzi jakby przy okazji. Właściwie quasi sport, bo to nie są żadne zawody, stawką nie jest medal, tylko życie.

Tak jak filozofia nie jest nauką, uczą o tym na studiach zaraz na samym początku, tak alpinizm czy himalaizm nie jest sportem. Oczywiście, zawiera elementy sportu, bo trzeba być doskonale przygotowanym fizycznie, wytrenowanym w obsłudze szpeju (sprzętu wspinaczkowego - red.), odpowiednio wyposażonym. Jest jednak cała sfera duchowa w kontakcie z górami, a także często się pojawiający wątek ucieczki od świata zewnętrznego.

Alpinizm jest... alpinizmem po prostu. Każdy z alpinistów nie raz zastanawiał się czym to dla niego jest, czy da się to zdefiniować.

- Ja czuję każdy z tych wątków, a te najbardziej osobiste odczucia rezerwuję dla samego siebie, dla najbliższych.

Podobnie o górach mówił Wojciech Kurtyka, jedna z legend polskiego alpinizmu, himalaizmu, niegdyś partner wspinaczkowy Jerzego Kukuczki. Dla Kurtyki również zdobywanie szczytów miało wymiar metafizyczny. Inaczej z kolei na alpinizm patrzy Krzysztof Wielicki, czwarty w historii zdobywca Korony Himalajów i Karakorum (wszystkich ośmiotysięczników). W czasie gdańskiego Festiwalu Górskiego w roku 2014 powiedział, nie pierwszy raz zresztą, że traktował swoje wejścia na szczyty jako zadanie sportowe - góry kamieni, na które trzeba jak najszybciej wejść, a następnie zejść.

Natomiast Kacper Tekieli górami się zachwycał. Pytany o np. „magię” gór Karakorum oglądanych z wysokości 7 tys. metrów przyznał: To może dziwne, ale ja wciąż, po tylu latach wspinaczki jestem na takie widoki czuły.

Ekstremalna powinność

Himalaizm, wspinaczka wysokogórska, w statystyce śmiertelności sportów ekstremalnych przoduje bardzo wyraźnie. Wyprzedza wyścigi motocyklowe czy samochodowe.

- Chcemy przeżyć coś niezwykłego, ekstremalnego. To jest swego rodzaju ciąg do adrenaliny - tłumaczył zamiłowanie do niebezpiecznej pasji Michał Leksiński, alpinista, wspinacz i podróżnik.

- Nie do społeczeństwa należy wyznaczanie miłośnikom sportów ekstremalnych granic - mówił z kolei Peter „Peru” Chrzanowski, alpinista, narciarz, paralotniarz, podróżnik i filmowiec. - Jeśli któregoś dnia przyjdzie mi odejść z tego świata, to na własnych warunkach, a nie umierając z nudów w jakimś domu spokojnej starości - chyba trudno o bardziej wymowną deklarację miłośnika adrenaliny. Hardo, zdecydowanie, dla niektórych pewnie obrazoburczo.

Kacper Tekieli aż tak „wyraziście” do kwestii wspinaczki nie podchodził. Oczywiste jednak jest, że z zagrożenia zdawał sobie sprawę.

- Strach jest w górach obecny, ale dobrze, jeśli nie jest paraliżujący. Idealną sytuacją jest gdy współistnieją: respekt przed naturą i świadomość obiektywnych zagrożeń oraz pewność siebie, wypracowanej formy fizycznej, swoich umiejętności i dobrego planu - tłumaczył.

W ścianie

Kacper Tekieli był uznawany za specjalistę od samotnych przejść (pokonywania tras wspinaczkowych). W 17,5 godz. pokonał m.in. cztery granie Matterhornu, wspaniałej, ale bardzo trudnej alpejskiej góry. Wspiął się na Eiger północno-wschodnią ścianą. W 37,5 godz. godziny „zrobił” Wielką Koronę Tatr. Był w zespole wspinaczy zwołanych przez Artura Hajzera (kolejną polską, górską legendę), która miała pokonać niezdobyte w tamtym czasie himalajskie ośmiotysięczniki zimą (Polski Himalaizm Zimowy). To w ramach przygotowań do tych ekstremalnych ekspedycji Kacper Tekieli stanął na szczytach Makalu i Broad Peaka. Był w szerokim gronie osób nominowanych do nagrody prestiżowego, Złotego Czekana.

- Podchodzę do tej nominacji z pokorą. Dla kogoś, kto ma swoją wspinaczkową ścieżkę, której jest wierny, to poklask, medialna sława mają znaczenie drugorzędne. To wtórna kwestia względem spełnienia własnych marzeń, pragnień czy celów. Oczywiście miło jest, gdy ktoś osiągnięcia doceni, natomiast nie jest to sprawa kluczowa - tłumaczył Kacper Tekieli.

Jego słowa o wspinaczce zdradzały prawdziwą pasję, ale też wierność „czystemu” stylowi górskiej działalności:

- Najpoważniejszym wyzwaniem w Himalajach czy Karakorum są wysokość (z uwagi na coraz niższe ciśnienie powietrza na wysokościach skutkujące coraz niższym poziomem tlenu w organizmie, co wywołuje prowadzącą do śmierci chorobę wysokościową - red.) oraz niskie temperatury (latem średnio -25 st. C, zimą - 40 st. C - red.). Akurat na Makalu wchodziliśmy drogą normalną, czyli najłatwiejszą. Trudności, nazwijmy to techniczne, były porównywalne do łatwego szczytu w Tatrach, może z kilkoma bardziej wymagającymi miejscami. Podobnie na Broad Peaku gdzie właściwie dopiero końcówka podejścia, grań są wymagające. To tylko trudniejsze chodzenie.

- Natomiast zupełnie czym innym jest wspinaczka tzw. „ścianowa”, gdy trzeba się poruszać w wertykalnym świecie. Za wspinanie uważamy taką aktywność, w czasie której pracują obie ręce. Jeśli nie mają co robić, tak jak na Makalu, czy większości ośmiotysięczników na drogach normalnych, to mamy do czynienia raczej z trekkingiem, „górołażeniem” - wyjaśniał zawiłości wspinaczkowego fachu.

Wrzeszcz i Przymorze

- Pół dzieciństwa mieszkałem na Przymorzu, pół we Wrzeszczu - wspominał Kacper Tekieli. - Gdańsk jest moją ojczyzną. Domem rodzinnym. Przez całe dorosłe życie interesowałem się historią i pochłaniałem literaturę osadzoną w Gdańsku. Gdańsk ukształtował moją tożsamość, sposób patrzenia na świat.

Mieszkaniec nadmorskiej okolicy już w młodości został „pochłonięty” przez góry. Morze, z jego przestrzenią, płaskim bezkresem, nie odpowiadało mu - tak stwierdził w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”.

- Wspinałem się sporo przed wyjazdem z Gdańska. Kiedy skończyłem studia filozoficzne na tutejszym uniwersytecie stwierdziłem, że zajmę się wspinaczką na poważnie. Trudno w sumie uzasadnić tę decyzję. Pasja wspinania rodziła się krok, po kroku, to nie było tak, że nagle rzuciłem wszystko dla gór. Byłem najpierw wspinaczem weekendowym, potem jeździłem w góry coraz częściej. Tę pasję w końcu w sobie odkryłem, okazało się też, że mam chyba do tego smykałkę. Żeby być coraz lepszym, trzeba było się wspinaczce poświęcić. Morze nigdy nie było moją „działką”, choć podziwiam wszystkich, którzy np. nurkują. Pewnie dlatego, że ja sam bym się bał - mówił.

Kacper Tekieli osiadł pod Tatrami.

- Z Gdańskiem jestem związany mentalnie cały czas. Uważam, że to wspaniałe miejsce. O tym, że wyjechałem, przesądziła odległość jaka dzieli Gdańsk od gór. Właściwie chodziło tylko o to - tłumaczył.

Ostatni rozdział

  • Interesujesz się wspinaniem? W taki sposób na prośbę o wywiad odpowiedział Kacper Tekieli, gdy umawialiśmy się na rozmowę. A był to czas, gdy w mediach głośno było o jego ślubie z Justyną Kowalczyk, polską olimpijką, słynną narciarką. I Kacprowi Tekielemu, skromnemu, wyważonemu, pogodnemu filozofowi, nie do końca ten hałas, wokół prywatności jego i jego żony, pasował. Pilnował, by w kwestiach osobistych nie pójść zbyt daleko w naszej rozmowie. Ta rzeczywiście, była głównie o górach, wspinaczce i Gdańsku.

Kacper Tekieli swoimi wspinaczkowymi próbami dzielił się w mediach społecznościowych. Relacjonował przejścia w Tatrach, Alpach… Pasjonował się projektem zdobycia szczytów czterotysięcznych, trudnymi, technicznymi drogami wspinaczkowymi. To właśnie ten projekt zaprowadził go tej wiosny do Szwajcarii.

17 maja 2023 r. każdy, kto kojarzył choć trochę klimat alpinistycznego światka czy sportów ekstremalnych, ze smutkiem pochylił głowę. Kacper Tekieli, człowiek gór, dla którego Gdańsk był ojczyzną, spadł z lawiną w szwajcarskich Alpach.

Dziennik Bałtycki TV

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Wspinaczkowy czekan na gdańskim grobie Kacpra Tekielego. Wspomnienie - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl