motofakty.pl/x-news
Aby zrozumieć problem nadmiaru znaków drogowych warto poświęcić chwilę ludzkiemu mózgowi. Ten żywy megakomputer nie ma w dzisiejszych czasach łatwego życia. Ilość danych jakie musi przetworzyć jest tak ogromna, że może prowadzić do zaburzeń ośrodka decyzyjnego. To już jest udowodnione.
Nasz mózg ma za zadanie gromadzenie wszelkich danych i na ich podstawie podejmowanie właściwych decyzji. Problem w tym, że natura nie przygotowała nas na erę cyfryzacji, w której mamy do czynienia z nadmiarem informacji. Codziennie jesteśmy bombardowani tysiącami informacji, nasze zmysły rejestrują nawet ponad 100 tys. słów dziennie, co jest sytuacją bezprecedensową w dziejach ludzkości. Naukowcy zajmujący się tymi problemami odkryli, że w naszej głowie pozostaje ślad po zdecydowanej większości zarejestrowanych przez nasze zmysły danych, ale ich nadmiar powoduje, że mózg zaczyna mieć problemy z poprawnym ich interpretowaniem i podejmowaniem na ich podstawie właściwych decyzji.
Prowadzenie samochodu to pozornie łatwa sztuka. Sprzęgło, bieg, gaz i do przodu. Kierownicą też każdy potrafi kręcić. Ale tak naprawdę to jedynie wprowadzenie pojazdu w ruch, z odnalezieniem się w intensywnym ruchu drogowym nie ma wiele wspólnego. Każdy kierowca oprócz samego kierowania samochodem ma jeszcze szereg innych zadań. Im większy ruch, tym częściej musimy analizować setki zmiennych, przewidywać, szacować odległości, dobierać prędkość, reagować na zagrożenia, jak choćby zachowanie innych kierowców. Jeśli dodać do tego stres związany z koniecznością znalezienia właściwej drogi czy zapamiętanie wszystkich ograniczeń, nakazów i zakazów, to w sumie nasz umysł podczas prowadzenia pracuje na bardzo wysokich obrotach.