Sondaże powyborcze nie wskazały jak na razie wygranego wtorkowych przedterminowych wyborów Izraelu.
Niewielką przewagę ma opozycyjna partia Niebiesko-Biali, niewiele mniej głosów zyskał prawicowy Likud premiera Benjamina Netanhaju. Zdaniem analityków ugrupowanie Netanjahu mogłoby liczyć na 32 mandaty, partia Beniego Ganca, na 33-34 mandaty.
Aby rządzić krajem trzeba mieć 61 mandatów w liczącym 120 miejsc Knesecie. Jak na razie obaj główni rywale tego pojedynku wstrzymują się z jakimikolwiek komentarzami, jeśli chodzi o ich szanse. Czekają na ogłoszenie ostatecznych wyników wyborów.
Powtarza się sytuacja, jaka powstała po kwietniowych wyborach w tym kraju, kiedy wygrany Netanjahu nie był stworzyć rządu, konieczne więc było zarządzenie nowych wyborów po samorozwiązaniu się parlamentu.
Ta kampania była wyjątkowo dynamiczna i ostra, padały z ust obecnego premiera na przykład obietnice rozciągnięcia władzy Izraela nad wieloma okupowanymi przez ten kraj terenami palestyńskimi.
W trudnej sytuacji znajduje się Netanjahu, jego przegrana oznacza bowiem koniec jego politycznej kariery oraz rozprawy sądowe. Jest on oskarżany między innymi o malwersacje. Netenjahu rządził Izraelem 13 lat.
POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:
