Analizując zachowanie polskiego żołnierza, który zdezerterował na Białoruś, generał Roman Polko wyraził pogląd, że nie kontrolował on swoich emocji. – Te problemy, które przecież każdemu mogą się zdarzyć, przesłoniły mu racjonalne myślenie – stwierdził w rozmowie z serwisem wPolityce.pl.
Były dowódca GROM ocenił, że niestety, mężczyzna ten najprawdopodobniej wybrał „rozwiązanie najgorsze z możliwych”. – Bo nie dość, że tam nie spotka go nic dobrego, to jeszcze - jeżeli nie teraz, to zapewne w bardzo krótkim czasie - będzie żałować tego, że dokonał zdrady własnej ojczyzny, własnych kolegów i że wpisuje się w tę narrację Łukaszenki, która po prostu wykorzysta go przedmiotowo i wypluje, tak jak wielu innych swoich aparatczyków – podkreślił.
Polko odniósł się też do ewentualnego wykorzystywania zamieszania wokół Emila Czeczki przez polityków opozycji. Przypomnijmy, że Lewica już domaga się zwołania w tej sprawie sejmowej Komisji Obrony Narodowej i Służb Specjalnych.
Generał zwrócił uwagę, że w tak dużym gronie, jakim jest dywizja, „czarna owca” zawsze się znajdzie. – I jeżeli politycy będą tego typu sytuacje, bardziej życiowe, związane z tragedią tego młodego człowieka, wykorzystywaną przez reżim Łukaszenki, wykorzystywać do swoich gierek politycznych, to rzeczywiście jest to działanie wbrew państwu, wzmacnianie tzw. piątej kolumny i myślenie wyłącznie kategoriami chwilowego zysku politycznego za wszelką cenę, a nie kategoriami odpowiedzialności za nasz kraj – stwierdził Roman Polko.
Emil Czeczko, polski żołnierz służący na granicy, w miniony czwartek zniknął z posterunku. Niedługo później okazało się, że uciekł na Białoruś. Z informacji podanej przez białoruskie służby wynika, że poprosił o azyl w tym kraju. Sprawa będzie miała swój dalszy ciąg. W piątek Żandarmeria Wojskowa poinformowała o wszczęciu wobec niego śledztwa pod kątem dezercji kwalifikowanej. Czyn ten zagrożony jest karą do 10 lat pozbawienia wolności.
