Wypadek na DK 1 w Bogusławicach. Cudem nikt nie zginął
Do wypadku na DK 1 w Bogusławicach pod Częstochową doszło w czwartek, 2 lipca 2020 roku. Zderzyły się tam ciężarówka, autokar wiozący obywateli Ukrainy i cysterna przewożąca substancję sypką. Na szczęściu w zdarzeniu nikt nie zginął.
Trzy osoby zostały przetransportowane śmigłowcem do szpitali w Łodzi, Krakowie i Opolu, kolejne karetkami do szpitali w Częstochowie i Radomsku. Pozostałe osoby zostały przewiezione do pobliskiej szkoły, gdzie została im udzielona pierwsza pomoc medyczna i psychologiczna, a następnie zostali przewiezieni do szpitali w Częstochowie w celu dokładnej diagnostyki.
Prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie wypadku
Prokuratura Rejonowa w Częstochowie właśnie zakończyła śledztwo w sprawie wypadku.
- Podczas śledztwa ustalono, że 2 lipca 2020 roku na trasie DK-1 w miejscowości Bogusławice utworzył się zator drogowy z powodu prac, związanych z budową autostrady - mówi prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Nie przeocz
- Około godz.13.40 prawym pasem jezdni poruszał się ciągnik samochodowy z naczepą, kierowany przez Bernarda S. W pewnym momencie Bernard S. najechał na tylną część autobusu, którym łącznie z dwoma kierowcami, podróżowało 30 obywateli Ukrainy. Na skutek zderzenia doszło do zgniecenia zbiorników paliwa ciągnika samochodowego i zapalenia się tego pojazdu. Ponadto w wyniku uderzenia ciągnika w autobus doszło do najechania przez autobus na tył naczepy, znajdującej się przed autobusem, która również uległa zapaleniu - dodaje Tomasz Ozimek.
W trakcie zdarzenia kierowca autobusu odniósł ciężkie obrażenia ciała, zagrażające jego życiu, a 28 obywateli Ukrainy doznało stłuczeń i złamań różnych części ciała. Zniszczeniu uległo także mienie o wartości około 1,2 miliona zł w postaci pojazdów, przewożonego towaru, rzeczy osobistych i infrastruktury drogowej.
Na podstawie opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego stwierdzono, że przyczyną katastrofy było zachowanie Bernarda S., który nie obserwował właściwie przedpola jazdy i nie utrzymał odstępu, niezbędnego do uniknięcia zderzenia.
- Ponadto biegły stwierdził, że Bernard S. poruszał się na przebudowywanym odcinku drogi z niebezpieczną prędkością, wynoszącą 81 km/h, przekraczając prędkość dopuszczalną o 21 km/h - mówi Tomasz Ozimek.
Zobacz koniecznie
Początkowo mówiono, że przyczyną tragedii mogła być przebita opona, ale śledczy ustalili, że to nieprawda. Przeprowadzone w trakcie śledztwa badania wykazały, że stan techniczny pojazdów, biorących udział w katastrofie, nie mógł mieć wpływu na zaistnienie lub przebieg zdarzenia. Wykluczono również, że przed zdarzeniem mogło dojść do gwałtownego zejścia powietrza z opony ciągnika lub naczepy, kierowanych przez Bernarda S.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Bernard S. przyznał się do popełnienia zarzuconego mu przestępstwa oraz wyjaśnił, że bezpośrednio przed zdarzeniem zauważył w prawym lusterku „język ognia” i usłyszał wystrzał, co odwróciło jego uwagę i skutkowało najechaniem na autobus.
Bernard S. nie był w przeszłości karany. W toku śledztwa prokurator zastosował wobec podejrzanego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i poręczenia majątkowego.
Przestępstwo nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym jest zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
