- To była zupełnie skandaliczna sytuacja, w której doszło do bardzo drastycznego naruszenia dóbr osobistych powódki - mówił w ustnym uzasadnieniu prawomocnego wyroku sędzia Andrzej Lewandowski, sprawozdawca trzyosobowego składu orzekającego Sądu Apelacyjnego w Gdańsku pod przewodnictwem sędzi Małgorzaty Rybickiej-Pakuły.
Rozstrzygnięcie oznacza dla 38-letniego dziś Łukasza Z., jednej z centralnych postaci śledztwa dotyczącego tzw. mafii mieszkaniowej, konieczność zapłaty kobiecie 137 tysięcy złotych w związku z zaniżeniem wartości jej mieszkania oraz 60 tys. zł zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Mężczyzny, który usłyszał jak dotąd co najmniej 14 zarzutów oszustw, 2 lichwy i dodatkowo przynależności do grupy przestępczej, na sali sądowej zabrakło, a wyliczenia pochodzą z ubiegłego roku, ponieważ prowadząca postępowanie Prokuratura Regionalna w Gdańsku, ze względu na dobro śledztwa, odmawia bardziej aktualnych informacji. Według naszych ustaleń, zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w kwocie 120 tys. zł, ale odpowiada z wolnej stopy.
W sądzie nie było również jego adwokata.
Pojawiła się natomiast Sylwia Chełminacka, która w trwającym śledztwie ma status pokrzywdzonej, ale równolegle zdecydowała się na cywilny pozew, reprezentowana przez radcę prawną Aleksandrę Worzałę.
- Jestem zadowolona z wyroku. Te przeżycia są bardzo bolesne i mogą zostać w człowieku na zawsze, tak jak w moim przypadku czy wszystkich innych osób pokrzywdzonych w podobnych sytuacjach. Cieszę się, że moja sprawa została wygrana, ale jako członek stowarzyszenia walczę też o sprawy innych poszkodowanych w tym procederze. Te osoby często nie mają żadnych pozwów cywilnych, a wyłącznie postępowanie karne, i odzyskanie pieniędzy, które straciły, na pewno będzie bardzo trudne - tłumaczy 45-latka działająca dziś w pomagającym ofiarom przestępstw Stowarzyszeniu 304 kk (od artykułu kodeksu karnego dotyczącego wyzyskania przymusowego położenie innej osoby- dop. red.).
Jestem zadowolona z wyroku. Te przeżycia są bardzo bolesne i mogą zostać w człowieku na zawsze, tak jak w moim przypadku czy wszystkich innych osób pokrzywdzonych w podobnych sytuacjach.
Przekonuje również, że prokurator referent prowadzącej śledztwo dotyczące tzw. mafii mieszkaniowej potrzebna jest pomoc m.in. w zabezpieczaniu interesów pokrzywdzonych.
Losy rodziny Chełminackich opisywaliśmy w „Dzienniku Bałtyckim” wcześniej. 49-metrowe mieszkanie na gdańskiej Zaspie, gdzie kobieta mieszkała wspólnie z niepełnosprawnym, 7-letnim wówczas synem, matką i również niepełnosprawnym ojcem, stało się „zastawem” niekorzystnej umowy pożyczki podpisanej w krytycznej sytuacji finansowej. Na papierze umowy podpisanej u notariusza lokal wart był ok. 160 tys. zł, a kobieta do ręki otrzymała 113 tys. zł przy dodatkowej spłacie zadłużenia na poziomie 32 tys. zł. W praktyce, jak wyliczył sądowy biegły, mieszkanie było warte ok. 264 tys. zł, a pani Sylwia otrzymać miała tylko 70 tys. zł, z czego 10 tys. zł wziąć mieli pośrednicy. Jednym z nich miał być Piotr A., któremu postawiono co najmniej 9 zarzutów oszustw, jeden lichwy i udziału w grupie przestępczej. Status podejrzanego ma również notariusz, u którego zawarto tamtą umowę, a który, jak tłumaczył sędzia Andrzej Lewandowski, „wielokrotnie wcześniej współpracował z tymi osobami i innymi, które zajmowały się pożyczkami z przewłaszczeniem (mieszkań - dop. red.)”.
Utrata własności lokalu 6 lat temu była jednak tylko początkiem tragedii. Nowy właściciel z pomocnikami bez wyroku eksmisyjnego miał wymienić zamki w drzwiach, a następnie pod pozorem remontu wyburzyć część ścian, zniszczyć łazienkę i toaletę oraz siłą „dokwaterować” uzależnione osoby, które poił alkoholem. Przymusowi współlokatorzy mieli przez 12 dni oddawać mocz i kał do wiader w lokalu ze zdemolowaną instalacją sanitarną, wymuszając wyprowadzkę rodziny.
- Te osoby nadal śpią w ubraniach mimo upływu 5 czy 6 lat od tamtych zdarzeń. Boją się, że ktoś znów przyjdzie, żeby je wyrzucić - argumentowała przed sądem mec. Aleksandra Worzała, która podkreśliła, że Chełminacka mogła wnieść o zabezpieczenie nieruchomości Łukasza Z. jako zabezpieczenia należnych jej pieniędzy, jednak odstąpiła od tego, gdy usłyszała, że to mieszkania, które mogą próbować odzyskać inne ofiary procederu.
O śledztwie dotyczącym tzw. mafii mieszkaniowej z Trójmiasta piszemy w ramce wyżej.
Jako sprawcę dramatu opartego na niemal identycznym mechanizmie, co w przypadku 43-latki z Gdańska, Łukasza Z. wskazywali również Małgorzata z Augustowa oraz Piotr z Kościerzyny. Obie historie (Małgorzata miała stracić mieszkanie po pożyczce 28 tys. złotych) opisywaliśmy wcześniej. Jak udało nam się ustalić, 38-latek usłyszał zarzut przynajmniej za sprawę z Augustowa.
„Bohaterem” naszych publikacji był również 50-letni dziś Piotr A. Jesienią 2016 roku uprawomocnił się wyrok skazujący go na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, grzywnę oraz - razem ze współoskarżonym wówczas Arkadiuszem P. - na zapłatę pokrzywdzonej, lekko upośledzonej kobiecie, która straciła mieszkanie, 84 tysięcy złotych.
Zobacz: Wykorzystywali trudną sytuację finansową poszkodowanych. Trójmiejska mafia mieszkaniowa rozbita przez policję
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
