- Zapadł wyrok skazujący Wiktora L. na karę łączną 2 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności, Oskara J. na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności, Błażeja M. na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności. Nadto sąd orzekł na rzecz pokrzywdzonego zadośćuczynienie od oskarżonych: Wiktora L. w kwocie 5 tysięcy złotych, od Oskara J. i Błażeja M. po 3 tys. złotych - wymienia sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Wyrok w mojej ocenie jest zbyt surowy. Nie deprecjonuję znaczenia zarzucanego czynu, ale oskarżony przyznał się do winy i przeprosił pokrzywdzonego, który przeprosiny przyjął. Będę składał apelację - zapowiada Karol Nowaczyk, obrońca głównego oskarżonego, Wiktora L. 29-latek wcześniej, w 2009 roku, został już prawomocnie skazany za rozbój i pobicie na 6 lat więzienia.
- Miałem spuchniętą twarz, siniaka na ręku, mdłości, bolała mnie głowa - zeznał na pierwszej rozprawie w styczniu pobity przez niego 58-letni mężczyzna z Nowego Portu, który po północy miał poprosić sąsiadów o ściszenie muzyki, a w odpowiedzi usłyszeć: - Ch... to kogo obchodzi!
Transmitowali w internecie pobicie prawie 60-letniego sąsiada: - Ja ci k… dam policję!
To był jednak tylko początek, bo sprawcy, według ustaleń prokuratury, oddali mocz na drzwi 58-latka i dwukrotnie wtargnęli do jego mieszkania, wszystko filmując telefonem komórkowym, na bieżąco wysyłając nagranie do sieci.
Wiktor L. w śledztwie przyznał, że „bił w twarz”: - Wiedziałem, że ten film leci na żywo. Wchodząc pierwszy raz do pokrzywdzonego wiedziałem, że koledzy mnie nagrywali. Zrobiłem to po to, żeby było nagranie. Nie było innego powodu mojego zachowania. Chodziło mi tylko o to, żeby było takie nagranie na YouTube. Nie wiem, czy są korzyści z takiego nagrania - zeznał wcześniej w śledztwie.
Wiedziałem, że ten film leci na żywo. Wchodząc pierwszy raz do pokrzywdzonego wiedziałem, że koledzy mnie nagrywali. Zrobiłem to po to, żeby było nagranie.
24-letni Oskar J., u którego odbywała się transmitowana na żywo impreza, w trakcie której doszło do pobicia ocenił, że zarobek w postaci darowizn internautów oglądających relację wyniósł ok. 40-50 złotych. Do protokołu zeznał, że było to jego jedyne patostreamingowe (obrazujące skrajne zachowania - np. libacje alkoholowe, poniżanie, przemoc) nagranie. Właśnie widzowie, po tym, jak mężczyzna poprosił o ściszenie muzyki, podburzali chłopaków.
- Ludzie się nas pytali, co się stało, bo oglądało nas z 200 osób. No i się zaczęło: powiedzieli, że mamy iść do tego sąsiada i zrobić porządek. Ludzie z internetu mnie namawiali, że mam iść. Poszliśmy i nagrałem to, ale ja nie dotknąłem pana A. [pokrzywdzonego - dop. red.] w żaden sposób - mówił w zeznaniach cytowanych przez orzekającą w sprawie sędzię Małgorzatę Maniewską-Komor z Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ.
Niemal pewna jest apelacja obrońców Oskara J. - adwokata Zbigniewa Chojaczyka i 18-letniego w momencie, gdy doszło do pobicia Błażeja M. - adw. Wojciecha Borowika. Jeszcze w trakcie procesu obaj mecenasi wskazywali na niekonsekwencję oskarżenia, które z jednej strony eksponować miało sprawczą rolę Wiktora L., a z drugiej domagać się surowych kar dla pozostałych oskarżonych.
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
