Ze względu na fakt, że drugiego oskarżonego - bezdomnego Kazimierza K. skazanego w pierwszej instancji 6 miesięcy więzienia za nieudzielenie pomocy ofiarom, nie udało się prawidłowo zawiadomić o terminie rozprawy, przewodniczący 3-osobowego składu orzekającego, sędzia Wiktor Gromiec zdecydował się do maja odroczyć rozpatrzenie apelacji wniesionej przez obronę 78-letniego dziś Henryka B. Wcześniej, w czerwcu 2018 roku termin rozprawy w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku został już raz „przełożony”.
Henryk B. w sierpniu 2016 roku wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał karę 12 lat za zabójstwo żony. Wolnością nie cieszył się długo. Za kraty trafił ponownie w listopadzie tego samego roku po tragedii do jakiej doszło na bydgoskim Fordonie.
- Tamtego dnia rano pojechałem z Kazimierzem, bratem Adama, do banku odebrać emeryturę – zeznał na początku procesu, który skończył się dla niego wyrokiem 25 lat więzienia Henryk B., określany przez świadka w sprawie jako „Dziadek”. - Wziąłem pieniądze. Poszliśmy na obiad. Wypiliśmy trochę... dwie ćwiartki wódki. Potem przyjechaliśmy do domu Adama. Kupiliśmy wódkę. Nie pamiętam, ile wypiłem. Ale byłem już pijany, położyłem się spać – dodał.
B. pomieszkiwał na bydgoskim Fordonie u Adama K. Kiedy się obudził, miał zauważyć zniknięcie kilkuset złotych z emerytury o co obwiniał właśnie gospodarza. Właśnie z tego powodu – jak tłumaczył – doszło do awantury między nimi, w którą wmieszała się Bożena O. („pani” Adama). Wskutek szarpaniny kobieta miała upaść obok tapczanu, a B. po wymianie ciosów z Adamem K. wyjść z mieszkania nie wiedząc co dalej działo się z domownikami.
Zupełnie inaczej zdarzenie przedstawia Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ, która w akcie oskarżenia wskazywała u gospodarza „rany tłuczone okolicy skroniowej lewej, złamanie łuski skroniowej, stłuczenie tkanek miękkich, ranę rąbaną uda lewego oraz lewego ramienia”.
- Wielokrotnie uderzał pokrzywdzonego siekierą w głowę i po całym ciele doprowadzając go do stanu nieprzytomności – relacjonował prokurator Michał Mikulski, według którego „Dziadek” groził K. spaleniem, a potem wygarnął żar z pieca i podpalił odzież zapalniczką. Bożena O. również miała dostać kilka razy obuchem siekiery i zemdleć. Oboje pokrzywdzeni trafili do szpitala, gdzie kobieta zmarła po kilkunastu dniach na skutek obrażeń wywołanych przez pożar. Użycie przemocy wobec Adama K. oskarżenie określiło jako usiłowanie zabójstwa.
Więcej na temat procesu Henryka B. pisaliśmy
Apelację obrony od wyroku 25 lat więzienia, na które skazany został w pierwszej instancji 78-letni dziś mężczyzna Sąd Apelacyjny w Gdańsku rozpatrzy 15 maja.
POLECAMY NA DZIENNIKBALTYCKI.PL: