Polacy po trzech konkurencjach (pierwszą niedzielną były zmagania na 1500 m), klasyfikowani byli pod koniec drugiej dziesiątki. To oznaczało, że nie wystąpią w ostatnich wyścigach, mających przesądzić o podziale medali. Do nich zakwalifikowały się najlepsze ósemki zawodników i zawodniczek. Kobiety rywalizowały na 5000 m, a mężczyźni na dystansie dwukrotnie dłuższym.
Dobrze oceniony start Mateusza Śliwki
Wśród pań na najwyższym stopniu podium stanęła zwyciężczyni trzech konkurencji (1500, 3000 i 5000 m) Holenderka Joy Beune. Mistrzem świata został, prowadzący po sobotniej rywalizacji, Jordan Stolz. Amerykanin wygrał 500 i 1500 m.
Polski sztab szkoleniowy dobrze ocenił występ 18-letniego Śliwki. - Na pewno jest naszą nadzieją na przyszłość – przyznał trener reprezentacji Polski Paweł Abratkiewicz, cytowany w związkowym komunikacie.
Dla młodego polskiego panczenisty występ w Inzell był pierwszą międzynarodową imprezą seniorską. - Po Inzell już wiem, że muszę popracować nad wytrzymałością, bo bieg na 5000 m nie wyszedł tak, jak chciałem. Dla mnie te mistrzostwa były fantastyczną lekcją, bo mogłem się sporo nauczyć i podpatrzeć zachowania najlepszych zawodników – zauważył Śliwka.
Dziewiętnaste miejsce Magdaleny Czyszczoń
Wcześniej na lód wyszła Magdalena Czyszczoń, która w biegu na 1500 metrów uzyskała czas poniżej dwóch minut, co dało jej 19. pozycję na tym dystansie i taką samą w wielobojowej klasyfikacji. To awans o jedno miejsce po pierwszym dniu zmagań, gdy zawodniczka AZS AWF Katowice poprawiła rekord życiowy na 500 metrów, ale nieco słabiej zaprezentowała się na dystansie 3000 m.
- Uważam, że to jest mój bardzo dobry bieg, chyba najlepszy technicznie w tym sezonie. Zobaczyłam, że jednak mogę lepiej jeździć na łyżwach. Szkoda, że formy nie było wcześniej, choćby na mistrzostwach świata w Calgary. Cóż, na pewno te zawody, kończące sezon, dały mi większe pokłady optymizmu i wiarę w to, że przez najbliższe dwa lata odkopię się i będę miała lepsze starty – skomentowała Czyszczoń.
W konkurencjach sprinterskich Marek Kania i Karolina Bosiek w klasyfikacji generalnej zajęli 11. pozycje. Wielkim pechowcem okazał się Damian Żurek, brązowy medalista MŚ na dystansach na 500 m. Na ostatnim treningu przed startem wywrócił się na torze i nieszczęśliwie uderzył w bandę. Dokładne badania będzie miał przeprowadzone w poniedziałek.
