Wracając z manifestacji zatrzymały się na chwilę pod restauracją “Parole”, wtedy jedna z nich zauważyła, że w ich kierunku biegnie kilkunastu mężczyzn. Przestraszone kobiety ukryły się w restauracji.
- Mężczyźni podbiegli, zaczęli walić w drzwi i w okna. To trwało kilka minut. Byłyśmy przerażone
- wspomina Katarzyna Szyngiera.
Nagranie z monitoringu to za mało
Katarzyna Szyngiera w poniedziałek dostała od teatru nagranie z monitoringu, na którym widać, że kilkunastu mężczyzn okrążyło budynek i próbowało dostać się do środka. Tego samego dnia zaniosła je na policję, jako dowód napaści. Jednak ta nie przyjęła zgłoszenia.
- Podczas rozmowy z policjantem usłyszałam m.in.: czy nie przyszło mi do głowy, że ci panowie też przed kimś uciekali i szukali schronienia, a my zamykając drzwi uniemożliwiłyśmy im dostanie się do środka. Policjant zapytał też, na jakiej podstawie sądzę, że mogło mi się coś stać i dlaczego kelner z “Parole” niczego nie zgłosił skoro doszło do takiego zdarzenia
- relacjonuje kobieta.
Reżyserka twierdzi, że w rozmowie z policjantem powołała się też na inne nagrania z monitoringu, na których widać, że mężczyźni byli zainteresowani czymś innym niż schronieniem się przed niebezpieczeństwem.
- Policjant kazał mi przynieść te nagrania na komendę. Jak zapytałam, czy to nie jego obowiązek pojechać do teatru i nagrania zdobyć, to usłyszałam, że nie, bo najpierw musiałby przyjąć zgłoszenie, a na podstawie tego nagrania nie może tego zrobić - dodaje Katarzyna Szyngiera.
Policjanta nie przekonało także to, że biegnący w kierunku grupki kobiet mężczyźni mieli używali wulgarnych słów.
Policja: z nagrań nic nie wynika
Jak wyjaśnia nadkom. Adam Szeląg, rzecznik rzeszowskiej policji, nie ma podstaw do przyjęcia zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa. Z nagrania nie można wywnioskować, że mężczyźni zagrażali kobietom.
- Z rozmowy z policjantem wynikało, że kobieta zobaczyła biegnących w jej stronę mężczyzn i schowała się do restauracji. Na wyraźne pytanie policjanta, czy ci mężczyźni jej grozili kobieta nie umiała tego potwierdzić - mówi nadkom. Adam Szeląg.
Rzecznik dodaje, że również z notatek policjantów interweniujących w ubiegłą środę pod restauracją nie wynika, że doszło do przekroczenia przepisów. Adam Szeląg wskazuje, że Katarzyna Szyngiera nie była sama podczas tego wydarzenia, a groźby może pamiętać, któraś z jej koleżanek.
- Jeżeli doszło do gróźb to jest to przestępstwo ścigane na wniosek poszkodowanego i w każdej chwili można to zgłosić. Podobnie z uszkodzeniem mienia. Jeżeli doszło do takiego to właściciel lokalu, albo osoba oddelegowana przez niego powinna to zgłosić. Zabezpieczenie materiału w postaci nagrań monitoringu będzie możliwe dopiero wtedy, gdy policja przyjmie zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa
- mówi Adam Szeląg.
Środowy Strajk Kobiet w Rzeszowie w obiektywie [ZDJĘCIA]
